Czy wiesz, co pijesz, czyli upiór w butelce wina

W minioną sobotę telewizyjna Dwójka wyemitowała dokument Jane Moore, reporterki gazety „The Sun” „Czy wiesz, co pijesz?” (What’s in Your Wine?), który rzuca zupełnie nieznane, a zarazem przerażające światło na tematykę wina. W Polsce wina pijemy wciąż niewiele, niebardzo na winie się znamy, dlatego ze szczególną uwagą powinniśmy zapoznać się z doniesieniami brytyjskiej reporterki.

Autorka filmu, Jane Moore, odnosiła nieraz wrażenie, że niektóre wina pozostawiają w jej ustach zastanawiająco dziwny posmak. Jane Moore zastanawiała się, czy przypadkiem butelka nie zawiera pozostałości substancji chemicznych albo innych obcych substancji, ale ponieważ kontretykiety na butelkach nie podają żadnych informacji o składzie wina, postanowiła przeprowadzić dziennikarskie dochodzenie i zbadać z pozoru trywialną kwestię: ile wina jest w winie.

Wyniki tego śledztwa okazały się zaskakujące, a momentami nawet szokujące. Niektóre butelki zawierały zaledwie 20 procent wina. Reszta to woda i cukier, który miał podwyższyć zawartość alkoholu w winie, a tym samym poprawić jego cenę. Jane Moore uświadomiła widzom, że w procesie masowej produkcji wina dodaje się do niego drożdże, jajka, mleko, żelatynę, kwas winny, kwas askorbinowy, enzymy, garbniki oraz pożywki dla bakterii. Do dodawania tych substancji przyznali się przedstawiciele pięciu wiodących na rynku brytyjskim marek. Co najmniej trzy z tych marek są bardzo dobrze znane także na polskim rynku.

W niektórych krajach, np. we Francji i Włoszech istnieją systemy gwarantujące jakość win. We Francji system taki do klasyfikacja AOC, we Włoszech DOCG. Okazuje się jednak, że tego typu systemy zaczynają tracić wiarygodność, ponieważ niektórzy producenci dopuszczają się oszustw. Kiperzy uważają, że aż 30 procent win nie zasługuje na znak AOC.

Miłośnicy wina mogą pamiętać aurę skandalu, jaka otoczyła wina beaujolais, gdy okazało się, że niektórzy producenci z tego regionu produkują wino z innych niż przepisowe szczepów, a w procesie produkcji dodają do niego cukier. O ile skandal w Beaujolais można uznać po prostu za oszustwo handlowe, o tyle aferę winną we Włoszech należy określić już jako niebezpieczną dla zdrowia i życia. Jane Moore ujawniła, że w ostatnich latach zatrzymano 12 włoskich producentów, którzy nie tylko dodawali do wina cukier, ale próbowali usunąć jego ślady za pomocą kwasu chlorowodorowego i siarkawego. Nie trzeba ekspertów, żeby wiedzieć, że picie takiego wina może doprowadzić co poważnych chorób, a nawet do śmierci.

Oszukańczy proceder nie omija nawet króla win, szampana. Jeszcze do niedawna winnice Szampanii nawożono odpadkami komunalnymi, uważając, że śmieci organiczne dobrze wpływają na wzrost winorośli. Aby sprostać stale rosnącemu popytowi na markowe wina, plantatorzy winorośli w Szampanii robią wszystko, aby zapewnić jak największe plony. Stosują przy tym środki ochrony roślin w ilości znacznie przekraczającej średnią dla całej Francji. Sztuczne zwiększanie plonów daje w efekcie winogrona są niskiej jakości, z których powstaje kiepskie wino. Co więcej, producenci markowych szampanów mają prawo do sprzedawania pod swoimi markami win wyprodukowanych poza regionem. Trudno się zatem dziwić, że eksperci uważają, że najwyżej jedna trzecia drogich szampanów jest warta swojej ceny. Badanie jakości ujawniło, że najbardziej znane marki szampanów, po które – nie oglądając filmu Jane Moore – bez wahania sięgnąłbym na półce, oceniono jako najgorsze. Drogie markowe szampany okazały się kiepskie, a nadto zawierały ślady pestycydów i herbicydów.

Autorka filmu kończy swój dokument deklaracją, że ujawnione przez nią fakty nie dotyczą całej branży, a zaledwie jej wycinka, co należy uznać za niejakie pocieszenie. Uspokajają też fachowcy, którzy oceniają film w kategoriach lekkiej demagogii.

Tak czy owak dokument Jane Moore skłania do przemyśleń nie tylko na temat wina, ale i żywności w ogóle, w szczególności tej produkowanej masowo przez wielkie koncerny.

