Mięsny jeż i dobrostan niosek

Niewykluczone, że już w tym roku z przeciętnych wielkanocnych stołów przeciętnego widza ponadprzeciętnie zainteresowanego przeciętnymi programami telewizyjnymi półmiski z jajami zastąpiły platery z mięsnymi jeżami.



Zrobiło się matrixowo. W ostatnich tygodniach jaja podrożały ponaddwukrotnie, co natychmiast znalazło odzew w mediach i to zarówno w programach całkiem poważnych, jak i tych jakby nie z tej ziemi. Tadeusz Mosz w swojej audycji „Kto za to zapłaci” usadził obok siebie ekologa i przedstawiciela właścicieli kurzych ferm, którzy, miast wyjaśnić wkład reprezentowanych przez nich kręgów w nagły wzrost cen, poczęli nawzajem się obrażać i przekrzykiwać. Niewiele wyjaśniwszy, doprowadzili czas antenowy do wyczerpania. Do tego na zakończenie programu zza kadru ozwał się głos Joanny Senyszyn, najwidoczniej siedzącej na widowni, która obwieściła, że producenci jaj podcinają kurom ścięgna, co pozostawiło widza w osłupieniu absolutnym.

Równie ciekawie jest po drugiej stronie medialnej mocy, w programach telewizji lokalnych. Zaindagowana przez reporterkę malborskiej telewizji klientka ulicznego sprzedawcy jaj za wzrost cen natychmiast obwiniła rząd – biorą sobie po czterysta tysięcy, jej rzucając marne sześćet złotych. Sobie tylko znanym sposobem wyliczyła naprędce, że skoro jaja podrożały dwukrotnie, to zamiast dwóch, zje pół. Sama reporterka też nie mogła połapać się w rachubach, nie dowierzając, że jajka kosztują jednak faktyczne 60 groszy a nie zakładaną przez nią złotówkę. Na nic zdały się zdawkowe zeznania ulicznego sprzedawcy, który w złotówkę za jajo nie wierzył, no chyba że u pośrednika. Dążąc do odnalezienia prawdziwej prawdy, reporterka pobiegła na malborskie targowisko, w nadziei odnalezienia tam bezwzględnych dealerów jaj oferujących je w cenach wystarczająco bulwersujących. Jaj po złotówce nie było, pytanie z tezą ośmieszyło zatem tezę, bo przecież nie reporterkę, skoro jednak materiał wyemitowano.

Tymczasem medialny szum wokół jaj zdaje się przenikać intensywna woń wieprzowiny. Z ust do ust, jak Polska długa i szeroka, niesie się po kraju wieść o mięsnym jeżu. W ostatnich tygodniach słyszałem o nim na przeróżnych spotkaniach o tematyce kulinarnej, podczas których temat rzucano hasłowo, porozumiewawczo mrugając okiem. Początkowo hasło lekceważyłem, ale skoro i sam Szymon Majewski podjął go w swojej radiowej audycji, postanowiłem bliżej zainteresować się sprawą.

http://www.youtube.com/watch?v=f8oR8-dQFjE&feature=related

Tym, którzy jeszcze nie mieli okazji usłyszeć o mięsnym jeżu, wyjaśniam, że chodzi o plater pokrojonych w grube plastry tanich wędlin i wetkniętych między nie kawałków parówek, które pokazano w inscenizacji z pogranicza reality show i udawanego dokumentu „Pamiętnik z wakacji”. Serial opowiada odgrywaną przez naturszczyków historię Beatki i Henia, którzy spędzają czas na zastawionych plastikowym umeblowaniem tarasach turystycznych hotelików gdzieś na południu Europy. Mięsny jeż, czyli potrawa przygotowywana w domu Beatki od pokoleń, którą Henio uwielbia do tego stopnia, że aż śpiewa na samą myśl o niej, to medialny majstersztyk, który do tego stopnia podmalował blade i pospolite oblicze serialu, że jego bohaterowie nagle stali się szeroko rozpoznawalni nawet wśród tych, którzy serialu nie oglądają. Sam mięsny jeż ma nadto wszelkie cechy po temu, aby stać się memem, czyli żyjącym własnym życiem hasłem powtarzanym wszędzie i przez wszystkich w oderwaniu od jego pierwotnego znaczenia, którego, cóż, i tak nie ma.

W sieci jest już przepis na mięsne jeże, jest i specjalna mięsnojeżowa strona. Idę o zakład, że pośród rzesz wielbicieli Beatki i Henia znajdzie się żelazne grono tych, którzy przygody tej pary biorą na tyle na serio, że faktycznie włączą przygotowywanego od pokoleń mięsnego jeża do kanonu także i swojej domowej kuchni. A skoro tak, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mięsne jeże na stałe zagościły na polskich stołach wielkanocnych, zwłaszcza u tych przeciętnych zjadaczy jaj, których stać dziś już nie na dwa, a zaledwie na pół.

Pocieszenia nie będzie, taniej już było. Jaja podrożały w ślad za poniesionymi przez właścicieli kurzych ferm kosztami przystosowywania klatek do wymogów wytycznych unijnych urzędników, którym dobrostan niosek od lat leżał na sercu. Ale uwaga, także i mięsny jeż może być wkrótce droższy – od przyszłego roku unijni urzędnicy zamierzają zająć zdecydowane stanowisko w sprawie dobrostanu trzody chlewnej, co nie pozostanie bez wpływu na ceny wędlin. Jest jednak i na to rada: szynkę można zastąpić salcesonem a salami kaszanką. Tanie parówki do mięsnego jeża specjalnie nie podrożeją, wieprzowiny w nich nie ma od dawna.

Mięsny jeż – więc go zjesz, ty go zjesz!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―