Nikt nie będzie Polakowi zakazywał chodzić do sklepu!

Kompromitacja niezdarnych prób uszczelnienia ustawy o zakazie handlu w niedziele, której nonsens już w pierwszą niedzielę jej obowiązywania obnażyły dwie duże sieci handlowe, dowodzi, że manifestowana pod postacią ostentacyjnego nienoszenia maseczek i unikania szczepień krnąbrność jest narodową cechą Polaków, czego związkowcy z Solidarności równie krnąbrnie nie chcą brać pod uwagę.

Alfred Bujara, który w ostatnich dniach licznie pojawiał się w mediach, niosąc dobrą w jego opinii nowinę, iż już wkrótce setki tysięcy pracowników handlu odetchną z ulgą, bo przestaną być traktowani jak niewolnicy może na powrót wciskać odetknięty korek celebracyjnego igristoje. Triumf autorytarnych zakazów nad rynkową wolnością odtrąbiono chyba przedwcześnie, skoro już w pierwszą niedzielę obowiązywania uszczelnionej ustawy zakazującej handlu w niedziele dwie sieci otworzyły swoje sklepy, powołując się przy tym na dwa różne wyjątki, które w uszczelnionej ustawie pozostały, czyniąc ją dziurawą i przeciwskuteczną.

Walka z polskim handlem stanowi trzon działalności lubianego przez obecne władze związku zawodowego i od czasu pierwszej próby zamknięcia polskich sklepów przed rodakami bojowe slogany z nią związane nie schodzą z okolonych niekiedy tylko przytrymowanym owłosieniem ust tego związku przywódców. Nic z tego, że już w 2018 roku eksperci wskazywali, że tak rygorystyczne przepisy nie spotkają się ze społeczną akceptacją, że utrudnią dorabianie pracownikom dorywczym, że odejmą od ust pracownikom handlu, którzy z różnych powodów chcą pracować w niedziele. Nic to, że zaproszone do Polski sieci handlowe oraz powstałe na polskim gruncie firmy planowały swoje przedsięwzięcia z przeświadczeniem, że będą mogły działać bez przeszkód siedem dni w tygodniu, a nie sześć dodatkowo pomniejszonych o dodatkowe ograniczenia związane z innymi okazjami. Nic to, że zakaz handlu dla jednych i dziesiątki uchylonych furtek dla innych to jawna niesprawiedliwość. Owszem, może kiedyś, ale nie teraz, skoro głos w sprawie zabrał sam Trybunał Konstytucyjny, zapytany, czy wprowadzone ograniczenia są zgodne z polską Konstytucją. Są.

Jeśli jednak handlu w niedziele nie można prowadzić w sklepach, które istnieją po to, aby właśnie w nich handel, w szczególności artykułami spożywczymi, się odbywał, a można go prowadzić na dworcach, na pocztach, w bibliotekach i na stacjach paliw, a zatem w miejscach, które nie są powołane do obrotu spożywczego, to musi być po temu jakiś powód. Skoro tak, wystarczy pod taki powód się podpiąć i handlować dalej. Jeśli zatem w ramach niezliczonych wyjątków od zakazu, które umożliwiają działalność handlową placówkom do handlu niepowołanym, znaleziono wyjątek na przykład dla placówki pocztowej, która może handlować, kiedy chce i czym chce, choć akurat w niedziele z tego wyjątku nie korzysta, nic dziwnego, że kolejne sieci supermarketów jęły podpisywać umowy partnerskie z firmami kurierskimi, w tym nawet z Pocztą Polską, które w niedziele z reguły są zamknięte. Ogłaszając się placówkami pocztowymi, sieci bez problemów otwierały swoje sklepy w niedziele. Prekursorem tych działań była Żabka, która poszła nawet o krok dalej i postanowiła otwierać sklepy nie tylko w niedziele ale także w święta. Na mocy poprzednich przepisów taki krok byłby niemożliwy, ale nowe, z jednej strony zakazujące handlu w niedzielę, umożliwiły jego prowadzenie w inne święta, choć rzecz jasna tylko tym, którzy kwalifikują się do listy wyjątków.

Sposób na placówkę pocztową jest już jednak nieaktualny, bo wchodzące właśnie w życie uszczelnienie skonkretyzowało, co może być placówką pocztową, a co nie. Pozostał jednak szereg innych wyjątków oraz możliwości, z których jako pierwsza tradycyjnie skorzystała sieć Żabka. Jej sklepy otwierane są teraz zarówno na mocy wyjątku dla właścicieli, którzy osobiście lub za pomocą świadczącej pracę bez wynagrodzenia rodziny, mogą handlować w niedziele bez problemu, oraz na mocy tak zwanej ustawy covidowej, z której wynika, że w niedziele można zatrudniać w handlu personel pomocniczy do wykładania towarów na półki. Tam, gdzie franczyzobiorca może stanąć za kasą, staje, a tam, gdzie nie może – bo na przykład prowadzi pięć albo sto pięć Żabek – wstawi pomocników do wykładania towaru i uruchomi kasy bezobsługowe, w które spora część sklepów tej sieci jest już wyposażona.

