Jak na Polaku zarobi Arab i Żyd

Po wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele z Polski rocznie będzie wyfruwać lekko licząc 5 miliardów złotych wprost do rąk Araba i Żyda. Jak to możliwe?

fot. Roman Kraft
fot. Roman Kraft

Zakupy w niedzielę? Przecież można je zrobić w tygodniu! Tak głoszą solidarnie solidnie zawąsieni związkowcy, wspierani przez pokazywane w publicznej telewizji kasjerki dyskontów, którym czasem też pod nosem sypnęło i które też są za a nawet przeciw.

Wpatrzone w związkowców niczym w świętych Augustynów, wtórują im gremialnie i ochoczo, w imię Boga i rodziny żądając przymusowego zamykania swoich własnych miejsc pracy.

Te zamknięte zostaną zgodnie z prawem ale i z zasadami ekonomii, co przełoży się wszak także na roszady personalne. Często przy tym podnoszony tu argument o niskim wskaźniku bezrobocia brzmi jak chichot szachraja, bo o ile zwolnionym z gimnazjów nauczycielkom z łatwością może przyjść przekwalifikowanie się na ochroniarzy hipermarketu, o tyle zwalnianym ochroniarzom, często posiadającym grupę inwalidzką i rentę, znalezienie alternatywnej propozycji przyjdzie o wiele trudniej. W handlu najprostsze posady dzierżą zazwyczaj pracownicy o niewysokich kwalifikacjach i choć przykładowo przy mieszaniu betonu takie kwalifikacje wystarczą, to wątpliwe, aby pięćdziesięcioletnia kasjerka czy rencista z ochrony był w stanie ów przykładowy beton mieszać. Tak oto, pod sztandarami wolny religijnej, o dobro polskiej kasjerki walczy związek zawodowy, który zamiast z rządem walczy z obywatelami, swoimi działaniami dbając przede wszystkim o dobrostan słupków rządowego poparcia. To kuriozum w skali światowej a stopień patologiczności gangreny, która w wyniku takich działań dotknie polski handel, jest trudny do oszacowania.

Niedziela w Ikei
Niedziela w Ikei

Wraz z zakazem handlu w niedzielę, który z założenia miał uderzyć w zagraniczne sieci, wprowadzono bowiem przeróżne przepisy, które umożliwiają tym, którzy jednak handlować w niedzielę będą mogli – a wybrańców jest sporo – otwieranie drzwi nie tylko w niedziele ale także w dni świąteczne dotąd dla handlu hermetycznie zamknięte, na przykład we Wszystkich Świętych albo w Boże Narodzenie. Do tego nowe regulacje dają pole do dyskusji na temat doby pracowniczej, dotąd obowiązującej od szóstej rano dnia poprzedniego do szóstej rano dnia następnego. Teraz doba będzie zegarowa, czyli zacznie się sekundę po północy a skończy sekundę przed północą. Temat już jest na tapecie, a pracownicy sieci Biedronka otrzymują właśnie informacje o nowej zmianie poniedziałkowej, która zacznie się piętnaście minut po północy. Nocną zmianę zamierza wprowadzić też Lidl.

Parking przed centum handlowym w niedzielę
Parking przed parkiem handlowym w niedzielę

Co więcej, dzięki wolnej niedzieli, która może okazać się wolną ale za dnia, z kalendarzyków kasjerek znikną wybierane w tygodniu dni wolne za niedziele. Skoro tak, aby załatwić najbardziej prozaiczną sprawę – od tych najprostszych, jak kosmetyczne usunięcie zbędnego owłosienia po te bardziej kłopotliwe, jak odebranie męża z izby wytrzeźwień – będą musiały brać urlop. O ile mąż nie trafi na izbę w sobotnią noc, w niedzielę nie załatwią praktycznie nic, zwłaszcza że zaprzyjaźniona kosmetyczka, która prowadzi swój gabinet w tym samym centrum handlowym, w którym mieści się dyskont kasjerki, w niedzielę też będzie miała wolne.

