Ciężarna, Tesco i kogo bzyka Sklepowicz?

Ona w ciąży z talerzem nad nim, siedzącym przy stole – taki obrazek z billboardu wystarczył, aby feministki poczuły się obrażone i przypuściły hejt na sklep

fot. Anka Adamczyk (facebook.com)
fot. Anka Adamczyk (facebook.com)

Właściwy naszym czasom poziom publicznej debaty niebezpiecznie zaczyna przenosić się na tę prywatną, także przy stole. Szerokim echem odbiła się ostatnio marketingowa inicjatywa sieci hipermarketów Tesco i choć problemu by nie było, bo i marketing żywi się właśnie kontrowersją, to jednak tym razem kontrowersję sfabrykowano, ideologizując przy okazji zwykły marketingowy przekaz.

"Crucified" - Army of Lovers
„Crucified” – Army of Lovers

Półprawda, manipulacja i intelektualna żenada ostatnich lat najczęściej przypisywana jest tej części polskiego stołu, która miłość bliźniego ilustruje nienawiścią do obcych. Miast dyskretnie chrząkać, głośno beka, ale Boże broń po lewackich ośmiorniczkach – na te plwa. Beka kulturalnie i nigdy w kościele, ewentualnie już po – w szczególności po kebabie wieńczącym niedzielny relaks pomszalny w hipermarkecie. To właśnie ta grupa, która klaszcze równie chwacko w rajanerze po lądowaniu, jak i przed telewizorem przed dwudziestą oraz gdy ta minęła. Część męska chętnie zapuszcza wąsy w solidarności z tymi, którzy nie robią zakupów w niedzielę, bo skoro mają żony, to sami nie robią ich w ogóle.

Oczy tych, którzy w oglądzie współczesności dostają oczu pląs, obracają się o sto osiemdziesiąt stopni w lewo i kierują ku rozlokowanym na przeciwnym biegunie intelektualnym depozytariuszom prawdziwej prawdy. Prym wiodą tam od lat wieszczące koniec męskiej dominacji i nadejście rządów matriarchatu feministki, które – jako szczególnie dziś uciemiężone – mienią się kremem-freszem-de-la-kremem wolności. Rolę żony rozumieją one zupełnie inaczej niż zawąsieni tradycjonaliści, bo skoro ma być równouprawnienie, to zajmująca dotąd miejsce drugie kobieta powinna być teraz na pierwszym.

Drogie Tesco Polska, co wami kierowało przy wyborze tego zdjęcia?! Czy tam u was to już nikt nie myśli?!Fot. za Ola Strykier-Danecka

Opublikowany przez Anka Adamczyk Piątek, 6 października 2017

Przy okazji skandalu wokół reklamy Tesco, w której feministki wytykają ciężarnej żonie podawanie mężowi kolacji, zalecając owej nie tyle niepodawanie ile oddanie się indywidualnej konsumpcji z pominięciem partnera, zacząłem się zastanawiać, po co feministkom w ogóle mąż. Wszak odpowiedź na pytanie zadane na odwrót – czyli po co mężom żona, została przez nie już udzielona – aby podawać tyranom niewolniczą kolację.

Michele Bravi - Solo Per Un Po' (kadr)
Michele Bravi – Solo Per Un Po’ (kadr)

Sporo zrozumiałem po płynących zza feministycznych stołów komentarzach, w których druzgotano Tesco za uznaną w tych kręgach jako zniewagę bezczelną śmiałość pokazywania na billboardzie stojącej przy zastawionym stole kobiety w ciąży oraz siedzącego przy tymże stole mężczyzny. Sytuację staksowano błyskawicznie, skutkiem czego, bez znaczącej refleksji, w sieć popłynął komunikat, iż sieć odwołuje się do niskich idei, a promując siebie, promuje przede wszystkim stereotyp kobiety-niewolnicy, która jako pani domu usługuje mężczyźnie, a zatem panu, mimo tego, że jest w ciąży! O Boże – pomyślałem, choć może powinienem pomyśleć – o Bożeno! – wszak ponoć Bożena jest kobietą – kobieta w ciąży stoi z talerzem! Może rzeczywiście powinna spocząć?

fot. Camila Cordeiro
fot. Camila Cordeiro

Rzecz postanowiłem spenetrować nie tyle dlatego, że zachciało mi się podważać zasadność śmiałego stwierdzenia o kobiecości Bożeny, ani też nie dlatego, iżbym nigdy nie widział kobiety w ciąży stojącej z talerzem i to nad mężczyzną siedzącym przy stole, ale dlatego, że wystarczy rzut oka na kontestowaną treść, aby stwierdzić, że coś tu nie gra.

