Pewnie cały tydzień zastanawialiście się, od czego zaczniemy kulinarną podróż do smukłości. Może od złota Inków amarantusa? Może od odkrytego na nowo orkiszu? A może od magicznej jagody açaí? Skądże! Miało być smacznie i szybko, więc zaczynamy od fasoli! A na przekąskę podamy zaskakującą kiszonkę.
Po fali pomyj wylanych na poczciwą i z założenia niezłą, choć ostatecznie zupełnie zdziadziałą, fasolkę po bretońsku, fasola skarlała nam do tego stopnia, że najpopularniejsza jej odmiana w Polsce to fasola mung jadana w formie tzw. nudli sojowych w chińskich fastfoodach. Skoro zatem tylko nadarzyła się okazja, poczułem się w obowiązku przywrócić fasoli należny jej blask, bo nie tylko jest zdrowa i smaczna, ale i wszechstronna. Zawiera lekkostrawne białko oraz fosfor, wapń i potas. Co prawda niektórzy narzekają, że po fasoli rzekomo cierpią na wzdęcia, ale podam i na to radę.
Najpierw śniadanie
Zanim jednak zjemy coś z fasoli na lunch i kolację, koniecznie pamiętajmy, aby rano zjeść śniadanie. Można przygotować sobie jakąś fasolową pastę do razowca, ale tę przygotujemy innym razem. Zbyt dużo fasoli naraz mogłoby przywiać nudę, a tego nie chcemy. Dlatego na śniadanie zjemy pasty twarogowe. Jeżeli będziecie ją smarować na chlebie, powinien to być chleb żytni z pełnego przemiału, w żadnym razie nie pszenna bułeczka. Przygotowanie past jest banalne – twaróg rozgniata się widelcem i wrzuca się do niego dodatki. Proponuję przygotować jedną pastę na kwaśno, na przykład z siekanymi kaparami i ogórkiem konserwowym, drugą na ostro, na przykład ze świeżo mielonym pieprzem i siekaną cebulą, a trzecia niech będzie łagodna – z siekanym koperkiem, natką lub szczypiorkiem, albo z całą tą siekaniną naraz. Do past można dodać nieco niskotłuszczowego jogurtu, a wszystkie trzy przygotować sobie na zapas i przechowywać w lodówce. Najlepiej będą smakować, gdy smaki się przegryzą.
Lunch i kolacja
Pierwsze fasolowe pytanie: kupić suche ziarna czy fasolkę w puszcze? Jedna i druga będzie dobra, choć w segmencie suchych ziaren jest znacznie większy wybór niż na półce z fasolą w puszkach. Warto zauważyć, że fasola ugotowana w warunkach domowych ma niższy niż konserwowa wskaźnik IG (odpowiednio 35 i 40), do tego jest smaczniejsza, więc jednak lepiej ugotować ją samemu. Naprawdę nic w tym trudnego, bo fasola gotuje się sama. Trzeba ją rano namoczyć, a wieczorem można ją już gotować. Gdy woda w garnku zawrze, należy zmniejszyć ogień do minimum, przykryć garnek pokrywką i udać się na dowolny relaks. Po godzinie-dwóch (w zależności od ziaren) fasola będzie ugotowana. I od razu obiecana porada – do garnka z fasolą wrzućcie cząber albo ziarna kopru – działają rozkurczowo. Rozkurczowe czary-mary będziemy też czynić przy doprawianiu potraw z fasoli, zatem wzdęć mogą się obawiać jedynie kontestatorzy ziołowej magii.
Oczywiście warto ugotować od razu więcej fasoli, niż potrzeba do jednego dania. Niewykorzystaną część można włożyć do lodówki, a za dzień lub dwa wykorzystać do kolejnych potraw. Ja fasolę ugotowałem z dodatkiem włoszczyzny, liścia laurowego i ziela angielskiego, a z pozostałego wywaru, w którym zostawiłem trochę ziaren, przygotowałem zupę fasolową – dodając tylko soli, pieprzu, cząbru i nieco octu jabłkowego. Jeśli masz ochotę, możesz do garnka wrzucić trochę białej kiełbasy i pierwsze danie masz gotowe.
Na moim stole pojawiły się też trzy fasolowe dania główne, które jadłem na przemian na lunch w biurze i na kolację w domu. Wszystkie można jeść na gorąco i na zimno, można też je odgrzać w piekarniku, opiekaczu, a w ostateczności także w mikrofalówce. Pierwsze z ich jest zupełnie proste – na odrobinie masła i oliwy przesmażyłem siekany czosnek, wrzuciłem ugotowaną fasolę, doprawiłem solą i pieprzem oraz majerankiem, skropiłem octem jabłkowym. Zjadłem wszystko od razu, choć planowałem zabrać trochę następnego dnia do biura. Musiałem zatem przygotować coś innego, a że miałem pod ręką nieco mrożonej mieszanki warzywnej, wrzuciłem ją na patelnię, dodałem rozdrobiony czosnek, ugotowaną fasolę i trochę koncentratu pomidorowego. Doprawiłem chili i tymianek, rozprowadziłem wodą. Całość przełożyłem do naczynia do zapiekania, a na drugi dzień naczynie wstawiłem do biurowego opiekacza i zapiekaną fasolę zjadłem na lunch. Jeśli nie macie pod ręką opiekacza, możecie zapiec danie w domu a na drugi dzień zjeść je na zimno – takie też jest dobre.
