Wędzona dębem karkówka z Apulii? Kto by pomyślał!
Spomiędzy gęstowia stoisk serowarów z różnych zakątków świata, sponad których po całym Bra niósł się szlachetny aromat naturalnego sera, tu i ówdzie dało się wyłuskać kramy piekarzy, browarników oraz masarzy, którzy na w całości poświęcony naturalności festiwal Cheese przywieźli naturalne pieczywo, piwo i wędliny.
O ile naturalność chleba i piwa bliska jest także polskiemu spożywcy, o tyle naturalne wędliny wciąż stanowią nad Wisłą zagadkę. Dlatego podczas festiwalu Cheese wybrałem się na poświęconą naturalnym wędlinom konferencję, a zawiłości nowego projektu Slow Food, który ma promować wędliny najwyższej jakości, przedyskutowałem z Piero Sardo, Prezesem Fundacji Slow Food na rzecz Bioróżnorodności.
Najpierw spróbowałem jednak naturalnej karkówki z Apulii, którą przywiozła grupa jej producentów z okolic miasta Martina Franca, nie do końca jeszcze odkrytego azylu świadomego turysty. Karkówka z Apulii może budzić zupełnie uzasadnione zdziwienie, bo i ten południowy wszak region Włoch kojarzy się nam raczej z winem i oliwą niż z wieprzowiną. Tymczasem lokalni przedstawiciele branży mięsnej działają tam nad wyraz sprawnie i wytwarzają capocollo – wędzoną w dymie dębowym wieprzową karkówkę. Od niedawna apulijskie capocollo jest naturalne i można je kupić w otwartym handlu, w czym pomaga jego wytwórcom Stowarzyszenie Producentów Capocollo z Martina Franca.
Capocollo znana jest w Apulii od wieków, acz aby mogło być uznane za naturalne w pełnym slowfoodowym znaczeniu, tradycyjny proces jego wytwarzania gruntownie zrewidowano, między innymi usuwając zeń chemiczne komponenty. Mowa tu przede wszystkim o azotanach i azotynach, które powszechnie dodawane są do wyrobów mięsnych dla zapewnienia im bezpieczeństwa higienicznego i bardziej wyrazistej barwy.
Rezygnacja z dodawania do wędlin azotanów i azotynów to posunięcie w pełni dozwolone przez włoskie prawo. Jak w rozmowie ze mną zaznaczył Piero Sardo, wytwórcy wędlin surowych nie są zobowiązani do stosowania tego typu środków konserwujących. Natomiast włoskie prawo wciąż nakłada obowiązek ich stosowania w przypadku wyrobów gotowanych i to zarówno wytwarzanych z jednego kawałka mięsa jak i z mięsa rozdrobnionego czyli kiełbas. Póki co możliwość wytwarzania i sprzedawania wędlin naturalnych mają zatem producenci wyrobów surowych dojrzewających lub wędzonych.
Naprzeciw siebie Slow Food stawia tu dwie idee wytarzania wędlin – naturalną i przemysłową. Znaczenie ma tu rasa zwierząt, warunki ich bytowania, stwarzanie im możliwości podążania za instynktami oraz wypasu na dzikich lub półdzikich pastwiskach, zadawanie paszy na bazie zielonki, zbóż i strączków. Tymczasem w produkcji przemysłowej na masową skalę takie kryteria nie mają znaczenia, bo na zglobalizowanym rynku nie da się ich spełnić. Dlatego też w wysokowydajnym trybie produkcji przemysłowej zwierzęta są pasione a nie wypasane, bytują w zamkniętych i ciasnych przestrzeniach, nie mają możliwości swobodnego poruszania się ani zabawy. Karmione są paszami z dużą zawartością mocznika, kiszonek i genetycznie modyfikowanych zbóż, które, w połączeniu z antybiotykami, hormonami, kokcydiostatykami i innymi stymulantami powodują szybki przyrost masy mięśniowej. Do tego w masowej produkcji wędlin wykorzystywane są barwniki, zagęstniki i konserwanty, które chronią wyroby mięsne przed zanieczyszczeniem mikrobiologicznym oraz poprawiają ich konsystencję i wygląd. Mięso zwierząt hodowanych w naturalnych warunkach i na zdrowych paszach można zaś przerabiać na naturalne wędliny przy użyciu znanych od wieków konserwantów naturalnych, takich jak sól, pieprz, chili, przyprawy i dym.Wędliny naturalne pozostaną zatem w sferze produktów niszowych, a na tworzącym się na nie rynku miejsce znajdą mali producenci, którzy w zderzeniu z wielkim przemysłem mają coraz mniejsze szanse na przetrwanie. Teraz zyskają kartę przetargową, której wielki przemysł nie będzie im w stanie odebrać oraz możliwość dalszego doskonalenia swoich wyrobów i podążania ścieżką, której idealnym początkiem byłaby własna hodowla.
Jak zauważył Piero Sardo, kilka dużych firm mięsnych zaczęło oferować swoje wyroby w wersjach pozbawionych azotanów i azotynów, co jednak w żadnej mierze nie czyni ich wytwórcami wędlin naturalnych. To raczej bieżąca odpowiedź wielkiego przemysłu na coraz skuteczniej przenikającą do świadomości społecznej wiedzę o kancerogenności tych substancji. Tymczasem poza rezygnacją ze stosowania konserwantów pozostaje zagadnienie naturalności całego procesu przetwórczego, której wielcy gracze nie są w stanie gwarantować. Na razie rzecz ma zresztą charakter kulturowy, a nie organizacyjny, choć niewykluczone, że za jakiś czas powołane zostaną specjalne oznaczenia, dzięki którym konsument będzie miał pewność, jaką dokładnie wędlinę kupuje.
Piero Sardo zaleca, aby w poszukiwaniu wędlin naturalnych póki co kierować się oznaczeniami Prezydiów Slow Food, które stanowią najlepszą dostępną dziś gwarancję jakości naturalności, bo wyroby tak oznaczone z definicji muszą być naturalne. Innego rodzaju oznaczeń brak, więc wytwórcy wędlin naturalnych, którzy nie należą do Prezydiów, muszą gwarantować naturalność swoich wyrobów na własną rękę.
[…] a otwarte podczas niej kwestie wymagały dodatkowego zgłębienia, postanowiono, iż kwestia usystematyzowanego podejścia do mięsa i wyrobów wędliniarskich zostanie dogłębniej omówiona w ramach kolejnej edycji Cheese, która przypada na jesień […]
[…] ważkości troski o zwierzęta poruszano już podczas poprzedniej edycji Cheese, kiedy to zaprezentowano wcielaną w życie ideę „wędlin naturalnych”. Dbałość o […]