Czy rosnąca populacja naszego globu jest skazana na żywność coraz gorszej jakości?
Ilustrację, jak produkcja rolna na wielką skalę prowadzona wedle zasad rolnictwa regeneracyjnego wygląda w praktyce, przedstawia brytyjski botanik James Wong, który w materiale filmowym przygotowanym dla telewizji BBC prezentuje przykład wielkoprzemysłowego sadu, którego właściciel postanowił konwencjonalną uprawę gruszy i jabłoni przekształcić w uprawę regeneracyjną. Typowe szpalery drzewek owocowych zarasta u niego wysoka trawa i polne rośliny innych gatunków. W ten sposób sadownik nie tylko dba o jakość gleby i wzmacnia bioróżnorodność w swoich sadach ale także przyczynia się do poprawy klimatu. Trawy i koniczyna, a w szerszym rozumieniu pastwiska i łąki, są w stanie wychwycić z atmosfery i zmagazynować pod ziemią znacznie więcej węgla niż lasy. Nikomu nie trzeba przy tym wyjaśniać, że każdy sposób na redukcję dwutlenku węgla w atmosferze jest jeśli nawet nie na wagę złota, to przynajmniej na wagę przetrwania ludzkości.
James Wong zadaje też w swoim reportażu kilka ważkich pytań, które z punktu widzenia rosnącej populacji Ziemi mają kluczowe znaczenie dla nie tak odległej przyszłości ludzkości. Podróżując po różnych krajach sprawdza, czy współczesne rolnictwo będzie w stanie zapewnić dziesięciomiliardowej populacji dość żywności, dostępnej wszędzie i po przystępnej cenie, a do tego smacznej, zdrowej i świeżej, niezależnie od warunków klimatycznych i pór roku.
Jak pokazuje w materiale, już dziś funkcjonują w różnych częściach świata farmy, które produkują żywność na masową skalę a ich działalność odbywa się z minimalnym wpływem na środowisko, z oszczędnym wykorzystaniem wody, nawozów i środków ochrony roślin, a nadto można je łatwo zduplikować i rozmieścić także w lokalizacjach, w których prowadzenie konwencjonalnej produkcji rolniczej byłoby niemożliwe. Słowa „produkcja” używam przy tym celowo, wszak mówiąc o skutecznym wyżywieniu dziesięciomiliardowej populacji, na myśl przychodzi mi jedynie taki termin.
Nieco kontrowersji może wzbudzić działalność naukowców z amerykańskiego laboratorium Pairwise, którzy polepszają walory roślin za pomocą manipulacji genetycznych. Trzeba jednak oddać, że edycja genetyczna, jak swoją działalność określają naukowcy, a więc aktywacja i dezaktywacja genów, dzięki której nieprzyjemna w smaku sałata staje się smaczniejsza, a krzak jeżyny traci kolce, jest daleka od procesu kreacji GMO, w wyniku której dochodzi do międzygatunkowej wymiany genetycznej. W każdym razie uwagę zwraca fakt, że Pairwise wprowadza na rynek USA własną markę edytowanej genetycznie żywności. Póki co oferta kierowana jest do miłośników sałat, ale wkrótce na rynku mają się pojawić beznasienne jeżyny, czarne maliny i bezpestkowe wiśnie.
Ciekawą inicjatywę podjęto w amerykańskiej firmie Everytable, której założyciele za cel obrali sobie dostarczanie wysokiej jakości gotowych posiłków mieszkańcom uboższych części miast, ze względu na penetrację ich przez bary i małe sklepy z produktami typu fast food zwanych „pustyniami żywnościowymi”. Zgodnie z firmową dewizą, jedzenie ma być wysokowartościowe, przygotowane ze świeżych surowców, gotowe do spożycia i niedrogie. W obszarach pustyń żywnościowych oferowane są zatem posiłki po obniżonych cenach, dostosowanych do średnich dochodów okolicznych mieszkańców, przy zachowaniu ich walorów żywieniowych i smakowych.
Pytanie, które jawi się kluczowym, a które nie bez kozery stawiam na końcu tego tekstu brzmi: Czy za kilka dekad możliwe będzie wykarmienie dziesięciu miliardów nas zdrowo, smacznie, tanio i z minimalnym wpływem na środowisko? Wiele wskazuje na to, że tak.
A ja ze swej strony polecam strone heritage radio network, gdzie mozna posluchac miedzy innymi podcastu gdzie dan saladino mowi o problemie zanikania ubikalnych produktow zywnosciowych.
https://heritageradionetwork.org/episode/save-salmon-save-world-conversation-sally-barnes-and-dan-saladino