Ikea, bar
Ikea, bistro w niedzielę – czas oczekiwania do samej tacy: pół godziny

Warto też zwrócić uwagę na inny aspekt niedzielnego Polaków buszowania po centrach handlowych. Czasami przytacza się bowiem pogląd, iż w niedziele klienci wcale nie tak tłumnie odwiedzają supermarkety i dyskonty. To prawda, bo w niedziele o wiele chętniej niż w pozostałe dni tygodnia odwiedzają tak zwane parki i galerie handlowe. To miejsca, które niewiele mają wspólnego ze zwyczajowym dyskontem. Spożywką się tam w zasadzie nie handluje, a jeśli już, to w ograniczonym wymiarze. Tam się po prostu bywa, spaceruje, spotyka ze znajomymi, jada, pija, układa fryzury czy usuwa zbędne owłosienie. Tam zażywa się relaksu w grocie solnej, rozrywki w kinie, sportu w gigaklubie fitness. Tam wydaje się pieniądze nie tylko na zakupy ale też na zbytki.

Zbytki zaś mają to do siebie, że są tylko wtedy, jeśli jest na nie okazja. Teraz ta okazja zniknie, albowiem przeniesienie wyjazdu do Ikei z niedzieli na jakąś środę czy czwartek można uznać za ponarkotyczną wizję heroinisty. Brak okazji do powłóczenia się po galerii szybko odczują więc franczyzobiorcy krzykliwych barów w tak zwanych „food courtach”. Owszem, można wpaść tam w poniedziałek, ale z braku czasu już nie na pełnowymiarowy kebab-talerz czy skwierczący kaczy półmisek a raczej na frytki z majonezem lub nudle w pudełku.

Przydałoby się tutaj solidne badanie społeczne, ile Polska rodzina wydaje na niedzielne zbytki w parkach i galeriach handlowych. Takowe nie są mi znane, więc póki co szczerze zachęcam studentów socjologii, by tematem zajęli się i to wkrótce, dopóki jest jeszcze co badać. Biorąc jednak pod uwagę średnie ceny szotbularów, adanów, sajgonek oraz kawy, lodów i piwa, można umownie i w miarę bezpiecznie przyjąć, że jedna przedłużona niedzielna biesiada w sercu galerianej gastronomii kosztuje rodzinę jakieś sto złotych plus. A to tylko przedłużona biesiada bez okazjonalnego akrylowania paznokci, tatuowania pośladków czy prostego trwonienia krwawicy na gadżety.

fot. Jomjakkapat Parrueng
fot. Jomjakkapat Parrueng

No i co z tego? A właśnie to, że jeżeli zamykając w niedziele takie centra pozbawimy trwoniące swoje krwawice rodziny możliwości trwonienia, to owo sto złotych plus pozostanie w rodzinnym portfelu. Nie zostanie wydane ani w poniedziałek, ani w czwartek, bo możliwość jego wydania w niedzielę jest uwarunkowana kontekstem czasowym.

Niedzielna pielgrzymka - to nie jest kolejka do kościoła
Niedzielna pielgrzymka – to nie jest kolejka do kościoła

Wraz z wyciszaniem niedziel będą się zatem musiały zmienić społeczne przyzwyczajenia. Te ćwiczone od prawie trzydziestu lat, kiedy bez specjalnego namysłu i tak po prostu chadzało się na zakupy, do punktu telefonii komórkowej czy do biura podróży, bo były otwarte, ale też i te zupełnie nowe, które wykreował program 500+. To między innymi dzięki niemu siła polskich rodzin zyskała możliwość zatankowania swoich tiko na full i zanurzenia się w otchłań stylizowanych labiryntów kuchni, sypialni i pokojów dziennych, ostatecznie finiszując przy klopsikach z borówkami i hot dogach za złotówkę.

