Sopot w letargu. Kiedy wróci mu dawny blask?

Wybrałem się na spacer po sopockim Monciaku. Nie liczyłem na tony atrakcji ale realia okazały się przytłaczające.

Sopot, 2020
Sopot, 2020

Byłem ciekaw, czy znajdę już pierwsze oznaki bożonarodzeniowego klimatu z przyrodzonym nadbałtyckiemu kurortowi blichtrowi – świecidełkami, bałwankiem i rozchichotanymi klientkami drogich butików, lekką ręką dociążającymi karty kredytowe swoich partnerów ale i barki oczekujących na zewnątrz bonzów, raz po raz zarzucając ich kolejnymi torbami drogich marek.

W mediach świąteczna atmosfera bucha w najlepsze, a przodującym jej kreatorem jest sieć eleganckich salonów jubilerskich, która na progu feministycznej rewolucji wynoszącej ku chwale postaci pozbawione uwłosienia na głowie, za to pielęgnujące je na nogach, a do tego seksualnie lapidarne a niewykluczone, że nawet binarne – w każdym razie naznaczone złowieszczą dla niektórych mediów błyskawicą i ukazane jako te, które żądają dla swoich córek wolności decyzji w mordowaniu ich wnuczek – przywołuje budzące kobiecość, na którą składa się piękno powierzchowności, perlistość śmiechu i bipolarna skromność manifestowana zasadniczą nieśmiałością skontrastowaną jednak mnóstwem upchanych w drogiej limuzynie prezentów, za które ktoś musiał zapłacić – i zupełnie niemożliwe, że był to Zbigniew Wodecki – mógł to być jakiś równie mu elegancki dżentelmen.

Sopot, 2020
Sopot, 2020

Choć starcie tych dwóch światów wywołało zabawną burzę w sieci, to już starcie tych zwyczajnych światów za oknem, pozbawionych z jednej strony wymalowanych krwią miesięczną rewolucyjnych banerów a z drugiej rysowanych milionami stereotypowych mężów zniewalanych przez nich żon, napawa zupełnie niewesoło.

Sopot, 2020
Sopot, 2020

Sopot jest w letargu, zapewne podobnie jak i inne centra turystycznej rozrywki na świecie. Nie byłem w Zakopanem, nie byłem w Saint-Tropez, nie byłem w Miami Beach. Azaliż, po co miałbym się tam wybierać? Żeby zobaczyć zamknięte bary, kawiarnie i restauracje? Pustki na deptakach, plażach i pieszych szlakach? To wszystko mam w Sopocie, a więc pod ręką. Już po jednym gruntownym spacerze przez sławny Monciak wiem, że znaleźliśmy się bardzo blisko punktu, po przekroczeniu którego nie będzie już mowy o powrocie.

Sopot, 2020
Sopot, 2020

Fotografie zarysują problem, ale nie oddadzą klimatu. Spieszę zatem z objaśnieniem, że opowiadając wam o opustoszałym Sopocie nie mam na myśli zwyczajnego jesiennego odsezonowienia. W żadnym razie! Dotąd bardzo lubiłem trójmiejską jesień, nawet tę późną, bo właśnie wtedy turystów było mniej, życie płynęło wolniej, a kawę można było sączyć w dowolnie wybranym miejscu i przez dowolnie ustalony czas.

Sopot, 2020
Sopot, 2020

Dziś jest inaczej. Turystów nie ma praktycznie wcale, a jednak nie oznacza to wcale, że kawę można wysączyć, gdzie się zapragnie i przez dowolny czas. Większość sopockich lokali jest po prostu zamknięta. Tylko niektóre zdecydowały się prowadzić ofertę na wynos lub z dowozem, ale w mocno ograniczonych godzinach. Kultowe śniadanie w legendarnym Seafood Station ze wspaniałymi bułkami wypełnionymi jajecznicą i sałatką z łososia? Nie ma mowy! Lokal co prawda działa ale od godzin popołudniowych i tylko z ofertą na wynos lub na dowóz.

Sopot, 2020
Sopot, 2020

Turystów nie ma praktycznie wcale, co oznacza, że miasto jest opustoszałe już od dworca kolejowego. Tam, gdzie jeszcze niedawno tętniło gastronomiczne życie – w przydworcowym pasażu łączącym stację z deptakiem – dziś nie ma żywej duszy. Ba, puste są same pociągi i to zarówno komercyjne składy PKP IC, jak i niekiedy aż zanadto wypełnione pomorskie składy PolRegio. Jakiś człek siedzi tu i tam w ekonomicznych składach TLK, ale te tylko przemykają przez miasto, wioząc zamaskowanych podróżnych ku ich destynacjom.
Turystów nie ma praktycznie wcale, co oznacza, że nie działają hotele, pensjonaty ani pokoje na wynajem. Ta część branży dołącza do mocno już pogrążonej w zapaści gastronomii. Wiele adresów, które niezależnie od pory roku cieszyły się wzięciem, a które dotąd mijałem bez specjalnego sentymentu, bo i ofertę miały lekko mówiąc mało wyrafinowaną, dziś już nie istnieje. Są zamknięte. Szyldy zdjęte. Meble wyniesione. One już nigdy się nie otworzą.

Sopot, 2020
Sopot, 2020

Tych też mi żal, choć zdecydowanie mniej niż miejsc nietuzinkowych, godnych, świetnych. Jak widzę, część z nich już zamknięta, część jeszcze działa – w ograniczonym zakresie. Jak długo da się tak działać?

Sopot, 2020
Sopot, 2020

Zacząłem ten tekst od słowa „letarg”, bo uznałem je za bardziej wyważone niż – nie przymierzając – „agonia”. Niemniej opustoszałe na nieznaną mi wcześniej skalę sopockie centrum przenika iście turpistyczny klimat i doprawdy żadne słowo nie jest nazbyt dosadne, aby próbować to opisać.

Sopot, 2020
Sopot, 2020

Ostatecznie wybrałem „letarg”, bo żyję nadzieją, że po czasie złym przyjdzie czas lepszy. Może nieco hardo, acz pozwalam sobie jednak na przemyślenie, iż może nawet lepszy niż ten poprzedni. Z letargiem wiąże wszak się szansa na przebudzenie. Nie traćmy zatem nadziei – idą Święta, za nimi Nowy Rok, a potem przedwiośnie. Przyroda się odrodzi i może w końcu także w jego ludzkim wymiarze będzie znów normalnie.
Póki co niech inspiruje was przedświąteczna beztroska Małgoni, Anki i Julci – w stylistyce pro albo kontra, jak kto woli – nieważne.

Czymś umysł zająć trzeba.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―