Och, sporo mamy do pokazania – kiełbasa lisiecka, a może sery korycińskie? Pewnie też i karp milicki albo pstrąg ojcowski! A, no i ta nasza poczciwa suska sechlońska! Tyleż mamy w Polsce specjałów i tyle rozpoznawalnych na międzynarodowej scenie kulinarnej nazwisk kuchmistrzów, że cały świat naprawdę może nam pozazdrościć!

Pytanie, czy pozazdrości specjałów wyżej wymienionych, czy może zupełnie innych, wszak oto ów świat – a dokładniej ta jego część, która dotąd nie posiadała stosownej wiedzy – właśnie poznał piętnaście najpopularniejszych polskich specjałów. Za rzecz wzięli się Amerykanie, którzy na łamach wpływowego medium CNN Food&Travel ogłosili, czego koniecznie należy spróbować, jeśli akurat trafi się do Polski. Dzięki tej publikacji współcześni potomkowie Powały z Taczewa oraz bliższych i dalszych mu skrytowyznawców Dadźboga, Marzanny i Mokosza, mogą sobie teraz sprawdzić, jak skuteczne są poczęte nad Wisłą wysiłki w promocji najprzedniejszych polskich przysmaków zagranicą.
Wątpliwości rozwiewam od razu i bez zbędnego suspensu – na amerykańskiej liście piętnastu najbardziej wziętych polskich pokarmów po prostu wieje PRL-em i to w wersji turbo! Nie ma tam nic o polskim chlebie na zakwasie, najmniejszej wzmianki o kiszonkach czy fermentach, ni śladu o wędzonkach ze złotnickiej pstrej, nic a nic o regionalnych miodach, kraftowym piwie, wódkach i destylatach, brak nawet pomrocznego cienia mozołu wytwórców zagrodowych serów – w bardzo dużym uproszczeniu tego, co współczesny Polak uznałby za godne zarówno polskiego jak i zagranicznego poszukiwacza rarytasów.

Na liście jest za to nieśmiertelny nasz ojciec schabowy, jego brat żurek, szwagier bigos, dzieci flaki oraz pierogi, stryjenka kaszanka oraz siostry bliźniaczki: placki ziemniaczane i racuchy. To menu którym wypisz-wymaluj od czasów Gomułki karmiono wygłodniałe hordy dewizowych wycieczek, dając im jeszcze ów łaskawy kwadrans czasu wolnego – na parkingu przed sklepem Cepelii.
No i właśnie w takich cepeliowskich klimatach amerykańscy dziennikarze odmalowali polskie atrakcje kulinarne AD 2020. Niewiele zmienia tu wzmiankowana na liście czernina i oscypek. Natomiast zupełnie niezrozumiała obecność nań totalnie skompromitowanego w kręgach smakoszy rogala świętomarcińskiego sprawę wręcz pogarsza.
Skoro w świat idzie właśnie taki wizerunek polskiej kuchni, to warto zadać sobie pytanie, kto za taki wizerunek odpowiada. To pytanie o tyle zasadne, że skuszeni walorami dostępnego rzekomo u nas na każdym kroku bigosu Amerykanie będą tego bigosu w Polsce szukać. Problem nie w samym szukaniu, a w napędzaniu błędnego koła, z którego polska gastronomia najwidoczniej nie ma sił się wydostać.

Koło owo jest błędne, bo próbuje miażdżyć silną i mocno już okrzepłą młodą polską scenę kulinarną, którą współtworzą mistrzowie kuchni z międzynarodową rozpoznawalnością. Nie miejcie złudzeń, na amerykańskiej liście nie ma nawet słowa ani o Wojciechu Modeście Amaro, ani o Andrei Camastrze, ani o Dariuszu Barańskim, ani o Sebastianie Krauzowiczu, ani o Erneście Jagodzińskim – proszę przy tym o wybaczenie tuzinów tych mistrzów kuchni, których ze względów technicznych wymienić tu nie zdołałem.

Nie ma ich na niej, bo amerykańska lista nie jest malowanym współczesną kreską obrazem polskiej kuchni tu i teraz, a raczej zaimpregnowanym biteksem i margaryną kruszącym się płótnem pędzla aprobanta centralnego rozdzielnika, który w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego roku w podległych mu stołówkach zatwierdzał gramaturę pomidorowej a w ajencyjnych restauracjach wdrażał okolicznościową naonczas wuzetkę.

Tak oto w międzynarodowy eter znów poniosła się informacja stawiająca polską kuchnię w siermiężnym rynsztunku chaotycznego eintopfu z reminiscencji nieapetycznie defibrylowanej starzyzny spółkującej z na wpół przybraną barchanowymi koronkami prostą strawą z kurnej chaty. Nic z tego nie jest dziś aktualne ale turystę poczęstować tym można. Niestety z ogromną szkodą dla obfitujących w listy ekscytujących specjałów polskich krain, regionów, manufaktur i wszelkiej maści lokalnych przedsięwzięć, które tu i teraz kształtują współczesne oblicze polskiej kuchni, o której my wiemy, że jest sexy, jazzy i trendy.
My wiemy. My.