Dokąd teraz będą się wybierać? Skoro w jedynce leci patriotyczna Korona królów, to do teatru nie ma sensu, bo po pierwsze pokazują tam sprośne świństwa, a po drugie wiadomo, że za piękne należy odwdzięczyć się nadobnem, a więc solidarnie wygenerować prezesowi zacny wynik oglądalności. Może zatem do teściów na obiad albo do babci na drożdżówkę? Przecież tam też jest telewizor! W każdym razie umowna stówka na niedzielne zbytki nie zostanie wydana. Jej początkowa moc potencjalna, po skumulowaniu nabierze tej z gatunku kinetycznych i to w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Zakładając, że pięćdziesiąt takich stówek da w ciągu roku dobre pięć tysięcy, a tak puchnących puzder naliczymy w Polsce jakiś milion, to w skali kraju z niewinnej stówki robi się pięć miliardów złotych, z którymi coś trzeba będzie zrobić. Przesadzam? Jak czytam w raporcie PwC, w wyniku wprowadzenia obostrzeń w niedzielnym handlu obroty samych tylko sieci handlowych mają spaść o 10 miliardów złotych rocznie. Mowa tu tylko o sieciach handlowych, a pamiętajmy, że to nie tam wydaje się na zbytki!

Pieniądze będą więc spore i z pewnością ich nie zabraknie choćby dzięki programowi 500+, który od dwóch lat pobudza perystaltykę Półwyspu Helskiego treścią ludzką i to w ilościach nadprzyzwoitych. O bytowaniu nowych gości nad polskim morzem z nieskrywanym obrzydzeniem donoszą regularne bywalczynie polskiej riwiery.

Hel, plaża
Hel, plaża

Jak donosi zniesmaczona Dorota Zawadzka, wspierana głosem zdegustowanej Agaty Młynarskiej, beneficjentki 500+ mają za nic konwenans i ubrudzone fekaliami dzieci bezceremonialnie myją w morzu, a beneficjenci w piwnej ciąży biorą wydmy za świetne miejsce na kupę.

Ciekawość turystyczna ma to do siebie, że, o ile tylko zasobność portfela pozwala, rośnie z czasem. Oba czynniki już działają – czas leci, a portfel puchnie. Jeśli zgromadzi się w nim niewydana okrągła sumka, otworem dla nowo namaszczonych turystów stanie nie tylko poczciwa Łeba, Ustka, czy Jastarnia ale też destynacje egzotyczne. Za kilka tysięcy można się tam wyprawić całą rodziną i to na dwa tygodnie albo lepiej, a do tego wesoło spić się w czarterze.

Dokąd? Tanie i modne są dziś destynacje arabskie, na przykład Turcja czy Egipt. A jak Szarm el-Szejk się znudzi, to czemu nie wybrać się do Tel Awiwu, skoro okraszone roznegliżowanymi modelkami reklamy tego kierunku lecą nawet przed samiutką Koroną królów a o rosnącej popularności Izraela wśród polskich turystów donosi też i najświeższe wydanie Pytania na śniadanie Pytania na śniadanie?

Kącik na Helu - dla niewymagających
Kącik na Helu – dla niewymagających

W imię Boga i rodziny na tradycyjnie mądrym po szkodzie Polaku suto zarobi zatem Arab i Żyd. A kasjerka? Może jednak w końcu weźmie to mieszanie betonu.

  1. Kompletne brednie i muszę Cię, arturze kolejny raz zganić. Jako Nacjonalista i Korporacjonista, zaciekły anty-Liberał (i anty-Socjalista, także). Takich liberalnych bredni już nie chcę mi się juz po prostu czytać.
    W Liberalizmie, jaki ćwiczymy od prawie 30 lat, nie ma żadnej wolności. Podobnie jak w Demokrakcji nie ma nic z „rządów ludu”, a w Kapitalizmie nie ma nic „wolności bogacenia się”. Co by nie mówic, to Korporacjonizm Chrześcijański jest niczym więcej jak „prawdziwą wolnością”. Kto nie wierzy, niech przeczyta Nowy Testament, ja, mimo swojej nie-wiary uczyniłem to już jakiś czas temu.
    Od tego jest Niedziela, aby była wolna! Taki powinien być nakaz i koniec kropka. Ci, którzy pracują w niedziele, powinni być sowicie wynagradzani. I tak, handel w niedziele czy jakakolwiek inna działalność gospodarcza, powinna być, w jakimś tam stopniu legalna. Ale oczywiście pod warunkiem wysokich płac. I tak, kasjerka w sklepie, na stacji benzynowej czy w punkcie gastronomicznym, powinna dostawać 2 razy wyższą stawkę godzinową.
    Handel w niedziele, ten wielkopowierzchniowy jest kompletnie niepotrzebny. Ja robię zakupy, na tygodniu, robię je małe, bo mało konsumuje. A mało konsumuję, bo gardzę konsumpcjonizmem i obecnym, zdechłym Liberalizmem. Dla mnie cenią się wartości Korporacjonizmu, czyli ZGODA Z NATURĄ I PORZĄDKIEM NATURALNYM. A porządek naturalny jest taki, że KAŻDEMU NALEZY SIĘ CZAS ODPOCZYNKU. W Islamie czy Judaizmie, jest od tego Piątek,w tradycji Chrześcijańskiej, tj. w Europie, w Polsce, takim dniem jest Niedziela. I tu koniec dyskusji. Liberalne pomioty nie mogą w nieskończoność wić swoich bredni.
    ,MNIEJSZOŚC MUSI PODPORZĄDKOWAĆ SIĘ WIĘKSZOŚCI, TAKIE JEST ODWIECZNE PRAWO NATURY.
    Tak więc, poproszę o referendum w tej sprawie, jako Korporacjonista , Nacjonalista i zwolennik „cała władza w ręce Narodu”, podporządkuje się bezwględnie każdej decyzji podjętej przez Naród.

