Home o wydarzeniach II Sopocki Festiwal Win i Dobrego Smaku

II Sopocki Festiwal Win i Dobrego Smaku

2

Jak smakuje najlepszy szampan roku 2011 i czy po niczym niezmąconej kilkugodzinnej degustacji kilkunastu win z całego świata udało mi się go wyłonić spośród pięciu innych?

II Sopocki Festiwal Win i Dobrego Smaku - Szampan 1 miejsce według magazynu Wino

W miniony czwartek eleganckie wnętrza sali balowej hotelu Sofitel Grand w Sopocie zapełniły się smakoszami, którzy w chłodny jesienny wieczór postanowili oddać się degustacji win, oliw i serów z różnych zakątków świata prezentowanych przez wystawców II Sopockiego Festiwalu Win i Dobrego Smaku. Było wina z Francji, Włoch, Grecji, Austrii, Moraw, Portugalii, Chile i Afryki. Były też nasze swojskie nalewki i największa niespodzianka festiwalu – pierwsze białe i czerwone wina polskie.

Gdy tylko przekroczyłem zdobny czerwonym dywanem próg sali balowej, powitała mnie urocza Maria Petit z sopockiej winiarni Cyrano&Roxane, do której po chwili dołączył równie szarmancki Witold Makowski z trójmiejskiej winiarni Oliwa i Wino, główni organizatorzy imprezy.

Urokowi pani Marii trudno się oprzeć, stąd też moją festiwalową podróż przez wina z całego świata rozpocząłem właśnie od Francji. Sława winiarni Cyrano&Roxane wychodzi daleko poza Trójmiasto, a jej bywalcy cenią sobie jej niepowtarzalny klimat, który tworzy sam właściciel, Marc Petit. W ofercie Cyrano&Roxane są wina z różnych regionów Francji, w tym także z mojej ulubionej Alzacji. Skoro tak, postanowiłem zacząć od wina alzackiego i, choć nie jest to z pewnością najlepszy pomysł na rozpoczęcie degustacji, od razu sięgnąłem po gewurztraminera Alphonsa Kuentza. Gewurztraminer jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, a ten, dobrze zrównoważony i pełen egzotycznych niuansów, doskonale nastroił mnie na nadchodzący wieczór. Po oczyszczeniu podniebienia kawałkiem comte, sięgnąłem po czerwony Beret Noir z Gaskonii, wino krągłe, miękkie, lekko korzenne. Po kawałku koziego sera zdecydowałem się na wino z doliny Rodanu. Lubię wina z tego regionu, stąd kieliszek Sablet z Domaine La Roubine – Côtes du Rhône Villages przechyliłem bez wahania, zwłaszcza gdy dowiedziałem się, że wytwarza się je w tradycyjny i ekologiczny sposób.

Z Francji przeniosłem się do Portugalii, na imponujące stoisko gdańskiego sklepu winiarskiego Oliwa i Wino. Swoje królestwo przedstawił mi osobiście Witold Makowski, z pasją opowiadając o licznie reprezentowanych na stoisku przedstawicielach portugalskiej winnej artylerii, od młodych i szalonych vinho verde aż po dojrzałe i stonowane porto. Nieco vinho verde spróbowałem na początek – owocowe, musujące, rześkie, zabawne, w sam raz na przepłukanie podniebienia w oczekiwaniu na rozwój wypadków. Chwilę potem miałem już w kieliszku kilka próbek prostych win czerwonych, które nazwałbym obiadowymi, a które Oliwa i Wino poleca restauracjom właśnie jako niedrogie wina domowe. Jedno z nich, Portuga Tinto, wydało mi się nawet interesujące. Zdziwiłem się, że sprzedaje się je w kartonowych pudełkach, no ale skoro miałoby być podawane w karafkach jako wino domowe, to takie opakowanie w zasadzie nie ma znaczenia. Porto zaś, którym zakończyłem wizytę w portugalskiej przestrzeni Oliwy i Wina, nalano mi już z butelki. Był to przedstawiciel rodziny tawny, ale jakże przedni! Porto było doskonałe, mocne i pełne słodyczy i aromatu kandyzowanych owoców.

Aby sprawdzić stabilność kroku, przespacerowałem się do stanowiska Hiszpanii, które przygotował gdański sklep Rio del Vino. Suto lały się tam przeróżne wina półwytrawne i słodkie, więc na chwilę postanowiłem wstrzymać degustację, skupiając się na przekąskach, których na hiszpańskim stoisku było prawdziwe zatrzęsienie. Umoczyłem zatem kawałek bułki w charakternej oliwie o kuszącym, trawiastym smaku. Następnie wyostrzyłem sobie podniebienie kawałkiem paprykowego chorizo i byłem już gotowy na wizytę przy stoisku greckim, na którym odnalazłem nie tylko wina, oliwy i sery, ale także chałwę.

