Home z podróży Norymberga – Christkindlesmarkt i Schäufele

Norymberga – Christkindlesmarkt i Schäufele

5

Doświadczanie klimatu Świąt rozpoczynam na najpiękniejszym jarmarku bożonarodzeniowym w Europie

Norymberga Christkindlesmarkt
Norymberga Christkindlesmarkt

W poszukiwaniu zwiastunów bożonarodzeniowej atmosfery wybrałem się do południowych Niemiec, gdzie od setek lat odbywają się najbardziej ujmujące jarmarki świąteczne na świecie. Pierwsze miejsce na podium tych najpiękniejszych od lat dzierży Christkindlesmarkt w Norymberdze – mieście o dramatycznej historii, która każe pamiętać, że bywa, iż zwycięstwo dobra jest okupione ogromnymi kosztami.

Norymberga, podziemia

W ostatniej fazie II Wojny Światowej Norymberga została niemal w całości zmieciona z powierzchni ziemi, a – jak usłyszałem w relacji przewodniczki po norymberskich podziemiach – zgliszcza paliły się jeszcze przez dwa tygodnie po bombardowaniach. Dzięki właśnie tym podziemiom udało się ocalić część cywilnej ludności miasta. Daleko wcześniej przed wojną swoje podziemne składy miały tu firmy produkujące piwo, wino, kiszonki i inne artykuły spożywcze. Z dziesiątek kilometrów korytarzy, w dużej części jeszcze niezbadanych, wykorzystuje się dziś tylko niewielki fragment, głównie dla celów turystycznych i browarniczych.

Hausbrauerei Altstadthof, Norymberga

Pieczę nad jednym z takich odcinków sprawuje Hausbrauerei Altstadthof, tradycyjny browar, w którym wytwarza się między innymi czerwone piwo oraz piwne destylaty. Nie słyszałem wcześniej o destylatach z piwa, z tym więc większą ciekawością przystąpiłem do degustacji. Wypadły nieźle – te z ciemnego piwa dawały mocne, acz krągłe piwne brandy, a te z czerwonego w barwie i smaku przypominały obstlery – destylaty owocowe.

Schäufele mit Kellerbiersoße und Kartoffelkloß, Norymberga

Przechadzka podziemnymi korytarzami i piwna degustacja zagoniła mnie prosto do ratusza, gdzie mieści się stara, acz uczęszczana i gwarna restauracja Zum Spießgesellen. Z karty wybrałem jedną z największych lokalnych specjalności, Schäufele mit Kellerbiersoße und Kartoffelkloß, czyli wolno pieczoną łopatkę wieprzową z chrupiącą skórką.

W Polsce nigdy nie miałem okazji jadać wieprzowiny z chrupiącą skórką, co zadziwia, bo przecież cała Polska uwielbia wieprzowinę, a pieczyste z naciętą i mocno zrumienioną skórką nie ma sobie równych. W norymberskim ratuszu zjadłem ją skąpaną w sporej porcji piwnego sosu, z wielką ziemniaczaną kluchą polaną masłem i posypaną podsmażoną tartą bułką. Mięso wyszło świetne, chrupiące z zewnątrz, kruche acz nieprzesuszone w środku. Musiałem do tego wypić piwo, a skoro kelner polecał warzone na miejscu kuflowe, toteż takie właśnie zamówiłem.

Lebkuchenauflauf auf Glühweinbirnen mit Walnusseis, Norymberga

Na deser wybrałem Lebkuchenauflauf auf Glühweinbirnen mit Walnusseispiernikową babeczkę na duszonych w korzennym winie gruszkach z lodami orzechowymi. Piernikowo-winna rzecz doskonale wprowadziła mnie w świąteczny klimat, więc prosto z ratuszowych piwnic udałem się na bożonarodzeniowy jarmark.