Film w oryginalnej wersji językowej można obejrzeć tutaj:
http://video.google.com/videoplay?docid=-5264523130033835254

  1. Chyba nie powinnam czytac tego co napisales 🙂 Wino pije rzadko. Jedyne, ktore mi smakuje to Chianti. Mam nadzieje, ze nie ma w nim zadnych polepszaczy. Zreszta przy ilosciach jakie pije raczej nic mi nie grozi 🙂

    • Dopóki na winach nie będzie etykiet z informacją, co zawierają, to tak naprawdę nie można być pewnym, czy zawierają jakiś cudaczny polepszacz, czy nie. oczywiście nikt nie napisałby, że jego wino zawiera kwas chlorowodorowy czy siarkawy, bo to już jest ścigane przez prawo, a takie wina to po prostu trucizny, ale proceder kwaszenia ma miejsce, o czym mówi film. A że oskarżeni producenci się nie przyznają? No myli tylko kadzie kwasem… tak ja ten szaleńczy Włoch, który siedzi w areszcie domowym (patrz: film) 🙂 A na marginesie – lubisz chianti? A co Cię tak w nim urzeka, bo ja tak średnio mogę się doń przekonać 🙂

      • Być może faktycznie Chianti bywa kłopotliwe. Jest żywe, bywa dość lekkie, o wyrazistej kwasowości. Jeżeli jednak lubi się Sangiovese, to nie sposób nie polubić też Chianti. Najlepiej odkrywać Chianti w Toskanii. I to nie tylko dlatego, że to wino zdecydowanie nie lubi podróży i trudno odrywa się od swojego rodzimego terruaru, ale także dlatego, że sporo dostępnego w Polsce Chianti to typowe supermarketowe cienkusze, rozwodnione, kwaśne, bez ciała i głębi.
        Na drugim biegunie znajduje się natomiast Chianti Riserva Rancia z Fattoria di Felsina, fascynujące, złożone, balsamiczno-wiśniowe, a jednak wciąż typowe Chianti: zadziorne, niepokorne i niezwykle mineralne.

  2. A ja piję często, bo lubię – jeśli można uznać „do 5 razy w miesiącu” za „często” 🙂 Obejrzę bardzo chętnie, bom ciekawa przede wszystkim, czy coś piszą o moich ulubionych winach portugalskich.

      • Generalnie jeśli nie jest mocno wytrawne (za Chianti nie przepadam) ani zbyt lekkie (kalifornijskim sikaczom podziękujemy), to mi smakuje. Raczej eksperymentuję, ale zawsze będę kochać vinho verde. Każde. (Niech żyje Biedronka!)

        • He, vinho verde, cóż za zabawny trunek! Ostatnio wpadło mi w ręce różowe Crustaceos i zaraz zaopatrzyłem się w kolejne kilka, bo takiego lemoniadowego wina jeszcze nie piłem – to chyba poprawiają landrynką 🙂 Zaś poważnie to ostatnią moją miłością jest Cote Rotie z Domaine Boucharey. Ja chyba jednak faktycznie jestem już miłośnikiem doliny Rodanu!!! 🙂 Poza Alzacją, z którą wiąże się początek mojej winnej historii.

  3. Nie do końca jest prawdą, że lokalni producenci gwarantują dobrą jakość. Pewna mała wytwórnia mleczarska produkuje mleko zsiadłe zawierające mleko w proszku, jakiś gaz (niestety nie pamiętam co to za licho) i żelatynę wieprzową. Trzeba też pamiętać, że jednak bardzo wielu producentów nie ujawnia wszystkich składników. Niestety chciwość jest cechą ludzką a nie korporacyjną. Na zakupy trzeba przeznaczać coraz więcej czasu, bo czytelnictwo przy półkach sklepowych jest czasochłonne, a i tak może nas nie uchować przed oszustwami, a te dotyczą zazwyczaj bardzo szkodliwych substancji.

  4. Informuję uprzejmie, że kwas siarkawy (systematyczna nazwa kwas siarkowy IV) zawierają wszystkie wina – kwas ten tworzy się w wyniku siarkowania moszczu a później wina za pomocą dwutlenku siarki. To zwykły proces technologiczny, konieczny podczas produkcji wina.
    Albumina (białko jaja kurzego) bywa używane do klarowania wina. To równiez normalne i, jak najbardziej, dozwolone. Szaptalizacja, czyli dodatek cukru do moszczu przed fermentacją jest dozwolony, bądź nie, w zależności od strefy uprawy winorośli (w UE mamy strefy A, B i C). Podobnie jest z procesem odkwaszania i dokwaszania.
    Kurcze, widac można kręcić filmy nie mając nawet zielonego pojęcia o temacie.

    • Ale co innego, jak wino ZAWIERA kwas siarkawy wytworzony w wyniku itd., a co innego, jeśli ten kwas jest DODAWANY.

      O albuminie wiedziałam i to mnie nie dziwi 🙂
      Nie uważasz jednak, że wszystkie te dodatki powinny być wyszczególnione na etykiecie? Nie jestem pewna, czy np. osoba uczulona na jaja nie miałaby problemów po tej albuminie. Ten film pokazuje nie tyle CO dodaje się do wina, ale że robi się to całkowicie bezkarnie, bo – z niewiadomych dla mnie powodów – na winie nie trzeba wyszczególniać składu.

  5. […] Historie związane z marną jakością szampana oraz skandalicznymi nieraz warunkami uprawy winorośli przybliżyła niedawno szerokiej widowni brytyjska dziennikarka Jane Moore, której film „Czy wiesz co pijesz” wywołał konsternację w środowisku winiarzy, ale i ujawnił nieprzyjemne fakty związane z masową produkcją wina, także szampana. Pisaliśmy o tym w październiku. […]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―