Jeśli macie ochotę na wariacje na temat fasoli z czosnkiem i majerankiem z patelni, którą ja przygotowałem na maśle i oliwie, możecie przesmażyć ją na pokrojonej w kostkę gotowanej szynce albo wędzonce oraz siekanych porach. Wegetarianie z powodzeniem mogą zamiast szynki dorzucić smażone na maśle pieczarki – wówczas lepiej pominąć czosnek. Jadłem też i taką wersję i byłem zachwycony.
Na koniec polecam fasolę duszoną w pomidorach ze szpinakiem. Na rozgrzaną mieszankę masła i oliwy wrzućcie siekany czosnek, po czym dodajcie mrożony szpinak w liściach. Gdy szpinak zmięknie, dodajcie puszkę siekanych pomidorów i ugotowaną fasolę, doprawcie solą, pieprzem, ostrą papryką albo chili i sporą szczyptą mielonego kminku. Nie bójcie się kminku, pięknie wpisze się w bukiet dania i, podobnie jak zioła, zadziała rozkurczowo na tych, którzy poczują się rozdęci.
Każde z moich fasolowych propozycji można urozmaicić kawałkami dowolnego mięsa albo kiełbasy. Jest to w zupełności zgodne z zasadami metody Montignac. Jednak proponuję przez ten tydzień, a może i dwa następne, powstrzymać się od niepotrzebnego opychania się mięsem i wykorzystać ten czas na swojego rodzaju mięsny detox. Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że fasolowe dania, które stawiam na waszym stole w nadchodzącym tygodniu, są o wiele smaczniejsze bez mięsa niż z nim. Fasola skutecznie broni się sama, a z dodatkiem oliwy, masła i ziół oraz warzyw i grzybów smakuje wręcz doskonale.
Przekąski między posiłkami
Idąc za głosem Montignaca można do woli przekąszać sobie kabanosem, kawałkiem kurczaka, marchewką albo nawet naszą pastą twarogową ze śniadania. Ja jednak proponuję rozejrzeć się wokół i poszukać sobie czegoś ciekawszego. W tym tygodniu przesiedzieliście w kuchni już wystarczająco długo, więc nie będziemy przygotowywać żelaznych zapasów bezkarnej przekąski. Podczas najbliższej wizyty w Auchan zatrzymajcie się za to przy stoisku z kiszonkami. Znajdziecie tam kiszone patisony w solance sprzedawane w półkilowych opakowaniach. Kupcie sobie od razu kilka opakowań – kiszone patisony są fantastyczne, a nadto świetnie będą pasować do naszych dań z fasoli. Solanka jest wyrazista, wypijcie ją zatem, a pomoże w oczyszczeniu organizmu.
Tych, którym smakowało, zapraszam na kolejny odcinek zdrowej biesiady w następny czwartek. Tymczasem jedzcie i pijcie do woli, stół zastawiony!
Mniam! 🙂
Pasty ze strączków są u nas na porządku dziennym, bo On nie tyka twarogów (nie wie co dobre). Smakują świetnie, sycą na długo, problemów z trawieniem nie ma, same plusy 🙂
Wmieszać mu twarogu do klopsika (jeśli jest mięsożercą do mielonego a jeśli jaroszem do jakiegoś kalafiorowego) – gdy cmoknie nad konsystencją i ciekawym, trudnym do zidentyfikowania, akcentem smakowym, wyjawić winowajcę 🙂 O pastach strączkowych jeszcze też będzie, ale nieco później.
Mr Bean zawsze w modzie
Chciałem nawet dodać jakiś filmik, ale ostatecznie nie dodałem, ale zgoda – klasyka zawsze w modzie 🙂
W mojej kuchni fasola była ,jest i będzie .
Ja tez lubię fasolę z cząbrem, a te propozycje są wyśmienite!
Przydałoby się schudnąć!
Chudnięcie następuje, choć dość wolno, ale przede wszystkim ciało młodnieje, dusza szaleje, bo jakże może być inaczej skoro jest zdrowiej i lżej ale wciąż smacznie i do syta 🙂
Fasola jest uniwersalna i powszechnie lubiana – to jedno z niewielu cudów natury, który łączy mięsożerców, jaroszy a nawet wegan. Zdecydowanie należy jej jadać więcej na co dzień
Jeżeli do gotowania fasoli użyje się wodę w której się moczyła np. przez noc to nie powoduje wzdęć , kiedyś to usłyszałam i zawsze tak robię.
o tak! dziś piękny Jaś zatańczy u mnie na talerzu…