Nigdy. Przeszłość nie wraca. Naprawdę.
Ależ się potworzyło doradców! Gastronomia gore, czy też raczej dogorywa, więc nic dziwnego że całe platformy tak zwanych „praktyków”, fachowców oraz ekspertów chcą dziś pomagać i doradzać. Większość pociesza, mówiąc, że „jakoś to będzie”, albo snuje wizje, że „wkrótce świat wróci do normalności”. Znamienne, że nikt z tych proroków – jakże często nieumiejących nawet pisać – wypisuje jednak w swych wypowiedziach „fokusowanie na deliwerach” i „targetowanie konsumenta”, nie podając przy tym żadnych dat. Dlaczego?
Bo takich dat brak. Powrót do normalności, jaką znamy sprzed kilku miesięcy już nie nastąpi! Trzeba to jasno i wyraźnie powiedzieć – wszem i wobec! Nie ma sensu targetować się na konsumenta i fokusować się na deliwerach tylko po to, aby przeczekać do powrotu do przeszłości. To nic ponad oksymoron, bo przeszłość nie wraca i teraz też nie zrobi wyjątku. Pokażcie mi, gdzie dziś mieszczą się słynne przedwojenne resursy! Wskażcie, gdzie dziś jest Simon i Stecki! Pod jakim adresem mieści się Oaza? Nie ma ich. Zniknęły, pochłonięte przez wojnę wraz z całą kulturą gastronomiczną złotego okresu polskiego międzywojnia. W Polsce socjalistycznej zastąpiły je bary mleczne oraz lokale kategoryzowane według rozdzielnika. Dziś nie ma nawet ich.
Mimo tego zredukowany do granic absurdu program śniadaniowy jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych wciąż prezentuje pogląd, że „będzie lepiej”, solidaryzując się z oburzonymi barberami i barmanami, którzy żądają natychmiastowej decyzji o otwarciu ich lokali, aby mogli dalej bez zakłóceń fryzować brody i poić umieszczone w górnej ich części spragnione usta. Ale czyje? Kto będzie hodował brodę na trimming, skoro przez najbliższe miesiące cała zglobalizowana populacja będzie obowiązkowo chodzić w maseczkach? Jak przez taką maseczkę sączyć drinka? Czy ktoś naprawdę ma nadzieję, że powstaną specjalne maseczkowo-powykręcane słomki? Takie wielorazowego użytku jeszcze niedawno uparcie promowane przez stołeczne influencerki?
Niewesołe wieści płyną nawet z Szanghaju , którego społeczność trudno zaliczyć do grona niezamożnych. A jednak także i tam ujawniają się zwiastuny globalnego kryzysu gospodarczego, który już za kilka chwil uderzy w Polskę. Choć barberzy i kibicujący im prowadzący telewizyjny program śniadaniowy nie chcą nawet dopuścić złej myśli, koronawirus zainicjował rewolucję a jej prawa są takie, że ktoś traci, by zyskać mógł ktoś.
Miast wchodzić w szczegóły i przedwcześnie porywać się na dywagacje, kto na tej rewolucji zyska – niedokarmieni czy syci – skupię się na realiach, które tu i teraz pozostają do dyspozycji polskich gastronomów. Ci mają dwie możliwości: zawiesić działalność i czekać na nowe albo kontynuować działalność i dostosować się do możliwości. Obie opcje są dobre, acz w zależności od kontekstu. Ci, którzy ponoszą wysokie koszty a nie są w stanie dostosować się do bieżącego zapotrzebowania, powinni zamknąć lokale i oczekiwać na rozwój zdarzeń. Ci, którzy mają możliwość szybkiej zmiany modelu działania, powinni bezzwłocznie to zrobić.
Niemniej ten kanał dzisiaj działa, sprawdza się i przynosi gastronomom dochód. Ten nie jest może wielce zadowalający, ale jest. Pozwala na utrzymanie procesów, ochronę załogi oraz siatki powiązań biznesowych. Co jednak ważne w dwójnasób, pozwala on na utrzymanie więzi ze stałymi gośćmi, którzy dzięki zamówieniom na wynos mogą pozostać w stałym kontakcie ze swoimi ulubionymi adresami.
Miejmy nadzieję.
A przy okazji – jeśli twój lokal realizuje zamówienia na wynos, poinformuj o tym całą Polskę! Właśnie uruchomiliśmy największy w kraju ogólnopolski serwis dla lokali realizujących zamówienia na wynos i z dowozem spakowane.pl, dzięki któremu skutecznie i łatwo dotrzesz do nowych gości, którzy są zainteresowani zamówieniami na wynos i z dowozem. Dodaj się już dziś bezpłatnie i korzystaj z nowych możliwości!