Milenialsi idą do restauracji

Podczas gdyńskiej edycji gastrokonferencji MADE padło zagadnienie tzw. „zarządzania milenialsami”. Na fali tej dyskusji radzę, jak przygotować restaurację na odwiedziny tego gremium oraz jak zaprosić do siebie dorastające pokolenie post-milenialsów.

Konferencja MADE, 2018
Konferencja MADE, 2018

Organizowana w kilku miastach w Polsce konferencja restauracyjna MADE to wydarzenie stosunkowo nowe, acz zdążyło już wypracować sobie opinię jednego z najbardziej liczących się w kraju spotkań profesjonalistów z branży gastronomicznej. W tym roku uczestnicy dyskutowali o tym, jak być trzy kroki przed konkurencją, a jednym z zagadnień było zwrócenie uwagi restauratorów na wkraczającą w dorosłe sporą grupę młodych Polaków, zwaną Pokoleniem Y lub też milenialsami, którzy są gotowi wydawać pieniądze na poznawanie świata, lubią podróżować i chętnie spędzają czas poza domem.

Zdawałoby się, że notorycznie wyłaniająca się stąd i owąd dyskusja na temat milenialsów, którzy w dorosłość wchodzą od przełomu wieków, to nic ponad lanserskie tarabanienie o kohortowych trendach. Rzeczywiście, o ile sam kontekst kulturowy uniemożliwia bezkrytyczne postrzeganie mieszkańców globu przez pryzmat ludzkich kohort, to jednak z drugiej strony w ostatnich dekadach, kiedy globalizacja coraz skuteczniej zaciera różnice między bratnimi narodami świata zachodu, dzielenie tychże na pokolenia doświadczające podobnych zjawisk społecznych może mieć jakiś sens.

Milenialsi to w dużej mierze dzieci pokolenia zwanego w USA baby boomers, które w powojennych dekadach budowało świat na nowo, masowo zaludniało go potomstwem (stąd nazwa) oraz z radością zachłystywało się owocami pokojowego rozwoju, kreując rozbuchany konsumpcjonizm. Pokolenie Y dorastało we względnym spokoju i dostatku a jedynym zagrożeniem, jakiego doświadczyło, był atak na World Trade Center w 2001 roku oraz jego trwające do dziś reperkusje. Badacze postrzegają tę grupą jako już zamkniętą, a stawiają ją pomiędzy znających jeszcze pojęcie niedostatku świadków przemian społecznych i technologicznych XX w. zwanych Pokoleniem X, a urodzone już w nowym stuleciu dzieci komunikacji internetowej zwane Pokoleniem Z.

Biorąc pod uwagę, iż milenialsi są otwarci na świat i chętniej niż reprezentanci poprzedniego pokolenia spędzają czas poza domem, ich znaczenie dla rynku, także tego gastronomicznego, będzie rosło. Przedstawiciele Pokolenia Z będą pewnie ten trend kontynuować, choć w tej grupie widać też zamiłowanie do spędzania czasu ze znajomymi w domach, etykietowane jako „homing”. Przypomina to powszechne zwyczaje rodziców Pokolenia Z, czyli wychowanych na prywatkach i domówkach Iksów. Ten trend z kolei rysuje potencjał wzrostu platformom oferujących zamawianie posiłków z dowozem. Skoro tak, gastronomowie już dziś powinni porzucić lęk przed wysyłaniem swoich gastrodzieł w miasto. Aplikacje umożliwiające zamawianie jedzenia do domu to już nie tylko domena domorosłych wypiekaczy pizzy i niezależnych manufaktorów kebabu, a skoro do gastrosystemów dołączają wielkie sieciowe marki, to coś musi być na rzeczy. Warto pamiętać, że nieobecni nie mają racji.

Przyszłość gastronomii należy do tych, którzy jako pierwsi dostrzegą zamiłowanie milenialsów do korzystania z narzędzi, jakie daje im współczesna technologia. I nie chodzi to wcale o usilne pozycjonowanie swoich adresów na blogach czy portalach recenzenckich, które w dłuższej perspektywie skazane są na porażkę. Już dziś lepiej wszak zadać pytanie w mediach społecznościowych i błyskawicznie otrzymać wskazówki od znajomych, niż polegać na poleceniach postaci niejasnego autoramentu z anonimowej strony internetowej. Milienialsi dobrze o tym wiedzą.

Przywiązują wszak wagę do rzetelności informacji, a do tego są niecierpliwi. To pokolenie, które być może żyje w wirtualnej przestrzeni, ale decyzje podejmuje w rzeczywistym czasie. Chcą wszystkiego szybko, tu i teraz, a do tego rzetelnie i za uczciwą cenę. Jeśli decydują się skorzystać z jakiejś okazji, to ani myślą tracić czas na oczekiwanie. Dlatego właśnie to pokolenie może nadać praktycznego wymiaru teoretycznemu wciąż nad Wisłą zagadnieniu rezerwacji. Te muszą być jednak proste i niezawodne, czyli składane przez aplikację i potwierdzane niezwłocznie. Restauratorzy powinni zatem już teraz wyposażać swoje przybytki w stosowne systemy. Za rok, dwa lub pięć pogoń za milenialsami wygrają ci, którzy będą technologicznie przygotowani.

Nie jest tajemnicą, że najmłodsze pokolenia są łase na nowinki, a zatem, wychodząc nieco dalej w przyszłość, warto rzucić okiem na wizjonerskie projekty restauracji przyszłości. Jednym z takich jest opatentowany w 2010 roku system obsługi gości dużych restauracji autorstwa rosyjskich projektantów. Stworzyli oni komputerowo sterowany system przenośników taśmowych i hydraulicznych zapadek, który umożliwia błyskawiczną i dokładną dostawę zamówień z kuchni wprost do stolika, czy też raczej na stolik. Rola kelnera ogranicza się tu do prezentacji i zaproponowania pozycji z menu oraz przyjęcia zamówienia. Kelner, nieobciążony nadzorowaniem tempa pracy swoich salowych pomocników, może zatem całą swoją uwagę poświęcić potrzebom gości przy obsługiwanych stolikach. Odpadają niekończące się kłopoty z obsadą obsługi sali, która staje się zbędna. Do tego do minimum skraca się czas oczekiwania talerzy „na wydawce” i ich dostawy do stolika. Jest nowocześnie i lansersko, milenialsi to lubią.

Zbyt abstrakcyjne? Trudne do przełożenia na realia? W czasach bezobsługowych supermarketów, robotów chirurgicznych i posyłania łazików na Marsa a krzykliwych posłanek w dalsze części galaktyki, możliwe jest wszystko. Oto Reuters doniósł właśnie, że dosłownie kilka dni temu, bo 28 listopada, otwarto pub, w którym drinki zamawia się nie u kelnera a przez aplikację. Zamówienia przygotowuje nie barman, a robot. Swoim inteligentnym ramieniem, dostosowanym długością do odległości od zamawiającego, podaje je gościom wprost do stolika. Jeśli robot akurat nie robi nic, ku rozrywce gości wprawia się w ruch przypominający taniec, a wszystko to zupełnie niedaleko nas, bo w Pradze.

fot. youtube.com
fot. youtube.com

Czy serwowane inteligentnym ramieniem praskiego robota napoje sączą milenialsi czy też może już post-milenialsi, Reuters nie podaje.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―