    • Hehe bardzo sluszne argumenty panie Jakubie J. Zastanawiam sie tylko jak rozumiec zdanie, ze mniejszosc (kasjerki) maja sie podporzadkowac wiekszosci (klienci) yyy, wroc! To na odwrot! Zawsze wszystko pomieszam! A poza tym obnoszenie sie nacjonalizmem jest niesmaczne, Pan wybaczy.

  2. Dodam, że jako Germanofil, patrzę na naszego zachodniego sąsiada i po raz kolejny widzę, że „warto uczyć się od Niemca”. Szczególnie od Bawarczyków, katolickich tradycjonalistów, którzy są jednymi z najbogatszych narodów (bo właściwie, Bawaria to coś prawie, jak „naród”)w Europie.
    W sąsiednich Czechach, przegniłych moralnie, gdzie kościół znaleźć równie trudno, jak w Polsce mecze, sklepy pracują codziennie, w tych samych godzinach, mniej więcej od 6 rano, do 21-22 w niedziele. Choć w niedziele, gospodyi gastronomia działają w dosyć dziwacznych godzinach. Po 21 można kupić co najwyzej piwo. Mówię tu o prowincji.

    • Nacjonalista Germanofil… jest pan wysoce skomplikowanym osobnikiem panie JakubieJ 🙂 Mam nadzieje, ze tortu pan nie zamowil…

      • To, ze lubię „germańskość” nie tworzy ze mnie słowiano-foba. Wręcz przeciwnie.
        Jakby nie było, to Niemcy, podobnie jak Szwedzi czy Norwegowie są z nami, mocno spokrewnieni genetycznie.
        Co do „tortu”, to nie komentuje. Kabaret pod nazwą „naziole w lesie”, uważam za nie tylko śmieszny, co po prostu żałosny. Ot, typowe odsuwanie umysłów od problemów jakie przed Polską stoją w nadchodzących latach i dekadach (czyli powolne wymieranie Polaków, zalew Polski przez imigrantów, nie tylko ze Wschodu, degrengolada gospodarcza, itp).

  3. To, kto i kiedy robi zakupy nie ma nic do rzeczy. Galimatias, jaki wprowadzi to nowe prawo będzie trudny do ogarnięcia. Po co kasjerce wolna niedziela, skoro będzie na kasie w sobotę do 23.45 a potem w poniedziałek od 0:45? Chyba żeby odespać. Oczywiście, za pracę w niedzielę należy się odpowiednie wynagrodzenie , absolutnie tak. Może nawet powinno się doliczać jakiś procent do rachunku wystawionego w niedzielę (swoją drogą kto wie, czy nie byłby to skuteczny sposób do zniechęcenia sporej części konsumpcjonistów do niedzielnych zakupów). Zaś jeśli chodzi o referendum, nastroje konsumenckie już teraz, przed wprowadzeniem częściowego zakazu, pokazują, że wolne niedziele wygenerują potężny głos społeczny. Zresztą tak właśnie było na Węgrzech. Tam handel działa teraz bez jakichkolwiek ograniczeń. Jakiś czas mieszkałem w Austrii, oni mają tam wolne niedziele ale też i sobotnie wieczory (handel kończy się około 18.) – sobotnie doświadczenia zakupowe wspominam jako jeden wielki koszmar. Niemcy i Francja majstrują przy przyklepanych dawno przepisach i wymyślają, jak by tu uruchomić niedzielny handel (np we Francji zakaz nie obowiązuje w miejscowościach turystycznych, a tak się składa, że jako turystyczną miejscowość uznano Paryż – i wszystko tam jest otwarte). Pamiętajmy, że od 30 lat w niedziele handel u nas działa, dla sporej części narodu to całe życie albo i więcej. Antycypować teoretycznie można, ale poczekajmy na część praktyczną.