Christkindlesmarkt, Norymberga

Nic trudnego, bo Christkindlesmarkt okala ratusz, wypełnia rynek i wrasta w przylegające doń uliczki. Znalazłem się zatem od razu w samym centrum wydarzeń. A jednak ludzkie masy, które na Adwent zjeżdżają tu milionami, mocno utrudniają swobodne przemieszczanie się między stoiskami, przy czym im późniejsza pora, tym ludzka masa mocniej się zagęszcza.

Grzane wino, Norymberga

Właśnie wtedy, późnym popołudniem i wieczorem, jarmark wygląda najpiękniej. Zwykły kubek grzanego wina smakuje wtedy nadzwyczajnie. Zapach pieczonych kasztanów kusi mocniej, a widok marcepanów, czekoladek i pierników nie pozwala nie spróbować choć kilku.

Norymberski jarmark uznawany jest za najpiękniejszy w Europie, poniekąd dzięki dodatkowym atrakcjom, które dodają mu baśniowości. Jedną z nich jest Prolog, osobliwa scenka pozdrowienia gości przez głównego bohatera jarmarku, małego Jezuska, bo Christkind w nazwie właśnie do postaci dziecięcia się odnosi.

https://www.youtube.com/watch?v=gN2wMo_rqBI

Prezentowana z balkonu kościoła Frauenkirche scenka robi monumentalne wrażenie. Rolę dzieciątka historycznie odgrywała jasnowłosa dziewczynka. Dziś, jak widać, wciela się w nią zupełnie dorosła panna w lokami bujnej peruce, a towarzyszą jej jakoby zdjęte prosto z choinki złote aniołki. Rozświetlone snopem światła dzieciątko zwraca się z wysokości zarówno do tych, którzy – jako prawi – dziecięćmi już byli, jak i do tych, którzy w dziecięcy okres dopiero wchodzą, po czym rozlegają się chóralne śpiewy.

Pięknie tu, jako żywo, a gdyby jeszcze odrobina śniegu chciała spaść… Nic to, idę na kartofelki z marcepanu.

Za tydzień zapraszam na świąteczny spacer po Monachium.

Więcej o Norymberdze, tajemniczych podziemnych korytarzach, czerwonym piwie i piwnych destylatach oraz tradycyjnej pieczonej łopatce z chrupiącą skórką w najbliższej audycji Krytyk Kulinarny w JemRadio. Razem z Panem Makarym podamy garść sugestii na samorobne prezenty bożonarodzeniowe dla smakosza, uraczymy się najprzedniejszym jabłecznikiem oraz dotkniemy tematu palm – tych sztucznych ale też i prawdziwych – odbijających, przebijających i dodawanych do świątecznych ciast. Premiera w środę od 20.00 do 22.00 (powtórki zgodnie z ramówką, którą codziennie można sprawdzić na FB JemRadia). Jak odbierać JemRadio, dowiesz się na www.jemradio.pl

5 COMMENTS

  1. To wszystko pic na wodę. Byłem w Norymberdze pare razy, generalnie w Bawarii, spędziłem ponad pół roku. I powiem szczerze, że jak na „ultrakatolicki” land to jakoś nie widać tam niczego tradycyjnego. Chociaż jestem na bakier z religią, to ateizacja i triumf religii kapitalistyczno-konsumpcjonistycznej, z jakim mamy do czynienia w Europie Zachodniej, większej niż w USA chociażby, śmieszy mnie i denerwuje.
    Jaka „atmosfera świąt”?? Przecież tam liczy się już tylko kasa i nic więcej. Skoro sezon świąteczny zaczyna się we wrześniu, co można było i u nas odczuć, chociażby po tym, jak Lidl rzucił marcepany z Lubeki i Pierniki Norymberskie (raczej z niższej półki, w dodatku za 2-3 razy wyższą cenę niż na miejscu), to o czym my mówimy?
    Ale samo miasto warte odwiedzenia, nie tylko dla tych co lubią kuchnię (pierniki i kiełbasa to podstawa, właśnie po to, tam zajeżdżałem), ale także historię. Norymberga, obok Monachium to swoisty „bastion” NSDAP, gdzie co roku obydwały się wiece i parady, co zresztą, da się odczuć, o ile człowiek się wtopi w atmosferę, zna dobrze język i historię Niemiec.
    Ja się nigdy nikogo nie pytałem, bo głupio, ale zawsze mnie ciekawiło, gdzie zabawiali Hitler, Goebbels, Hess, Schleyer, no i ten, jak mu tam było „naczelny antysemita III Rzeszy”, Streicher bodajże. Bo, to że lubiali na pewno pogawędzić i rozwijać swoje wizje, przy lokalnym piwie, kiełbasce i pierniku, nie ulega wątpliwości.

