Pieprzenie na antenie

Czy warto ufać anorektycznym figurom, których oralne wywody o pieprzeniu saneczkują po faktach?

Co jakiś czas popełniam tekst na temat medialnych wypowiedzi specjalistek od żywienia, które określam mianem „telewizyjnych dietetyczek”, zazwyczaj wówczas, gdy tu i ówdzie jedna z drugą bez zmrużenia oka zaprzeczy naukowym faktom, dając świadectwo, iż bardziej niż o fakty, dba o oko i to w takim zakresie, by razem z pozostałą częścią wizerunku dobrze błyszczało na wizji. Okazji takich jest doprawdy sporo, choć jedną z niedawnych, tyczącej wyników jakości dostępnych w handlu ziół i przypraw, trudno mi pozostawić bez komentarza.

Kadr z Dzień Dobry TVN
Kadr z Dzień Dobry TVN

Materiał, po którym spodziewałem się niejakiego skandalu z mającymi się znajdować w przyprawach włosami i sierścią w roli głównej, pojawił się po mocnych zapowiedziach w porannym paśmie śniadaniowym jednej z wiodących stacji telewizyjnych. O jakości przypraw wypowiadała się przedstawicielka Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który sporządził raport o sprzedawanych w Polsce ziołach oraz dietetyczka, którą poproszono o wypowiedź, po której należało się spodziewać fachowego nawiązania do opublikowanych wyników.

Pełny tekst raportu, wcale nie nazbyt obszernego, znaleźć można bez trudu na stronie UOKiK, o czym zresztą upewniła widzów przedstawicielka urzędu. Skoro tak, zapoznałem się z nim w te pędy i ja, bo po prawdzie byłem ciekaw, przyprawy i zioła których marek są w świetle urzędowych badań dobrej jakości, a których złej. Chciałem też dokładniej sprawdzić, w jakich partiach znaleziono wzmiankowane w rozmowie kłaki i zabrudzenia i nie chodziło mi li tylko o zaspokojenie próżnej ciekawości, a raczej o opanowanie obrzydzenia, jakie żywię do wszelkiej maści zgnilizny i robactwa. Do tego uznałem, że przydałaby mi się też cała naga prawda o pieprzu, bo skoro sam pieprzę i to w sporych dawkach, to czas skonfrontować, czy słusznie odnoszę wrażenie, iż gdy nawet ostro popieprzę, to bywa, iż wnętrza jamy ustnej jakoś nie porażam.

Pewnie gdyby na ekranie rozwiano wszystkie moje wątpliwości, a w szczególności ujawniono omawiane marki, nie zawracałbym sobie głowy samodzielnym wyszukiwaniem raportu. Wówczas dziwaczne wypowiedzi dietetyczki poszłyby w eter i tyle. Tymczasem jednak okazało się, że udzielając widzom porad o właściwym doborze ziół i przypraw w kontekście wyników badań ich jakości, mijała się z podawanymi w raporcie danymi.

Do wypowiedzi przedstawicieli UOKiK trudno mieć zastrzeżenia. Co więcej, w stu procentach popieram postulat, aby w opakowaniu pieprzu znajdował się tylko pieprz i nic poza. Potwierdzam też próby oszustw na oregano, które szczególnie w tym roku ma także dla mnie znacznie słabszy aromat niż dawniej, a które, jak wskazały badania, jest nagminnie fałszowane suszem zupełnie innej proweniencji.
Zupełnie inaczej rzecz miała się z wypowiedziami dietetyczki, która już w pierwszych słowach swojej porady zaskoczyła i to nie tylko widzów, ale i prowadzących. Obwieściła oto, że zioła pochodzące z Polski są wyższej jakości niż te z importu. Następnie poradziła, aby sprawdzać skład ziół na opakowaniach oraz poszukiwać tamże znaków jakości, które w jej przekonaniu licznie na opakowaniach figurują. Kontynuując temat opakowań, zaznaczyła, że warto wybierać te przeźroczyste, przez które widać zapakowaną zawartość. Na koniec skwitowała, że zioła są zasadniczo zdrowe, ale mogą też zaszkodzić.

Gdy niezwykły ten zestaw śniadaniowej prelekcji skonfrontowałem z przywołanym raportem UOKiK, wyszło na to, że dietetyczka zapoznała się z nim wybiórczo, po łebkach albo wcale. Z raportu wynika bowiem, że wbrew temu, co doradzała dietetyczka, opakowania przezroczyste skrywały przyprawy o znacznie gorszej jakości niż opakowania nieprzezierne. Ba, w przypadku pakowanego w folię oregano wykazano aż 80 (osiemdziesiąt!) procent zanieczyszczeń. Co ciekawe, był to wyrób nie tylko w opakowaniu przeziernym ale też konfekcjonowany przez polskiego producenta. Gwoli ścisłości należy zaznaczyć, że oregano tureckie z 34 procentami suszy z innych roślin też nie wypadło idealnie. Oba opakowania nie spełniły standardów, mimo że oba opakowane były w folię. Rzecz wygląda podobnie, jeśli przyjrzeć się wynikom badania pieprzu. W opakowaniu z przezroczystej folii znalazł się pieprz, który nie spełniał norm zawartości piperyny, za to legitymował się sporą domieszką obcych włókien i popiołu. Zatem czy rzeczywiście wybór takich opakowań ma sens?

Może zatem lepiej skorzystać z innej porady dietetyczki i poszukać na opakowaniu znaków jakości? Cóż, skoro znaków jakości także nie udało mi się znaleźć na żadnym z poddanych badaniom opakowań, a do tego nie mogłem się ich doszukać nawet w mojej domowej spiżarce z przyprawami. A, wróć, na opakowaniu chili międzynarodowego koncernu widnieje swojego rodzaju pieczęć, na której czytamy, że zapakowane w nim chili pochodzi z Indii. Na ile można taką pieczęć traktować jako znak jakości? Na ile warto taką przyprawę wybrać, skoro jej cena jest niemal trzykrotnie wyższa niż wykazujące w badaniu lepsze parametry chili po prostu pakowane w Indiach?

Fot. Paul Morris
Fot. Paul Morris

Poszukiwania wskazywanych w innej poradzie deklaracji składu ziół sensu nie ma wcale. Jakim cudem na opakowaniu oregano miałby się znaleźć deklarowany skład, skoro w świetle przepisów w opakowaniu oregano może się znaleźć wyłącznie ono? Czy producent-oszust na własną rękę miałby sporządzać zestaw mieszanki, którą posiłkował się przy próbie oszukania konsumenta?

Z zestawu takich porad nie wyciągnąłem żadnej sensownej, no może poza jedną, wedle której najlepiej, abym w poszukiwaniu dobrej jakości ziół i przypraw wybrał się do zamorskich krain. Jak rozumiem po to, abym na lokalnym targu mógł zaopatrzyć się w kondymenty sprzedawane luzem, na wagę i bez jakichkolwiek etykiet.

Pieprzenie to zagadnienie drażliwe, bo nie wszyscy lubią i nie wszyscy mogą. Nie wszyscy muszą się w ogóle znać się na pieprzeniu, ale wówczas, miast obnażać swoje braki, lepiej zadowolić się szklanką wody.

Przy okazji – jeśli prowadzisz kawiarnię, restaurację albo hotel i chciałbyś upewnić się, że jesteś dobrze odbierany i idziesz z duchem czasu, zapraszam do zapoznania się z moją ofertą coachingu, konsultacji i audytu: krytykkulinarny.pl/coaching.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―