Faktem jest, że kobieta stoi przy stole, trzyma talerzyk z jedzeniem, jest w ciąży i przy stole siedzi mężczyzna. Faktem jest jednak ponadto, że mężczyzna w ogóle nic nie je, a tylko w mocno przerysowany sposób wpatruje się w trzymany przez kobietę talerz. Zawartość talerza zdaje się przy tym równie przesadzona, co mina mężczyzny – jest tam sporo przekąsek, można nawet odnieść wrażenie, że skomponowanych przypadkowo i połączonych ze sobą nienaturalnie. Kobiety w ciąży miewają zachcianki, ale żeby aż tak różnorodne? No właśnie – i na tym etapie analizy przerysowane zaskoczenie mężczyzny staje się bardziej zrozumiałe.

Michele Bravi - Solo Per Un Po' (kadr)
Michele Bravi – Solo Per Un Po’ (kadr)

Prezentowany obraz nie tyle nie odwołuje się do zmurszałych stereotypów kobiety-matki, która nawet w zaawansowanej ciąży nadskakuje swojemu mężowi, a pokazuje ową kobietę w zupełnie współczesnym świetle samowystarczalnej jednostki, która umie sobie poradzić nawet w ciąży a do tego umie o siebie zadbać, bo przecież korzystnie wygląda. Zamiast postawić talerz przed mężczyzną i pobiec do łazienki, aby zdjąć z włosów wałki i nastawić pranie, uda się do salonu, aby przekąską z sernika i śledzia zagryźć rozterki bohaterów jej ulubionego serialu.

Więcej z tego obrazu nie da się wyczytać, więc doprawdy zachodzę w głowę, czym faszerowane mustangi oburzone komentatorki raczyły wyprowadzić ze stajni logicznego postrzegania, by tak rezolutnie stwierdzić, iż przytoczony obrazek prezentuje mężczyznę obsługiwanego przez kobietę.

źródło: hopaj.pl
źródło: hopaj.pl

Obrazki mają to do siebie, że nawet jeśli są czarno-białe, część obserwatorów może odbierać je za bardziej białe, a część za bardziej czarne i to mimo tego, że proporcja bieli do czerni nie ma dla ich interpretacji żadnego znaczenia.

Owszem, dyskusję można prowadzić z perspektyw różnych stołów i dobrze, bo dzięki temu świat ma przymiot różnorodności. Niemniej w kontekście oburzenia przedstawicielek świata postępowego, które w przeróżnych przejawach swojego protestu kontestują intensywnie dziś rozświetlane światy ciemnogrodów, zaczynam się zastanawiać, czy mają one rzetelne podstawy, aby stawiać ciemnogrodzianom jednostronny zarzut hołdowania bałwanom półprawdy i manipulacji.

Trzeba przy okazji zwrócić uwagę, że z drugiej strony tego medalu wyziera znacznie czarniejsza reszka. Oto mało zrozumiałe dla szerokiego grona tradycyjnych odbiorców przejawy oburzenia tych, którym ulica i zagranica bliższa jest niż stanik i spódnica, to doskonałe paliwo dla wszelkiej maści chamów, którym zdaje się, że skoro postępowa kobieta w imię obyczaju przed fotoaparatem demonstracyjnie oddała mocz na środku ulicy i to na stojąco, to mężczyźni mogą teraz też oddawać mocz na obronę obyczaju, sami mieniąc się przy tym jego obrońcami. W imię tej, jak mniemam, obrony wypowiedział się niedawno pan Sklepowicz, który na temat obyczaju nie od dziś wypowiada się w podobnym duchu. Teraz srogo jednak przesadził a srom, którym się okrył, spłynął na niego w pełni zasłużenie.

Takie zachowanie należy określić nie tylko jako arogancko zuchwałe ale przede wszystkim jako bezsprzecznie bezczelne. Jednak pan Sklepowicz, zresztą podobnie jak i media nowego mainstreamu, w których czuje się on równie bezkarny jak margaryna w świętomarcińskim rogalu, doskonale kroi przekaz, w sposób niemal chirurgiczny kierując go do gremiów zawąsionych, udiskopolowionych i skebabizowanych, do których dotąd nikt jasnego przekazu nie kierował. A dziś nie rządzą przecież ci, który kosmopolitycznie perorują o sushi z certyfikacją pochodzenia wsadu, tylko ci, który klepią od rzeczy acz swojsko o, nie przymierzając, włochatej dupie Maryni. Zły to prognostyk na przyszłość, iż póki co nie znalazł się taki, który byłby w stanie zebrać obie grupy pospołu i zaproponować im takie kolacyjne menu, które nie tylko wszystkim zasmakuje ale które będzie dla wszystkich zrozumiałe.