Znane od dekady z Tesco – prekursora innowacyjności w tym zakresie – kasy bezobsługowe, w które w ostatnich miesiącach na wyścigi wyposażały swoje sklepy sieci Lidl i Biedronka, mogłyby być zatem sposobem na otwieranie sklepów także tych sieci w niedziele, zwłaszcza że ich klienci zauważyli, że problemy z działalnością kas samoobsługowych rozwiązują nie kasjerki a pracownicy ochrony. Mimo to eksperci są ostrożni i uważają, że bezobsługowe systemy kasowe nie są jeszcze na tyle sprawne, aby sieci mogły zaufać im w pełni. Może właśnie dlatego niektóre sieci handlowe wolą powoływać się na wyjątek w ustawie dla placówek kultury, na przykład bibliotek. Mimo że kuriozalny – wszak biblioteki w niedziele są zamknięte – to jednak taki wyjątek w ustawie rzeczywiście jest. Korzystają już z niego sklepy sieci Intermarche, które razem z Żabkami otworzyły się w pierwszą niedzielę zakazu, organizując u siebie kluby czytelnicze.

Jak działał klub czytelniczy w Intermarche, postanowiłem sprawdzić osobiście i w minioną niedzielę udałem się do najbliższego sklepu tej sieci. Czytelników naschodziło się niemało. Przyszli całymi rodzinami, z dziećmi, a przytłaczająca większość to ludzie młodzi. Czytali wnikliwie. Ja też, bo nie jestem częstym gościem sklepów tej sieci. Musiałem się zatem drobiazgowo zapoznać z tekstami informacyjnymi, na przykład na wywieszce przy wejściu przestrzegającej klientów, iż pobieranie koszyków lub wózków jest dla nich absolutnie obowiązkowe, a klienci bez wzmiankowanego ekwipunku nie będą obsługiwani. Przeczytałem też tekst nakasowy, z którego wyniosłem, iż obowiązkowe jest noszenie maseczek, a klienci bez nich lub też z założonymi nieprawidłowo nie będą obsługiwani. Przede wszystkim zaczytywałem się jednak w etykietach cenowych oraz w tekstach zamieszczanych na opakowaniach produktów. Zapoznawałem się także ze streszczeniami cenowymi podawanymi przez komputerowe czytniki kodów kreskowych. Chętnie poczytałbym też tomik poezji Alfreda Bujary, ale nie było. Szkoda. Ten ceniony w niektórych kręgach autor ogłosił niedawno swój najnowszy pomysł – ograniczenie godzin otwarcia sklepów wieczorami do dwudziestej, no może do dwudziestej pierwszej, bo… w Brukseli sklepy zamykają się już o dziewiętnastej! O sklepach zamykanych o dziewiętnastej wartało by poczytać wierszem, by w kolejności pierwszej uznać się warchołem zakupów żądnym – fe! – wieczorem.

Naczytałem się jednak sporo, przy okazji zaopatrując się w suszone liście kolendry, siekaną trawę cytrynową, wyciskany z owoców sok z trzech cytrusów, roladki wieprzowe oraz mrożoną jarzynkę do nich. Z satysfakcjonującym mnie naręczem udałem się do punktów recepcyjnych, konstatując następnie, że mimo iż czynne z nich były bodaj wszystkie lub prawie wszystkie, kolejki czytelników do każdego z nich notowały kilkunastoobowe ogonki.

Pozostałe sieci siedzą na razie cicho, choć jednoznacznych wypowiedzi w sprawie niedziel brak. Pod sklepami kilku z nich pojawiła się za to zupełna nowość – książkomaty, czy może raczej bibliotekomaty, swojego rodzaju paczkomaty, za pośrednictwem których można wypożyczać książki z bibliotek. Bibliotekomaty ma pod swoimi sklepami już poznański Lidl i Carrefour, a sprawa wygląda na poważną, skoro informuje się o niej oficjalnie na internetowej witrynie Biblioteki Raczyńskich.

Jak potoczą się losy niedzielnego handlu w Polsce, zobaczymy wkrótce. Determinacja operatorów punktów handlowych z jednej strony i niespożyta energia chętnych do ich odwiedzania z drugiej zdaje się wskazywać, że kompromitacja nowych przepisów może położyć się znaczącym cieniem nie tylko na autorach wprowadzonych właśnie przepisów ale też na sympatyzujących z nimi władzach.

fot. Gil Garcia

A przecież wybory już niedługo!

  1. Przyznaje Ci racje Artur, mimo ze poczatkowo popieralem to ograniczenie. Moze dlatego ze sam pracowalem w weekendy, tyle ze z domu, wiec i tak rzadko kiedy lazilem po sklepach w niedziele. Generalnie ten zakaz przekonal mnie, ze pisiory niczym sie nie roznia od reszty politycznego badziewia. Nie bralem juz udzialu w wyborach poprzednich i zadnych innych juz nie wezme. Rzad powinien dbac o dobro wiekszosci, a nie mniejszosci, a z tego co widze, takze ten daje sie manipulowac przez rozne mniejszosci.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―