Aromat najprzedniejszych serów spenetrował moje nozdrza zaraz po wyjściu z pociągu.
Bra to nieduże miasteczko, dworzec kolejowy mieści się tu niemal w samym centrum. Dzięki temu aromat najprzedniejszych serów penetruje nozdrza przybyłych na festiwal Cheese podróżnych zaraz po opuszczeniu pociągu. Przyrodzona naturze mleczna słodycz, łąkowa kwiecistość i świeża trawiastość dyskretnie przenika zwiastującą udane dojrzewanie orzechową grzybowość. Rzut oka na wyściełające miejskie uliczki stragany z przeróżnymi formami nabiału wystarczy, by nabrać wrażenia, że oto przed nami samo serce świata sera. Do tego awangardowy plan Slow Foodu, wedle którego do udziału w festiwalu dopuszczono wyłącznie wytwórców sera z surowego mleka i voilà – mam przed sobą najlepsze sery z całego świata.
Od razu należy zaznaczyć, że akceptowana przez Slow Food definicja sera naturalnego zakłada kryteria wychodzące daleko poza nieprzetworzoną formą surowca. Wykorzystywane mleko musi być surowe, czyli niepasteryzowane a nawet niechłodzone, ale to tylko jeden z wymogów. Równie ważne, aby mleko pochodziło od krów z tego samego gospodarstwa, w którym powstaje ser. Same zaś krowy powinny być wypasane na bioróżnorodnych pastwiskach. Wytwórca sera naturalnego na żadnym etapie wytwarzania nie powinien dodawać doń obcych kultur mikroorganizmów, polegając wyłącznie na tych obecnych w surowym mleku, na pastwisku i w gospodarstwie. Stąd nie wszystkie prezentowane podczas festiwalu sery były naturalne, ale wszystkie powstały z surowego mleka.
Podczas kilku degustacji miałem okazję próbować przeróżnych serów naturalnych od wytwórców z różnych części świata. W ramach warsztatów prowadzonych przez Konsorcjum Parmigiano Reggiano zaprezentowali się wytwórcy serów naturalnych z Parish Hill Creamery w Vermont w USA i Prezydium Slow Food Boğatepe Gravyer na wzgórzach Kars w Turcji. Wszyscy podkreślali rygorystyczne przestrzeganie zasady minimalizowania ingerencji człowieka w powstawanie sera, co w sposób oczywisty gwarantuje wyrób o unikatowych właściwościach nie tylko na tle serów pochodzących z innych szerokości geograficznych ale także tych z tego samego gospodarstwa wytwarzanych w różnych porach roku.
Po dziwacznych propozycjach kanapkowych z nieskrywaną radością wybrałem się do Pollenzo, gdzie odbywał się warsztat smaku „Między pastwiskami i winnicami Lombardii”. Próbowałem tam bezsprzecznie wybitnych lombardzkich serów górskich, ogólnie określanych mianem „malga”. Jak na naturalne sery przystało, wszystkie zaprezentowane rodzaje powstały z mleka krów wypasanych na alpejskich łąkach w możliwie najbardziej tradycyjny sposób. Serów podano pięć – Bagolino Bagòss i Historic Rebel, nad którymi pieczę mają slowfoodowe prezydia, uznanego za ojca gorgonzoli Strachitunt, który znajduje się na liście slowfoodowej Arki Smaku oraz Formai de Mut i Silter. Do każdego z serów dopasowano wino z regionu, w którym powstawał.
Do tego sery naturalne, do których wytwarzania wykorzystywane jest mleko krów wypasanych wolno, a więc takich, którym pozwala się na samodzielne wybieranie tych źdźbeł, które im smakują, mają szczególne właściwości odżywcze. Ustalono na przykład, że zawierają one znaczne ilości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, zbawiennych dla organizmu współczesnego człowieka. Skoro tak, można je polecać w zwalczaniu podwyższonego poziomu cholesterolu we krwi a nawet w profilaktyce chorób wieńcowych, co brzmi zaskakująco, bo jak dotąd o serach myślano raczej w kategoriach prochorobowych niż prozdrowotnych.
W następnych odcinkach zapraszam na wspólne odkrywanie niezwykle rzadkich serowych arcydzieł ze slowfoodowej Arki Smaku. Przyjrzymy się też wędlinom naturalnym, pionierskiej idei Slow Food, która spotyka się z żywym zainteresowaniem producentów mięsnych przetworów z różnych części Włoch.
Bajka 🙂 My ostatnio mamy wkrętkę na sery typu włoskiego ale wędzone samodzielnie! Sery leżą w solance około tygodnia, następnie sery płukam, obtaczam w przyprawach np. papryka, czarnuszka i wędze przez 4h. Polecam!
W Polsce jest duzy potencjal do produkcji serow naturalnych, problem lezy jednak w w warunkach sanitarnych i naszym kochanym Sanepidzie. Watpie, aby mozna bylo w Polsce, tak latwo jak to jest we Wloszech czy Francji, ktore sa krajami mocno zbiurokratyzowanymi, produkowac sery naturalne i sprzedawac ot, tak po prostu na targu.
Ja osobiscie bardzo lubie nasze sery z Podlasia, choc w Lubelskim tez jest paru ciekawych serowarow. Nigdy, musze przyznac nie przygladalem sie tego, czy sery zagrodowe sa robione z mleka niepasteryzowanego czy nie.