Powitał mnie właściciel gdyńskiego sklepu Agora-Smaki Grecji, Theofanis Mitsoulas, który od razu zaproponował kieliszek białego Atlantis z wyspy Santorini. Wino okazało się świeże, mineralne i dobrze kwasowe. Doskonale oddawało właściwości wulkanicznej gleby, na której powstało. Przekąsiłem nieco delikatnej fety, a nim zdążyłem umoczyć bułkę w doskonałej oliwie z Rethymno na Krecie, w kieliszku miałem już czerwone Nemea. Było purpurowe, w smaku wyraźnie owocowe z silnymi akcentami dębu. Z panem Theofanisem o greckich smakach pewnie rozmawiałbym cały wieczór, ale musiałem przemieścić się dalej, co przyszło mi już z niejakim trudem. Posilony wcale niesłodką grecką chałwą wybrałem się na stoisko Sopockiej Probierni Wina.

Zatrzymałem się przy nim, bo Sopocka Probiernia Wina przywiozła ze sobą sporą artylerię win prawie w ogóle mi nieznanych – z polskich winnic. Do degustacji przeznaczono kilka butelek z Winnicy Płochockich z okolic Sandomierza. Zacząłem od białego Cuvée 2010, które okazało się lekkie, świeże i orzeźwiające. Wyprodukowano go niewiele, bo tylko 1350 butelek. Jeszcze mniej, bo 990 butelek, powstało czerwonego Marszellusa 2011, którego także spróbowałem. Gdy zastanawiałem się nad ledwo wyczuwalnymi niuansami tego wina, w moim kieliszku znalazła się fenomenalna Barbera di Asti, którą Sopocka Probiernia Wina z dumą prezentowała w ramach sporej baterii win z Włoch, a która bezpardonowo wskazała polskim winom ich miejsce w szeregu. No tak, polskie wina mają silną konkurencję i to nie tylko we Włoszech, niemniej dobrze, że są już na rynku.

Tak się złożyło, ze stoisko Domu Szampana zostało mi na koniec. Zakończenie degustacji na szampanach, zwłaszcza jeśli wcześniej miało się okazję spróbować kilkunastu różnych win, jest co najmniej niefortunne. Skoro jednak zacząłem od gewurztraminera, potem luźno przemieszczałem się między czerwonym i białym, balansując przy tym bezkarnie między delikatnym a zbudowanym, to uznałem, że szaleństwa nigdy dosyć, a na kieliszek szampana zawsze jest dobra okazja. Wiedziałem też, że Dom Szampana prezentuje zdobywcę złotego medalu w konkursie na najlepsze wino musujące 2011 roku magazynu Wino. Podbudowany szeroko zakrojoną akcją degustacyjną, beztrosko postanowiłem sprawdzić, czy odnajdę to wino po smaku, a ściślej, czy moje umiejętności dadzą wynik pokrywający się z werdyktem profesjonalnego jury sommelierów.

Jako pierwszy w moim kieliszku znalazł się Alain Bernard brut Tradition Premier Cru. Ujmował świeżością i owocowo-bułczanymi aromatami. Następnie spróbowałem Le Mesnil, Blanc de Blancs, Grand Cru. Przy nim zatrzymałem się dłużej, bo nienachalne cytrusy z jabłkowym podtekstem nie tylko miło mnie zaskoczyły, ale i kazały zastanowić się, czy może właśnie to wino zasłużyło na złoty medal. Mimo iż spróbowałem potem jeszcze dwóch innych szampanów – białego, rose oraz jednego cremant z Burgundii, moja intuicja degustacyjna cały czas pozostawała przy Blanc de Blancs z Le Mesnil. I słusznie, bo to właśnie najlepsze wino musujące roku 2011 według somelierów magazynu Wino. Odkryłem je zatem bez trudu, co wzbudziło uznanie Pani Moniki z Domu Szampana, która otworzyła jeszcze jedną butelkę, tym razem srebrnego medalistę, Pierre Gimonnet Blanc de Blancs Brut Cuis 1er Cru, abym mógł porównać sobie złotego medalistę ze srebrnym. Pierre Gimonnet miał znacznie bardziej oczywiste aromaty cytrusów, a miejsce jabłka zdawała się zajmować gruszka, był zatem mniej tajemniczy i zmysłowy niż Le Mensil. Zdaje się więc, że złoty medal trafił na właściwą szyjkę, wszak niedopowiedziane intryguje bardziej niż oczywiste.

Zupełnie tak, jak w życiu.

2 COMMENTS

    • Nie znam się na winach, ani nie pijam wina, ale życzę powodzenia.
      A co do samego wydarzenia, to może to i ciekawe, ale ja bym powywalał te wszystkie oliwy zagraniczne i dał chociażby Olej Kaszubski, wart o wiele więcej niż te greckie oliwy regionalne.
      Generalnie, to oliwy z oliwek nie są dobre na nasze żołądki i na nasz klimat, nie pasują do polskiej kuchnii. Zresztą ostatnio zrobiono jakieś badania, wyszło, że nawet olej rzepakowy ma więcej wartości żywieniowych i zdrowotnych niż klasyczna oliwa. Oczywiście, regionalną oliwę się raczej używa dla samego smaku, we Włoszech się pije taką na noc lub na śniadanie czasami, ale mi jakoś to nie pasuje.
      Dziwi mnie, że nie było win z Gruzji, ostatnio bardzo popularnych i że nie było więcej stoisk np. czeskiego, z serami typu Jihoceska Zlata Niva. Ale wydarzenie ciekawe.

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Exit mobile version