Media trąbią, że Magda Gessler ma najdroższe pączki w Polsce i choć nie wiadomo, czy na pewno, to cel został osiągnięty – w przeddzień tłustego czwartku pączkiem za 15 złotych żyje cała Polska. I to jak!
W ubiegłym roku wybrałem się po pączki do kilku sklepów wiodących polskich sieci dyskontów i z owoców tych wizyt sporządziłem mały raport, czy też może raczej ranking polskich pączków za grosze. Test zaprezentował ponury obraz pączkowej jakości, jaka ze względu na ilości sprzedawanego w okolicach tłustego czwartku wyrobu i dostępność dyskontów nad Wisłą musi królować na ustawionych w polskich domach paterach. Wzmiankowane ilości pomnożone przez wskaźnik dostępności i nawet niską – nieprzekraczającą złotówki – cenę za sztukę, kazał sądzić, że interes szedł dobrze. Pączki za złotówkę i mniej sprzedawały się milionami i tylko takim obrotem sprawy można tłumaczyć potłustoczwartkowe wyprzedaże, na których można było obłowić się w odmrażany wyrób wiecznie świeży po dziesięć groszy (tak, tak, jedną dziesiątą złotego) za sztukę.
Tłusty czwartek to doskonała okazja na zgarnięcie sporej ilości grosza, czym tłumaczyć należy doroczną histerię na temat pączków Magdy Gessler sprzedawanych w warszawskim Słodkim-Słonym oraz podawanym U Fukiera. Co roku przed tłustym czwartkiem z zaskakującą regularnością wybucha wielka medialna wrzawa, której tematem wiodącym jest cena pączka u Magdy Gessler a turbogeneratorem ekstraoburzenia doroczna podwyżka tej ceny. W tym roku jeden w Słodkim-Słonym kosztuje 15 złotych, a U Fukiera 13, mniej więcej 50 procent więcej niż w ubiegłym roku. Czy to dużo? Anna Mucha twierdzi, że nie, bo „pewne rzeczy muszą kosztować”. Rzecz dookreśla sama Magda Gessler, objaśniając, że wzrósł foodcost i overheady, czyli wyższa jest najniższa, maliny podrożały a i smalec nie jest tani.
Niezależnie od tego, czy rzeczywiście, burza w dzieży wygarowała całą serią youtubowych i tiktokowych testerów, którzy, zaopatrzywszy się w pączek, „stestowali” go dla widzów, po czym kolejno wpadali w podobny zachwyt. Ciekawe, bo rok wcześniej przynajmniej niektóre indywidua pojękiwały z niezadowolenia i, wywróciwszy oczami, raczyły orzec wprost przeciwnie. Inne podjęły test zupełnie niedorzeczny, z gatunku horyzontalnego i wertykalnego razem wziętych – bo dlaczego nie? – poddając próbie pączka od Magdy Gessler i wyrobów z dyskontów.
Ja też próbowałem tych pączków – wszak nie byłbym sobą, gdybym nie skosztował! – ale z oczywistych względów nie w okolicach tłustego czwartku, a w okresie znacznie spokojniejszym i zupełnie niezobowiązującym. Przyznaję, że to propozycja przyzwoita, zdecydowanie szlachetniejsza niż na przykład wzięte pączki z Woli, które też jadłem.
Czy 15 złotych za jeden pączek to drogo czy nie, to po pierwsze kwestia gustu, po drugie odporności materialnej, a po trzecie salda karty kredytowej partnera – o ile dotyczy. Gdyby mi przyszło to ocenić, uznałbym, że taka cena to mimo wszystko sporo, bo pączek – nawet jeśli byłby w maśle skąpany – to przekąska nieskomplikowana i poza odrobiną ciepła i czasu wymaga niedużo nakładów. Ba, posunąłbym się nawet do konkluzji, że to złotojaja nioska i biznesowy samograj, bo już nawet pięć złotych za garstkę mąki z mlekiem, kapkę dżemu i kleks rozmoczonego cukru pudru to wynagrodzenie interesujące, a jego atrakcyjność rośnie wprost proporcjonalnie do liczby sprzedawanych sztuk. Ta w tłuste czwartki idzie w operatywnych cukierniach w grube tysiące.
Zagadnięci przeze mnie w mediach społecznościowych miłośnicy pączków, ile skłonni byliby wydać za egzemplum wysokiej jakości, podawali kwoty w granicach od pięciu do dziesięciu złotych. Wygląda więc na to, pączkiem od Magdy Gessler mogliby nie być zainteresowani, co z kolei dokumentuje mój wniosek, iż 15 złotych za jeden pączek to nie za dużo, tylko dużo za dużo.
I choć w niedzielnym wydaniu Dzień dobry TVN Sebastian Olma proponował widzom własnoręczne sporządzenie pączków hojnie faszerowanych pasztetową i grubo przesmarowanych zimnym smalcem, to jednak ja nieodmiennie zalecam wam usmażenie klasycznej wersji, a więc słodko, z nadzieniem różanym, z dekoracją z kandyzowanej skórki pomarańczy, wedle starego ale dobrego przepisu siostry Anieli Gareckiej z Bagna, znanej z serii Anielska Kuchnia, emitowanej wielce onedgdaj w dziś już nieistniejącym kanale ReligiaTV.
Aha, jeśli – tak jak ja – zwiększycie liczbę żółtek do siedmiu lub ośmiu, a masła dodacie nie pięć a piętnaście deka, to wyjdą wam pączki, jakie u Magdy Gessler po odstaniu w kolejce można dostać po 15 złotych sztuka.
Tymczasem Alleluja i smacznego!
Panie Michale polecam pączki, które są zdrowe dla wątroby i nie tylko
http://www.na-kaszuby.pl/Kuchnia_kaszubska/kaszubskie_potrawy_krok_po_kroku.html