Wracając do skandalu z ciężarną, okazuje się, że tym razem to hejtujące Tesco feministki zaniosły modły do bałwana-fejkniusa a w swoich emocjonujących eksplikacjach publikacji raczyły ewidentnie zwichrować przekaz. Nie zakładam przy tym, aby były głupie, choć w tym przypadku lepiej by było, gdyby były, bo jeśli nie są, to ich nacechowana ideologicznie interpretacja to wzorcowy przykład w pełni świadomego kłamstwa i celowego wprowadzania odbiorców w błąd.

A z kłamczuchami to nawet sałatki z zupek chińskich z majonezem nie chce się jeść.

  1. Boże! Co ze mnie za kobieta? Nie dość, że podaję strawę mężowi (w ciąży co prawda nie będąc), to podaję jeszcze w uniżowym ukłonie miseczki z jedzeniem kotom (o zgrozo samcom!) sztuk 2. Nie ma już dla mnie ratunku 🙂

  2. Pragnę sprostować. Awanturę rozpoczął Andrzej Saramonowicz. A feministkom mąż służy z reguły do zmywania naczyń. Żarcik taki. Jako feministka dodam od siebie, że chodzi nam o zmianę struktury rodziny z pionowej, hierarchicznej, na poziomą, opartą na współpracy i wzajemnym poszanowaniu. To się na ogół nie mieści w głowach ludzi patriarchalnych obu płci, przyzwyczajonych do życia według zasady „rule or obey”.

    • Rado Sauermann – nie wiem, może tak, bo może to kwestia pewnych predyspozycji płciowych bo jednak wiecej kobiet umie gotować a mężczyzn nie umie chyba się pan zgodzi? Po co kobietom wbijanie gwździ jak po prostu nie jest to moja bajka?

    • Arleta Ryhlik-Schulze. Proszę pani, nie odkrywam w sobie szczególnych predyspozycji do, dajmy na to, prasowania, albo mycia okien. Do wbijania gwoździ takoż. Wykonuję te czynności w miarę potrzeb, nie dlatego, że mnie szczególnie pasjonują, ale dlatego, że czasem trzeba coś wyprasować lub przybić. Sugerowanie, że trzeba mieć „pewne” (w domyśle damskie?) predyspozycje żeby ugotować coś prostego to przejaw czystej wody seksizmu. Mniej więcej 100 lat temu kobiety w naszym kraju otrzymały prawa wyborcze. Wtedy pojawiały się głosy czy to aby rozsądne. Panowie z troską pochylali się nad wątłością kobiecej kondycji umysłowej i nerwowej. A jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej zniesiono w USA niewolnictwo przy oburzeniu części społeczeństwa, że przecież Czarni nie są w stanie sami o sobie decydować. Nie namawiam pani do ciężkich robót młotkiem, ale proszę pomyśleć zanim następnym razem napisze pani o „pewnych” predyspozycjach.

    • Ja rozumiem że musimy walczyć o swoje ale nie możemy przecież nie zauważyć że inaczej zostałyśmy stworzone. Jesteśmy (zazwyczaj) mniejsze mniej umięśnione ale za to mamy inne dobre cechy. Kiedyś czytałam że kobiety są lepsze w sytuacjach społecznych i lepiej potrafią rozmawiać i się dogadywać. A panowie często chcą nam pomóc i przybić gwóźdź więc dlaczego mam to sama robić jak mogę w nagrodę za zawieszoną szafkę upiec makowiec i też będzie przyjemnie. Ja jestem za tym żeby wrócić do natury do naturalnych naszych ról. Oczywiśćie trzeba głosować a niewolnictwo każde jest złe więc są takie rzeczy że można robić jedno i drugie ale jednak trochę jest trudniej jak się naturze sprzeciwia. Chodzi o to żeby było łatwiej i wygodniej. Tak jak nast stworzyła natura (opcja dla niewierzących) albo Bóg. Nie chcę się kłócić i sprzeciwiać ideałom feminizmu ale ja poprostu nie rozumiem niektórych pozycji bo wydają się nienaturalne i w ogóle niesłuszne.

    • Jestem kobieta, to po pierwsze, po drugie moj syn swietnie gotuje. A mojemu mezowi prasuje koszle tylko dlatego ze mam wiecej czasu a on to sam swietnie potrafi i czasami fucze na niego kiedy automatycznie uwaza, ze mam gotowac w weekend.