    • Nie widzę żadnych „głosów potępienia” tego przepisu. Ja patrzę na POLSKĘ, a nie na Warszawę czy inne duże miasta, gdzie ludzie od konumpcjonizmu, zachowują się jak zupełne zwierzęta. Niestety, z Polaków, w ciągu 30 lat, Liberalizmu i Kapitalizmu, zrobiono gorsze bydło, niż za PRL. Narodu Polskiego już nie ma. Jest jakaś zwykła, liberalna hołota, gdzie „każdy sobie, rzepkę skrobię”. Chaos i anarchia, zero porządku. A ja jestem zwolennikiem cywilizowanego, uporzadkowanego świata, opartego o NATURALNY PORZĄDEK.
      Francja to kraj zdegenerowany moralnie, dopiero budzacy się po dekadach niszczenia przez Lewicę i Prawicę. To, że Francja zaczyna majstrować przy przepisach, pokazuje, że pewne patologie są i ktoś je zwalcza. Ale do wyleczenia Francji, Niemiec, podobnie jak i Polski, potrzeba ODBUDOWY MORALNEJ. POWROTU DO NORMALNOŚCI.
      Ja, w niedziele nie potrzebuje robic zakupów. Poza tym, jako zwolennik e-commerce, uwazam, ze można kupować przez internet, wszystko. O każdej porze dnia i nocy, kurier czy dostawa ze sklepu, może przywieźć nam, co chcemy, pod dom. W wielu krajach, tworzy się „przydomowe paczkomaty”, gdzie kurier przywozi jedzenie czy inne, świeże produkty.
      Jestem za ewolucją gospodarczą,a to z czym mamy do czynienia dzisiaj, to jedna wielka patologia. NIEDZIELE JEST OD ODPOCZYNKU, TAK BYŁO ZAWSZE I TAK MA BYĆ.
      Niech sobie ludzie idą do lasu, w niedziele, niech odpoczną na łonie natury. A nie zachowują się jak bezmózgowe bydło, na pasku Demo-Liberalizmu.

        • Jakby co to chodzi o te twoje nacjonalistyczne wywody a nie o fakt potrzeby odpoczynku w niedzielę. Tak jakbyś nie zrozumiał.

          • Moje poglady to moja prywatna sprawa. Poza tym, jestem Korporacjonistą, nie tylko Nacjonalistą.
            Jak dla mnie, każdy może sobie wierzyć w co chce. Ja na pewno, nie jestem zwolennikiem obecnego, ani poprzedniego ustroju, ani Kapitalizmu, ani Socjalizmu.

  4. A mnie jako przedsiębiorcę ( mikro:) bardzo wkurza majstrowanie państwa w tym zakresie. Jeżeli ja jako przedsiębiorca mam ochotę mieć firmę otwartą od 2.00-5.00 w nocy i znajdę pracowników i znajdę klientów to w czym problem?? Podatki płacę – płacę, Kodeksu pracy przestrzegam to WARA.

  5. Tak samo jak obnożenie się z homoseksualizmem czy konsumpcjonizmem. Brzydzę sie jednym i drugim i mam do tego 100% prawo. Nacjonalizm to podstawa polskiej myśli politycznej. Bez Dmowskiego nie byłoby Polski. Pan wybaczy, ale pluje na to, co mają demoliberałowie i zwolennicy obecnego reżimu, do powiedzenia.
    Nie wiem co pan ma do powiedzenia z tymi kasjerkami. Kasjerki to tylko pracownice, podobnie jak ochrona sklepów czy personel administacyjny. Poza tym, jeśli spojrzeć na centra handlowe, to faktycznie największe zakupy ludzie robią w sobotę i piątek. Ja, czasami zaglądam do lokalnego centrum handlowego, w niedziele, gdy idę na niedzielny spacer. Ale jak dla mnie, niedziele jest dniem wolnym, dniem relaksu i dniem przemyśleń, także filozoficznych.

