W dobie potężnego kryzysu w gastronomii ledwo spinający budżety lub wprost zadłużeni restauratorzy nękani się przez niezhańbionych przyzwoitością kombinatorów, ordynarnych oszustów i niebezpiecznych oprychów.
W tym kontekście dochodzące do mnie informacje o pojawiających się w restauracjach oszustach, nożownikach i chamach mogą mienić się przejawami czarnego humoru, choć odnotowywane w mediach incydenty w rzeczy samej mają miejsce. Właściciel jednej z zaprzyjaźnionych kawiarni opowiedział mi niedawno zdarzenie z jego własnego lokalu, w którym gościła tuza lokalnego biznesu, która właśnie tam postanowiła uczcić swoje urodziny. Pech chciał, że to tuza z tych przez wielkie „$” ale małe „b”. Powyższe manifestowało się osobliwą predylekcją solenizantki do głośnego zachowania, co w zasadzie można by uznać za może nieco dolegliwy, ale jednak organiczny koloryt stolika celebracyjnego. Jednak gdy obuta w złoto solenizantka dobyła armatek z konfetii, lekką ręką odpalając jedna za drugą, właściciel nie zdzierżył i w sposób stonowany acz jednoznaczny wyprosił towarzystwo z lokalu. Uczynił tym samym zgodnie z głoszonymi przeze mnie zaleceniami, aby indywidua burzące mir przestrzeni lub wprost nieprzestrzegające obowiązujących weń reguł, usuwać skutecznie i bez zbędnej zwłoki.
Podobnie postąpili właściciele restauracji w Łodzi, których odwiedziła wyposażona w kulę inwalidzką jejmościni, od progu zwiastująca problem własnym zachowaniem, strojem i zapachem. Gościni rozsiadła się przy stoliku i złożyła kosztowne zamówienie, którego częścią był zestaw nielichych trunków. Opróżniwszy kieliszki, posiliła się nieco i – o zgrozo – przywołała kelnera, aby powiększyć zamówienie o kolejną partię czegoś mocniejszego. Zachowując pełnię profesjonalizmu, zaalarmowany trzeźwym oglądem sytuacji kelner uprzejmie upewnił się, że dotychczasowa kwota rachunku wynikająca z zabonowanych trunków i potraw, zostanie uregulowana, tym samym z najwyższym szacunkiem usłużnie rachunek ów podsunął z lekka czkającej gościni pod nos. W obliczu niemożności wyegzekwowania zapłaty, pani oraz towarzysząca jej kula została pospiesznie usunięta z lokalu. Zamieszczone na grupie tematycznej restauratorów ostrzeżenie wywołało burzliwą dyskusję oraz doprowadziło do ujawnienia szeregu adresów, pod którymi niewypłacalna pani z kulą nie tylko się najadła ale przede wszystkim napiła. Choć czasami doradzano telefon na policję, to rozwiązanie najlepsze jest jak zawsze najprostsze: wyniesienie pani z lokalu, po wyniesieniu zmiana rękawiczek i przepraszający uśmiech ku pozostałym w lokalu – z nadzieją, iż wypłacalnym – gościom.