W ubiegłym tygodniu zostałem zaproszony do prowadzenia warsztatów kuchni regionalnej w ramach szkolenia dla osób planujących otwarcie obiektów agroturystycznych. Szkolenie organizuje corocznie Międzygminne Porozumienie Agroturystyka Kociewia, ale blok z zakresu kuchni regionalnej pojawił się w planie tego szkolenia w tym roku po raz pierwszy.
Tymczasem agroturystyka i kuchnia regionalna to pojęcia, które zawsze powinny funkcjonować w nierozerwalnej symbiozie i choć w Polsce taka symbioza to wciąż wielka rzadkość, gospodarze obiektów agroturystycznych w Europie już dawno odkryli, że swojskie przysmaki to doskonałe narzędzie marketingowe w ich branży. Odporność rodzimych gospodarzy na sprawdzone patenty z Zachodu skutkuje tym, że znalezienie u nas miłego noclegu oferującego szczodrą i niewymuszoną swojską kuchnię wciąż graniczy z cudem. Czas to zmienić.
Latem ubiegłego roku zaproszono mnie do wzorcowego gospodarstwa agroturystycznego na Kaszubach. Chciano, abym docenił uroki pobytu w polskim gospodarstwie agroturystycznym, które miało słynąć z doskonałej kuchni regionalnej i rodzinnej atmosfery. Owoce owej doskonałej kuchni podawano w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu, w którym usadzono także delegację, której byłem członkiem. Na nasz stół trafiła świetna zupa rybna i smażone szczupaki oraz ryby z własnej wędzarni, w końcu gospodarstwo znajdowało się nad brzegiem jeziora. Do tego domowe ciasto i zsiadłe mleko. Byłoby doskonale, gdyby podobne menu zaproponowano gościom gospodarstwa biesiadującym przy stole obok. Niestety, tak się nie stało. Podano im pomidorówkę z rozgotowanym makaronem, ociekające olejem rzepakowym schabowe i napój gazowany. Zamiast rodzinnej atmosfery gospodarze zafundowali swoim gościom klimat wysoce nieprzyjemny, a zapowiadająca się nieźle kolacja wprawiła jej uczestników w zażenowanie. Turyści szybko odkryli smakołyki na naszym stole, a gdy porównali je z ersatzami podanymi na ich stole, poczęli wokalizować pełne niezadowolenia komentarze, zaś co bardziej śmiali zdecydowali się sięgnąć do półmisków z naszego stołu.
Podałem ten przykład podczas warsztatów, żeby zilustrować pojęcie, które musi stać się jednowyrazową biblią każdego właściciela dobrego gospodarstwa agroturystycznego – gościnność. Polacy rzekomo słyną z gościnności, a powiedzenie „gość w dom, Bóg w dom” rzekomo nie traci na aktualności. Jeśli nowi adepci sztuki goszczenia chcą gościć rzeczywiście a nie rzekomo, muszą wyciągnąć wnioski z błędów tych, którzy gospodarstwa rzekome rzekomo prowadzą.
Agroturystyka w Polsce potrzebuje Marii Konopnickiej i Elizy Orzeszkowej – wymaga mozolnej pracy u podstaw. Powoli idzie ku lepszemu, a pomysł ubogacenia szkolenia agroturystycznego o komponent kulinarny krzepi serca. Widać wyciągnięto wnioski z ubiegłorocznej konferencji agroturystycznej na Kaszubach , której towarzyszył poczęstunek godny bywalca mlecznych barów z minionej epoki. Naszym warsztatom kulinarnym towarzyszyła degustacja swojskiego śniadania przygotowanego przez zręczne gospodynie z KGW z Pinczyna – świeży żytni chleb na zakwasie, domowy biały ser i przetwory, jajecznica z wiejskich jaj. Podano także szare kluski na boczku, szarpaki, świeżo smażone placki ziemniaczane i pączki. Element czysto praktyczny, którego inkarnacji życzę każdemu gospodarstwu agroturystycznemu i jego gościom.
Niemniej póki co, rezerwując sobie miejsce u gospodarza, żądajcie od razu informacji, czy na śniadanie poda wam świeże pieczywo, czy ma swojskie masło, ser i przetwory. Swojskie śniadanie to minimum, jakiego należy oczekiwać od rolnika oferującego wam gościnę. Jeśli jeszcze poda swojski obiad, zaproponuje kawałek swojskiej kiełbasy na kolację, a do kawy poda wam kawał swojskiego ciasta, czujcie się ugoszczeni należycie.
wędlina w plasterkach podobno drobiowa
ser żółty w plasterkach
chleb baltonowski krojony
smarowidło typu miksadełko
parówki cienkie, drobiowe, foliowe
pomidor prawie sztuczny
dżem z cukru, żelatyny i barwnika
twarożek wiejski ze wsi Piątnica
kawa rozpuszczalna, herbata jeszcze gorzej
:::
własny salceson, pasztetowa, wędzony parzony boczek
grzana kiełbasa własnego wyrobu
jajecznica na boczku lub maśle z masła
szczypiorek
pomidory z ogródka
własne kiszone ogórki
powidła wysmażone jesienią
twarożek od sąsiadki, klinek
chleb a nawet czasem bułki
owsianka na mleku, zacierki
galaretka z zimnych nóżek
kawa zbożowa
kawa jak sobie kto życzy
herbaty zwykłe i ziołowe
dzban wody ze studni
ryba smażona z octu
:::
znajdź szczegóły rożniące oba obrazki
przeraź się, że jesteśmy dopiero przy śniadaniu
nie pisz do redakcji, bo ona nie jest temu winna
życzę zdrowia, bo czego mam życzyć