  2. To ciekawy, choć raczej mroczny wątek. Siłą rzeczy dziś tych lokali, w których bywali Hilter i spółka już nie ma – z jednej strony zburzone, z drugiej kto chciałby tam po nich bywać? Jednym z najważniejszych i najbardziej ulubionych miejsc Hitlera była stuba – bar piwny w Starym Ratuszu w Monachium. To właśnie tam biesiadował towarzysko, tam też rozgrywały się wydarzenia inicjujące Kristallnacht. Dziś nie ma już ani tej knajpy ani oryginalnego ratusza – współcześnie istniejący został odbudowany po wojnie.

    • Myślę, że na pewno znaleźli by się tacy, co by tam poleźli. Zresztą widać, że „hitleryzacja” w wykonaniu komercyjnym przybiera już takie kształty, że mnie nie zdziwi, jak za jakiś czas, zaczną sprzedawać jajka niespodzianki z jakimiś elementami z tego okresu. Byłem w Buchenwaldzie i już tamta wizyta, dała mi odczuć, że nasze, a zachodnie, szczególnie niemieckie spojrzenie na ten okres jest zupełnie inne.
      A nastroje w Niemczech też się zmieniają. Ja ze swego pobytu w Bawarii, pół rocznego zapamiętam, niewybredne inwektywy pod adresem Polski ze strony lokalnych mieszkańców, śmiało mogę powiedzieć, że Bawaria jest nam nieprzyjazna. Zresztą nic dziwnego, skoro w Bawarii mieszka gros tzw. „wysiedleńców” i ich potomków, a poza tym, to właśnie z Bawarskiej elity, pochodzi „wielki bohater” a dla nas, łajdak i polakożerca, Stauffenberg.
      Dla mnie, nie ma większej róznicy, czy to okres III czy II Rzeszy czy okres Republiki Weimarskiej. Niemcy mieli zawsze pewne dziwaczne skłonności i zamiłowanie do przesady, z której potem wychodziły tylko i wyłacznie negatywne rzeczy.
      Tak więc, jak ktoś chce ten pchli targ odwiedzać, niech jedzie, bo na wskutek obecnie panujacej „religii miłości”, za 5-10 lat, po nim może nie być śladu, podobnie jak po tych hitlerowskich przybytkach.

      • Korekta, chodziło mi o Dachau, ten w pobliżu Monachium. Warto popatrzeć jak wygląda okolica tego obozu, dziwię się, że jeszcze tam nie postawiono lunaparku. Ale kiełbaski już można kupić, tyle, że to chyba nie Niemcy je sprzedają, ale jacyś „nowi Niemcy”, dla których takie nazwy jak Buchenwald, Dachau to czysta abstrakcja.

        • Jak ktoś odwiedza Norymbergę w okresie wakacyjnym, polecam, aby zajrzał na Trempelmarkt, czyli najwiekszy pchli targ (sensu stricto) w Niemczech. Odbywa się na pewno we wrześniu (ja byłem właśnie wtedy) i chyba w maju albo w czerwcu. Pod koniec tego targu, we wrześniu, sprzedają tam już asortyment przedświąteczny. Dam sobie rękę obciąć, że da się tam kupić podobne rzeczy co na Christkindlesmarkt, tyle, ze parę razy taniej. Że i innej atmosferze…..

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Exit mobile version