Czy radykalne wegańskie bojówki zmuszą klientów sklepów mięsnych do jedzenia roślinnego ersatzu?
Mój ubiegłotygodniowy tekst o modzie na weganizm i zgubnym wpływie tej mody na środowisko naturalne, a pośrednio też na zmiany klimatyczne, odbił się echem na tyle szerokim, że zanim bardziej szczegółowo zajmę się nowym projektem Slow Food promującym zrównoważoną hodowlę zwierząt i świadome wybory konsumenckie przy ladzie mięsnej, pochylę się jeszcze nad zagadnieniem, które intryguje coraz większe grono smakoszy – czy wegańskie produkty przemysłu spożywczego mają szansę zastąpić wyroby masarnicze. Mowa tu o szerokiej gamie zamienników mięsa, wędlin, smalcu, masła i sera, których coraz więcej na sklepowych półkach i to nie tylko nie tylko specjalistycznych ze zdrową żywnością, ale nawet sieci dyskontów.
Choć gusta są kwestią indywidualną i nie warto z nimi dyskutować, to jednak można przyjrzeć się bliżej, jak powstają produkty przyjazne weganom. Okazja do tego nadarza się właśnie teraz, bo kilka dni temu w niemieckiej telewizji wyemitowano reportaż rzecz ilustrujący. Choć do wyprodukowania roślinnego salami potrzeba mniej energii niż do salami konwencjonalnego, to obserwując proces jego wytwarzania, trudno oprzeć się wrażeniu, że jakoś nie widać rzeczywistego surowca. Wbrew oczekiwaniom tych, dla których wegańska dieta oznacza bliższy kontakt z naturą, roślinna wędlina powstaje bowiem nie ze świeżych warzyw z ekogrządki a z przetworzonych półfabrykatów. Podobnie, bo jako efekt wymieszania sproszkowanych zawartości kilku torebek foliowych, materializują się na oczach widzów roślinne frykadele pokazane w końcowej części reportażu. Czy można się zatem dziwić, że klopsiki z proszku nie smakowały nawet psu?
Tymczasem zasadzająca się na proteście przeciw cierpieniu zwierząt i ich ubojowi wegańska logika zaczyna generować coraz śmielszych aktywistów, którzy w imię ocalenia zwierząt tworzą radykalne bojówki. Aktywiści głoszą, że ich celem jest wyzwolenie zwierząt z obór i ocalenie ich przed ubojem. Nie wyjaśniają jednak, co dalej miałoby się dziać z tak wyzwalanymi zwierzętami. Choć trudno tu o bezpośrednie porównanie, to jednak warto przy okazji wspomnieć ciężki los świętych krów w Indiach, z których wiele po osiągnięciu sędziwego wieku ląduje na ulicach, pożywia się na śmietnikach i umiera w cierpieniach po zapełnieniu żołądka plastikowymi odpadkami.
Akcje radykalnych bojówek wegańskich organizowane są jednak nie w Indiach a w Europie, osobliwie także we Francji, gdzie dochodzi nawet do aktów przemocy i wandalizmu. Klienci sklepów mięsnych epatowani są niewybrednymi filmami z najciemniejszych zakamarków masowych rzeźni a okna wystawowe samych sklepów są obrzucane kamieniami i brudzone czerwoną farbą.
Pożujemy, pochodzimy.
Lewica od zawsze walczy z „wyzwoleniem”. A to klasy robotniczej czy chlopow od wyzysku „panow”, a to z „dystryminacja”, itd. Problem w tym, ze nikt nie bierze pod uwage, ze nalezy zwalczac PRZYCZYNE, niesprawiedliwosci a nie szukac okazji do „wyzwalania” kogokolwiek.
A przyczyna tego wszystkiego jest nic wiecej podla ludzka natura i najgorsza jej cecha – PAZERNOSC. Pazernosc na wladze, pazernosc do pieniedzy, pazernosc do obzarstwa, itd.
Wiecej, wiecej, wiecej – oto przyczyna wszystkiego co zle.