Podczas gdyńskiej edycji gastrokonferencji MADE padło zagadnienie tzw. „zarządzania milenialsami”. Na fali tej dyskusji radzę, jak przygotować restaurację na odwiedziny tego gremium oraz jak zaprosić do siebie dorastające pokolenie post-milenialsów.
Organizowana w kilku miastach w Polsce konferencja restauracyjna MADE to wydarzenie stosunkowo nowe, acz zdążyło już wypracować sobie opinię jednego z najbardziej liczących się w kraju spotkań profesjonalistów z branży gastronomicznej. W tym roku uczestnicy dyskutowali o tym, jak być trzy kroki przed konkurencją, a jednym z zagadnień było zwrócenie uwagi restauratorów na wkraczającą w dorosłe sporą grupę młodych Polaków, zwaną Pokoleniem Y lub też milenialsami, którzy są gotowi wydawać pieniądze na poznawanie świata, lubią podróżować i chętnie spędzają czas poza domem.
Milenialsi to w dużej mierze dzieci pokolenia zwanego w USA baby boomers, które w powojennych dekadach budowało świat na nowo, masowo zaludniało go potomstwem (stąd nazwa) oraz z radością zachłystywało się owocami pokojowego rozwoju, kreując rozbuchany konsumpcjonizm. Pokolenie Y dorastało we względnym spokoju i dostatku a jedynym zagrożeniem, jakiego doświadczyło, był atak na World Trade Center w 2001 roku oraz jego trwające do dziś reperkusje. Badacze postrzegają tę grupą jako już zamkniętą, a stawiają ją pomiędzy znających jeszcze pojęcie niedostatku świadków przemian społecznych i technologicznych XX w. zwanych Pokoleniem X, a urodzone już w nowym stuleciu dzieci komunikacji internetowej zwane Pokoleniem Z.
Przyszłość gastronomii należy do tych, którzy jako pierwsi dostrzegą zamiłowanie milenialsów do korzystania z narzędzi, jakie daje im współczesna technologia. I nie chodzi to wcale o usilne pozycjonowanie swoich adresów na blogach czy portalach recenzenckich, które w dłuższej perspektywie skazane są na porażkę. Już dziś lepiej wszak zadać pytanie w mediach społecznościowych i błyskawicznie otrzymać wskazówki od znajomych, niż polegać na poleceniach postaci niejasnego autoramentu z anonimowej strony internetowej. Milienialsi dobrze o tym wiedzą.
Przywiązują wszak wagę do rzetelności informacji, a do tego są niecierpliwi. To pokolenie, które być może żyje w wirtualnej przestrzeni, ale decyzje podejmuje w rzeczywistym czasie. Chcą wszystkiego szybko, tu i teraz, a do tego rzetelnie i za uczciwą cenę. Jeśli decydują się skorzystać z jakiejś okazji, to ani myślą tracić czas na oczekiwanie. Dlatego właśnie to pokolenie może nadać praktycznego wymiaru teoretycznemu wciąż nad Wisłą zagadnieniu rezerwacji. Te muszą być jednak proste i niezawodne, czyli składane przez aplikację i potwierdzane niezwłocznie. Restauratorzy powinni zatem już teraz wyposażać swoje przybytki w stosowne systemy. Za rok, dwa lub pięć pogoń za milenialsami wygrają ci, którzy będą technologicznie przygotowani.
Nie jest tajemnicą, że najmłodsze pokolenia są łase na nowinki, a zatem, wychodząc nieco dalej w przyszłość, warto rzucić okiem na wizjonerskie projekty restauracji przyszłości. Jednym z takich jest opatentowany w 2010 roku system obsługi gości dużych restauracji autorstwa rosyjskich projektantów. Stworzyli oni komputerowo sterowany system przenośników taśmowych i hydraulicznych zapadek, który umożliwia błyskawiczną i dokładną dostawę zamówień z kuchni wprost do stolika, czy też raczej na stolik. Rola kelnera ogranicza się tu do prezentacji i zaproponowania pozycji z menu oraz przyjęcia zamówienia. Kelner, nieobciążony nadzorowaniem tempa pracy swoich salowych pomocników, może zatem całą swoją uwagę poświęcić potrzebom gości przy obsługiwanych stolikach. Odpadają niekończące się kłopoty z obsadą obsługi sali, która staje się zbędna. Do tego do minimum skraca się czas oczekiwania talerzy „na wydawce” i ich dostawy do stolika. Jest nowocześnie i lansersko, milenialsi to lubią.
Czy serwowane inteligentnym ramieniem praskiego robota napoje sączą milenialsi czy też może już post-milenialsi, Reuters nie podaje.
Debilizacji ludzkości czas dalszy.