    • Rzecz w tym , zeby ( pomijajac fizjologie) dokonywac mozliwie seiadomych wyborow a nie podlegac determinacjom spolecznym, historycznym czy kreacjonistycznym. I stawiac samemu sobie albo samej sobie po raz kolejny w zyciu te same pytania.

  3. Ciąża to nie choroba. Są triathlonistki- ciężarne nie rezygnujące z treningów, są nawet kobiety, które w 39 tygodniu ukończyły maraton !!
    Nie widzę w tym zdjęciu, nic złego. My kobiety mamy wolną wolę! Robimy, to co chcemy! Jeżeli uwielbiamy dla męża gotować i serwować pełne talerze na stół …. róbmy to! A jak nie … Nie róbmy !!

  4. Nie rozumiem w ogóle o co tu biega. Feministki, podobnie jak reszta skrajnej lewicy, marksiści wszelkiej maści to ludzie po prostu, chorzy na głowę. Z nimi nie ma co dyskutować, ich trzeba po prostu olewać (najlepiej) lub po prostu bić po mordzie (gdy wydziera z nich agresja). Uderzyć feministkę w mordę to żadna zbrodnia, wszak feministki uważają się za obojnaków, podobnie jak „antyrasiści”, uważają, że Murzyn z Afryki, może bez problemu zamieszkać w Finlandii, czując się tak samo, jakby mieszkał u siebie.
    Jako zdecydowany antydemokrata, gardzący liberalizmem, optuje jednak za pełną wolnościa. Tzn. jak te feministyczne ścierwo chce pluć, niech pluje. Ale niech się potem nie dziwi, że same „kobiety” o feministycznych poglądach, będą opluwane bądź nawet bite.
    Jak sobie pościelesz….tak się wyśplisz.

  5. Celem feminizmu, jest zastąpienie „rządów chłopów”, na „rzady bab”. Podobnież w „antyfasyzmie”, chodzi o triumf Marksizmu, a w „antyrasizmie”, za promowanie procesu mieszania ras i tworzenie utopii, społeczeństwa wieloetnicznego, wielorasowego, pozbawionego konfliktów.
    Cechą wspólną tych idiotyzmów jest pojęcie tzw. „równości”. Równości nie było, nie ma i nie będzie, bo ludzkosć dzieli się na 2 gatunki: homo-sapiens i homo-ścierwo.. To od każdego homo- zależy kim do której grupy będzie zaliczany.
    Zgodnie z ideą „równości”, gwałciciel jest równy zgwałconej kobiecie. Wg. mnie, gwałciciel, podobnie jak pedofil, zasługuje co najmniej na kastrację, a w wersji maksyzmalnej na publiczne spalenie żywcem.
    Stąd moge powiedzieć, że Feministki=filogwałcicielki, tj. samice lubiące być gwałcone.

  6. Uff, jestem jednak normalna, widzę faceta z książką… Martwi mnie jednak, że po dłuższym wpatrywaniu się w poszukiwaniu podstępu zobaczyłam TO! ?
    Co do reklamy natomiast, obrazek w istocie kontrowersyjny i ryzykowny jak na dzisiejszą rzeczywistość. Na miejscu sklepu przewidziałabym obecny scenariusz, chyba, że miało tak być zgodnie z zasadą „niewazne jak mówią…”

  7. Niestety cały wywód pana krytyka ocieka wyższością, mizoginizmem i jest koszmarny, otóż kobiety (feministki) są histeryczne, nielogiczne, rozpanoszone, i nie wiedzą o co im chodzi, a pan krytyk nam objaśni zaraz jak rozkminić reklamę, której przekaz jest dwuznaczny i trzeba się naprawdę długo zastanawiać, żeby zrozumieć, że chodziło o sklep internetowy. I tu nie chodzi wcale to to czy kobiety w ciąży podają do stołu, czy nie tylko o powielanie wciąż tych samych kalek i klisz w reklamie, które kształtują potem nasze zbiorowe wyobrażenie o mężusiu debilu, który bez baby to sobie nawet herbaty nie umie zrobić. I jeszcze te „lepsze” kobiety krzyczące w niebogłosy, ależ czego chcecie, ja tak uwielbiam mężusiowi usługiwać. I taka jestem samodzielna, że aż z niego debila zrobię, bo się będzie dziwił skąd tyle jedzenia w domu. Naprawdę? Ze sklepu? No proszę, nie wiedziałem.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―