Kondensacja zaskakujących wydarzeń medialnych na styku lat zwiastuje rok pełen niespodzianek!
Tylu medialnych sensacji na samym początku roku nie pamiętają nawet najstarsi górale, choć tych może lepiej na razie nie pytać, bo przeniesiona do Ostródy stolica sylwestra oraz zamknięte na zimę gospody i pensjonaty nie stwarzają korzystnego klimatu do rozmów. Pozostaje obserwować zajmującą paradę sylwestrowo-noworocznych zdarzeń, w której zamigotały loga wszystkich głównych stacji telewizyjnych, a którą z gigantycznym rozmachem otworzył Polsat, co prawda nie obiecując nic nikomu wprost, ale jednak rozbudzając w widzach dobrze tęgi apetyt na Bocelliego. Według jednych skończyło się na kompromitacji, według innych stacja wykazała się poczuciem humoru i może nawet śmiechom nie byłoby końca, gdyby nie potężna – przynajmniej według TVP – fala oburzenia widzów, którym nie spodobała się tajemnicza gwiazda sylwestrowej nocy. Okazał się nią niejaki Czadoman. Tak? No i co?
Trzeba jednak zauważyć, że wyszukanie w sieci krytycznych wobec Polsatu materiałów nie jest wcale łatwe i najczęściej kończy się na kliknięciu w link TVP Info. Pomyślaną być może jako krotochwilę niezręczność dziennikarze TVP wykorzystali zupełnie zręcznie, we wszystkich swoich programach informacyjnych przedstawiając przepełnione oburzeniem relacje z imprezy z Czadomanem. Tym samym udało się skutecznie zatuszować problematyczną obecność publiczności podczas sylwestrowej imprezy stacji publicznej – w sytuacji przepędzenia z publicznej przestrzeni sylwestrowej wszelkiego ducha pod groźbą mandatów a nawet spraw sądowych – no bo koronawirus.
Zagadnienie łagodził sam Prezes Kurski, stanowczo i ostro indagowany przez wyposażoną w kartkę z bezkompromisowo spisanymi nań pytaniami Danutę Cholewicką. W pełni spokoju objaśnił, że obecna na wydarzeniu publiczność nie była publicznością, bo być nią nie mogła, skoro była grupą statystów zatrudnionych do odgrywania roli publiczności. A skoro statyści byli zatrudnieni, to rzecz cała była na legalu, bo wszyscy byli w pracy. Po prostu!
W sukurs nietuzinkowemu zagadnieniu trzystu osób beztrosko pląsających w sektorach publiczności w samym sercu najściślejszych ograniczeń koronawirusowych, które niejeden pewnie by podrążył głębiej, przyszła naraz szczepionka, którą z wciąż nie do końca wyjaśnionych powodów podano w Warszawie grupie osób – ogólnie rzecz ujmując – związanych z opozycją. I to bez kolejki! Zgroza! Każdy czterdziestolatek (i starszy) wie, że kwestia kolejkowa to historycznie patrząc sprawa polska bardziej ważka niż rozbiory a próby jej obejścia traktuje się na równi ze zdradą stanu, niezależnie od tego, czy powagę kolejki lekceważyć próbuje się w ramach eksperymentu naukowego – jak w powyższym filmie – czy w ramach akcji promocyjnej – jak dziś.
Amunicja takiego kalibru nie mogła długo pozostawać w bębenkach dziennikarzy publicznej stacji. Nowy trop podjęli chyżo, ustalając, że jeśli poniuchać tu i tam, a szczególnie ówdzie, to można ów trop powieść aż do Bogu ducha winnego TVN, który w swej skromności zrezygnował z organizacji własnego sylwestra, oddając tym samym pole dwóm pozostałym gigantom. Czy dobrze, że TVN wyciszył się w sylwestrową noc – kwestia dyskusyjna, choć mimo wszystko wieść o stacji i jej logo wielokrotnie i zupełnie darmowo pojawiało się w materiałach stacji nomen-omen publicznej, która uwiarygodniła tym samym swoją misję szerokiego udostępniania czasu antenowego wszystkim i wszystkiemu, włączając jakże zajmujące doniesienia dotyczące konkurencyjnych względem siebie stacji komercyjnych. Wszystko to gratis, więc należy uznać, że z pobudki szlachetnej.
I gdy już przepełniony emocją widz w końcu uznał, że czas odpocząć, telewizyjne ekrany rozbłysły na nowo i to blaskiem dotąd nie spotykanym. Tym razem błysnęło w sekcji reklam, co mogło ujść uwadze miłośników spijanych co dwadzieścia minut kaw, herbat lub mówiąc wprost – alkoholu. Dlatego nakreślam, że w eter poszła reklama diety pudełkowej, którą firmują Magda Gessler i Kuba Wojewódzki – łącznie! Scenka rozgrywa się w drogiej limuzynie, którą Magda i Kuba razem podróżują. Pojadają sobie, popijają, i droczą się nieco, aż w końcu limuzyna dociera pod romantyczny dwupłatowiec, w którego czeluściach Magda ostentacyjne zjada deser.
Przyłapana przez oko reklamowej kamery królewska para nie spotkała się po raz pierwszy, wszak Magda Gessler kilka razy gościła już na kanapie Kuby. Niemniej królewska para po raz pierwszy weszła ze sobą w aż tak bliski kontakt na ciasnej kanapie limuzyny. Do tego w reklamie promuje cudze (sic!) – a nie swoje – gastronomiczne dzieło. Tu akurat nie dzieje się to gratis, więc uznać należy, że w duchu głębokiego przemyślenia.
Spodobało mi się i po prawdzie mam nadzieję na ciąg dalszy tej przygody, bo jeśli nawet stosunki król-królowa nie wykwitną aferą tronową, to przecież z pewnością nie wyjdzie też z niej mezalians!
Oj, będzie to rok! Przed wojną tyż był!