Życie z dnia na dzień, dług w hurtowni, kucharze na śmieciówkach, kelnerzy na czarno a pomocnicy na bezpłatnych okresach próbnych – dotąd jakoś to wszystko się kręciło, aż tu nagle przyszedł koronawirus i rzucił w gastrotowarzystwo granatem. Na etapie porządkowania pogorzeliska i przemeblowywania sceny można pokusić się o pytanie, czy w końcu będzie lepiej – bo gorzej to już chyba być nie może?
Przykład? Proszę bardzo – oto kilka dni temu w poszukiwaniu stażystki do jednego z moich biur zamieściłem na portalu ogłoszeniowym skromny anons. Po ledwo kilkudziesięciu godzinach spłynęło około pięćdziesiąt zgłoszeń. Z jednej strony świadczy to o więcej niż umiarkowanym głodzie zatrudnienia na rynku pracy. Z drugiej – w większości przesłanych do mnie cv pojawiały się historie pracy w gastronomii i to nie tyle nieodległe ile wręcz bieżące. To oznacza, że choć z branży odeszło dotąd na stałe blisko ćwierć miliona osób, to kolejna grupa, z której część wciąż ma ważne umowy, właśnie pakuje walizki.
Za chwilę nie będzie kim obstawić ani garnków, ani sali. I nie wierzcie, że sprawę załatwią magiczne gotujące i podające zamówienia roboty, które z sensualnym wręcz pietyzmem sławią zafascynowani nimi gastromarketingowcy. Zaś w realnej skali problemów ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych ludzi świadczą też ogłoszenia, które na popularnych portalach branżowych i grupach fejsbukowych zamieszczają nawet bardzo poważne restauracje, których o problemy ze znalezieniem chętnych nikt by nie podejrzewał.
Mimo sprzyjającej pory oraz ładnej pogody z siedmiu odwiedzonych przeze mnie restauracji, barów i kawiarni obłożenie notował jedynie bar mleczny, bistro i kebab. W każdej z tych lokalizacji zajęty był jeden stolik, wolna pozostawała reszta – kilka, z reguły pięć czy sześć. Nikt nie zajmował nawet jednego stolika przy barze sushi, pizzerii, dwóch kawiarniach. Niejaki ruch panował wokół okienka z lodami oraz przy położonej nieco dalej budce z lodami. Obie lokalizacje też wyposażono w stoliki, choć – co ciekawe – mimo kolejek przy okienkach, miejsca przy stolikach nie cieszyły się szczególnym wzięciem. Może rzecz wypadałoby zbadać głębiej, bo niewykluczone że po ponad roku mechanicznego tłumienia ludzkich przyzwyczajeń, doszło do rzeczywistych zmian w człowieczych nawykach, które szczególnie widoczne mogą być tam, gdzie nigdy nie były szczególnie silne, a więc na prowincji.
Pieszcząc w gąszczu przekleństw zupełnie realne prawdopodobieństwo czwartej fali pandemii na jesieni, na koniec przytoczę najmniej pocieszające doniesienia. Te płyną od najwyższego w kraju czynnika, który właśnie zapowiedział wprowadzenie w Polsce nowego ładu, w którym nie ma być miejsca na tak zwane „śmieciówki”, a więc esencję personalnych zależności w branży gastronomicznej. Jak zatem ta branża ma sobie poradzić w sytuacji, gdy każdego z jej reprezentantów zacznie obowiązywać Kodeks Pracy oraz w pełni oskładkowane umowy o pracę, nie wiem. A może właśnie wtedy zacznie sobie dobrze radzić?
Wiecie co się stało z Jakubem J który był tu bardzo aktywny już dobre kilka lat temu i zasłynął z wulgarnych, jadowitych, napastliwych wypowiedzi nasyconych nienawiścią i pogardą dla innych uczestników dyskusji? Czyżby odkrywszy niewygodną prawdę o swoich korzeniach zrobiło mu się wstyd za to co wypisywał? Albo przeniósł się na forum na którym jego styl wypowiedzi ma większą rację bytu, np. na jakieś forum kibolskie?