Pytanie to z lekka absurdalne, ale tocząca się wokół niego dyskusja znacznie bardziej. Zadać je przystoi a odpowiedzieć wręcz należy.
Doskonale pamiętam odium nierealności, jakie otaczało dyskutowane w czasach moich studiów modne wówczas na Zachodzie – a w szczególności za oceanem – zagadnienia ogólnie zwane „polityczną poprawnością”. Nie mogło być inaczej, skoro wtedy w sklepach śmiało sprzedawano nieco dziwnie dziś brzmiące „ciepłe lody”, do tego alternatywnie zwane też „murzynkami”, a jedną z popularniejszych marek napojów był dawno dziś zapomniany „Dick Black”. To były te czasy, kiedy jeśli na wakacyjnym biwaku chciało się kupić pół litra wódki w rodzinnym sklepiku na Kaszubach, należało najpierw przejść test zasiadającej w sklepie matrony, a jeśli ta skinęła porozumiewawczo głową w kierunku jej córki lub synowej – ekspedientki, należało przystać na roztoczone przez ekspedientkę ultimatum, iż wódki nie może sprzedać, ale akurat ma jedną butelkę, którą zostawił jej na przechowanie szwagier i może ją pożyczyć do jutra – za kaucją ma się rozumieć, która jakoś tak w dwójnasób przekraczała oficjalne cenniki. Wreszcie były to też czasy tej kindersztuby, która nakazywała spotkaną damę musnąć lekko otwartymi usty w dłoń, zaś jeśli ta zapragnie przestąpić próg, otworzyć przed nią drzwi a ciężarnej lub starszej ustąpić miejsca w autobusie lub przepuścić w kolejce.
Tak było onegdaj, bo dziś jest zupełnie na odwrót, co oznacza, że jest właśnie tak samo jak kiedyś było na Zachodzie. Wówczas ów Zachód obserwowaliśmy w kategoriach niejakiego odrealnienia a dziś za odrealnione uznaje się przytoczone przeze mnie dawne zwyczaje. Ale czy powszechnie?
Idąc dalej tropem tego rozumowania, płacący za kobietę mężczyzna realizuje swój mizoginistyczny triumf nad ekonomicznie słabszą płcią. I jestem sobie w stanie wyobrazić sporą grupę mężczyzn, którzy najpierw ten tok rozumowania poprą, następnie mu przyklasną, a wreszcie potraktują jak swój, w pokornym uniżeniu przyjmując propozycję kobiety, która nie tylko płaci za siebie, ale jest gotowa zapłacić także i za niego. Zostanie mu więcej na wrzosowe rurki, ale przewrotnie zapytam, czy kobieta powinna płacić mężczyźnie za spodnie?
Zapraszający musi za swoje zaproszenie zapłacić i doskonale o tym wie, a nielicznym wyjątkiem, który może się od tego obowiązku uchylić jest co najwyżej właściciel jaguara.
https://www.youtube.com/watch?v=L0rR4PfDqJw
Rzecz ma się zupełnie inaczej, jeśli do restauracji wybiera się grono znajomych – także dwuosobowe, złożone z mężczyzny i kobiety. Wówczas regulowanie rachunku za siebie jawi się całkiem oczywistym. Nie ma tu wszak aspektu zaproszenia, pozostaje zaś niemająca z zaproszeniem nic wspólnego idea spędzenia czasu na mieście we wspólnym gronie, za którą po prostu się płaci.
Za romantyczne spotkanie we dwoje też można zapłacić. Pytanie czy rzeczywiście będzie to spotkanie romantyczne, a jeśli nie, po co marnować czas na restaurację?
A przy okazji – jeśli twój lokal realizuje zamówienia na wynos, poinformuj o tym całą Polskę! Właśnie uruchomiliśmy największy w kraju ogólnopolski serwis dla lokali realizujących zamówienia na wynos i z dowozem spakowane.pl, dzięki któremu skutecznie i łatwo dotrzesz do nowych gości, którzy są zainteresowani zamówieniami na wynos i z dowozem. Dodaj się już dziś bezpłatnie i korzystaj z nowych możliwości!
Jeśli prowadzisz kawiarnię, restaurację albo hotel i chciałbyś upewnić się, że dobrze dobrze wdrażasz zasady nowego otwarcia, zapraszam do zapoznania się z moją ofertą coachingu, konsultacji i audytu: krytykkulinarny.pl/coaching/