Przeciętnemu konsumentowi trudno się zorientować, że swojsko wyglądająca wakacyjna jajecznicza z hotelowego śniadania albo przyjemnie pachnąca pizza z supermarketu to przemysłowe produkty ultraprzetworzone.
Zapropował zatem trzydaniowe menu, które otworzył zupą z leśnych grzybów z ziemniaczanym krokietem z truflą. Jako danie główne podał pralinę z dziczyzny w orientalnej chrupce na marchwiowym couscous z sosem śliwkowym. Na deser zaproponował torcik z cynamonowej szneki w karmelowym sosie z fistaszkami. Taki zestaw może brzmieć nieco cudacznie, zwłaszcza dla podążających tropem najbardziej wymagającej stylistyki kulinarnej określanej przeze mnie trójhasłowym mianem „Autentczność-Opowieść-Klimat”, ale jakiś potencjał rafinady mieć on musiał, skoro goście byli nie tylko przekonani o wyjątkowości zjadanych dań, ale też zachwyceni tym, co jedli.
Zapytywani przez reporterów, chętnie opowiadali, jak smakują im podawane dania. Ich reakcje mogły zaskoczyć nawet samego autora kolacji. Goście prowadzili drobiazgowe analizy godne najbardziej wziętych krytyków kulinarnych i szybko znajdowali pozytywy. Doceniali kruchość mięsa, smak i szlachetność połączeń, chwalili też warzywa, które w ich opinii podano al dente.
Jak wynika ze statystyk, w 2022 roku Niemcy kupili ponad milion ton dań gotowych, o kolejne dziesiątki tysięcy ton więcej niż rok wcześniej. Ta ilość może robić wrażenie, zwłaszcza że część to proszki i treść suszona. Dania gotowe określa się mianem „convenience”, czyli wygodnych, bo w rzeczy samej wystarczy je odgrzać lub rozpuścić i już po kilku minutach są gotowe do zjedzenia. Spora z nich część to reprezentanci stosunkowo nowej kategorii żywności określanej mianem ultraprzetworzonej. To łudząco podobne do domowych dań produkty masowego przemysłu, których listy składników zawierają niemal wyłącznie substancje uzyskane w przemysłowych procesach biochemicznych, a w każdym razie dalekie od powszechnie występujących w przyrodzie i rolnictwie surowców, umownie nazywanych naturalnymi.
Zagadnienie rosnącej popularności dań gotowych cieszy się zainteresowaniem niemieckich mediów. W przeciwieństwie do mediów polskich, których temat zwyczajów żywieniowych Polaków nie interesuje w ogóle lub poruszany jest zdawkowo w programach śniadaniowych i to co najwyżej jako ciekawostka, media niemieckie nie tylko alarmują swoich widzów o potencjalnym zagrożeniu, ale też przeprowadzają testy konkretnych produktów sprzedawanych pod konkretnymi markami. W Polsce takie testy, często z markami i nazwami produktów zastrzeżonymi przez koncerny spożywcze, są nie do pomyślenia. U nas wciąż nie wolno publicznie posługiwać sie nazwami produktów ani marek, chyba że w reklamach, ale reklama to jednak narzędzie w rękach producenta, nie konsumenta.
Niemieccy specjaliści ostrzegają przy tym przed ślepym podążaniem za promowanym także i na polskim rynku systemem oznaczania żywności pod względem jej wartości odżywczej zwanym Nutri-score, o którym pisałem ostatnio. Okazuje się, że za polecane uchodzą w tym systemie produkty wysoko przetworzone a nawet ultraprzetworzone, czyli najbardziej odległe pod względem składu i technologii przygotowania od naturalnego surowca. Miłośnikom dań gotowych niemieccy eksperci polecają poszukiwać takich dań, których lista składników krótka i zrozumiała dla przeciętnego odbiorcy, a zatem zawiera surowce a nie substancje. Takie dania bywają jednak kilkukrotnie droższe niż wzlędnie tanie dania gotowe pochodzące z masowej produkcji, w której wykorzystuje się składniki ultraprzetworzone, czyli raczej substancje i zamienniki niż rzeczywiste surowce.
Póki co niemieccy specjaliści są innego zdania.