  6. A mnie, jako ex-przedsiębiorcę (internetowego)wcale to nie wkurza. Uważam, ze dla dobra nas, drobnych, powinno się robić wszystko, aby wielki kapitał zwyczajnie z Polski wykurzyć. Ja nie chcę ani dyskontów, ani hipermarketów, interesuje mnie odtworzenie handlu spódzielczego. I postawienie na drobny handel, w tym internetowy.
    Bez aktywnej polityki państwa, tu się nie obędzie. W takiej, bądź co bądź, cywilizowanej gospodarczo, Norwegii, państwo aktywnie miesza się w procesy gospodarcze, jest zakaz handlu w niedzielę. I nikt z tego szumu nie robi, zarobki w Norwegii należą do najwyższych na świecie.
    Podobnie jest w Szwajcarii, gdzie robi się wszystko, aby wspomagać rozwój kooperatyw i drobnego handlu, przy jednoczesnym protekcjonizmie, w zakresie handlu zagranicznego.
    Poza tym, to prawo nie jest żadnym zakazem. Ono jest źle skonstruowane. Powinno to być OGRANICZENIE HANDLU W NIEDZIELE, A NIE ZAKAZ.

  7. Poczytałem co nieco o tych przepisach i muszę przyznać, że dziwne, że w ogóle to ludzie krytykują. Ograniczanie handlu wchodzi od marca, początkowo pierwsza i ostatnia niedziela, potem stopniowe ograniczanie.
    Faktycznie, przepisy muszą być jeszcze zmienione, aby nie było takich patologii, o których pisał Artur, że ktoś pracuje do 23.59 w sobote, a potem startuje o 0.01 w poniedziałek. Ograniczenie handlu powinno być doprecyzowane, tak aby handel kończył się np. w sobotę o 22, a zaczynał w poniedziałek o 6. Ludzie mają prawo sie wyspać.
    Teza o „szkodliwym wpływie na gospodarkę” jest tak absurdalna i śmieszna, że trudno to w ogóle komentować. Przecież handel cierpi na decicyt pracowników, brakuje ok. 50-100 tysięcy etatów w handlu, w całej Polsce. Jak ograniczenie handlu ma niby uderzyć w pracowników? Klientom będzie lepiej, bo w końcu skrócą się kolejki, ludzie będą mieć wolną niedziele, częściej będą robić zakupy na tygodniu, a kolejki na tygodniu będą krótsze, bo pracownicy z niedzieli, zostaną przesunięci na tydzień.
    JAKIM DEBILEM, TRZEBA BYĆ BY TEGO NIE ROZUMIEĆ? Liberałem, oto odpowiedź.

  8. Jakubie, ja wiem, że wierzysz w rdzeń polskości i jego wrodzone obrzydzenie dla zachodniego konsumpcjonizmu, dlatego wklejam link z Lidla z Zamościa

    https://www.youtube.com/watch?v=GnlKZpX97J4

    bo gdybym nie wierzył, to wkleiłbym link z Lidla z Krakowa

    https://www.youtube.com/watch?v=JNS3opMhlio

    a gdybym chciał być już w ogóle złośliwy, to wkleiłbym Biedronkę

    https://www.youtube.com/watch?v=zGv4yoob79M

    🙂

    dodam tylko, że wszystkie promocje tygodniowe ważne od poniedziałku można już zgarniać w niedziele między 18.00 a 19.00, bo wtedy są już wyłożone w oczekiwaniu na poniedziałek – tanie gratis-info dla czytelników, którzy akurat lubią takie gadżety – ale od momentu zakazu handlu już nieważne, bo w niedzielę sklep będzie zakmnięty; wówczas pozostaje czatować przed wejściem od rana w poniedziałek 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―