Tegoroczna rozgrywka szczebla eliminacyjnego kulinarnej Bitwy Regionów na Kociewiu daje nadzieję na długo wyczekiwaną zmianę postrzegania pryncypiów kuchni regionalnej przez wiejskie gospodynie. Niepokoi jednak rosnąca w ich gronie dowolność wizerunkowa przejawiająca się popularyzacją legginsów i t-shirtów, które coraz częściej zastępują odświętne stroje regionalne.
Po prawdzie nie spodziewałem się, że ten konkurs będzie aż tak udany, a udany w rzeczy samej był. Z zaprezentowanych przed oczami naszego jurorskiego garnituru propozycji w zasadzie jednogłośnie wyłoniliśmy trzy, które ze spokojem sumienia mogę określić mianem regionalnych perełek. Pierwsza z nich to nie tyle perełka, ile wręcz perła. Doprawdy nie lada trzeba śmiałka, aby przystąpić do sporządzenia faszerowanego szczupaka, a do sporządzenia go przyzwoicie trzeba już nie lada mistrza. Rybę trzeba przecież oskórować i to tak, aby po stosownym opracowaniu wnętrza umieścić je w tej skórze na powrót i to tak, aby nikt nawet nie podejrzewał, że spoczywająca na półmisku w połyskującym auszpiku ryba była kiedykolwiek naruszona.
Tymczasem ten szczupak taki właśnie był! Wzorowo sporządzony, błyskotliwie połyskujący, o doskonale czystym smaku, z bezbłędnie doprawionym auszpikiem, gustownie udekorowany – po prostu zachwycał. Podały go gospodynie z Siwiałki, które po raz pierwszy przystąpiły do konkursu – od razu brawurowo i od razu z wygraną. Ich faszerowany szczupak zajął pierwsze miejsce.
Drugie i trzecie, w zasadzie niemal ex æquo, zdobył pasztet z królika z leśnymi grzybami oraz kartoflanka ze swojskimi kiełbasami. Króliczy pasztet, który gospodynie nazwały trusią z leśnymi grzybami, zajął miejsce drugie, a kartoflanka trzecie, ale obie propozycje wyróżniały podobnie znacząco na tle wszystkich pozostałych i wcale nie były od siebie jakościowo odległe.
Zaś cała trójka, która znalazła się na konkursowym podium, dobrze wpisuje się w propagowaną przeze mnie trójhasłową ideę Autentyczność-Opowieść-Klimat i poniekąd właśnie dzięki temu zyskała nie tylko moje silne wsparcie merytoryczne ale i poklask u pozostałych jurorów.
Gospodyniom z Siwiałki, które nie mają jeszcze regionalnych strojów kociewskich pozostaje tylko się w nie przyoblec, bo póki co sporządziły sobie własnego projektu sukmany, którym do wzorca daleko. W ich przypadku jawi się to li tylko formalnością, bo potrzebę właściwej identyfikacji z regionem rozumieją. Niepokoi mnie jednak zjawisko nadto jarmarcznego podejścia do regionalnego przyodziewku, przynajmniej na Kociewiu, które obserwuję od kilku lat, a które przejawia się w odchodzeniu od wymagającego pielęgnacji wzorca regionalnego stroju dla kobiety i mężczyzny na rzecz łatwego w obsłudze zestawu unisex złożonego z legginsów i t-shirtu z upstrzeniem dowolnie dobieraną selekcją regionalizującej grafiki.
Tymczasem regionalny strój zasadniczo zgodny z wzorcem to element wizerunkowy, który powinien być przyczynkiem do dumy, a nie do sromu.