Jest na tej liście także berliński – zróbmy wszystko, aby był na niej nadal
1. Norymberga
Christkindlesmarkt w Norymberdze uznawany jest za jeden z najstarszych jarmarków bożonarodzeniowych w Europie. Jest też jednym z największych i najtłumniej odwiedzanych. Rozpoczyna się w ostatni weekend listopada i trwa do Bożego Narodzenia, a dziesiątki stoisk okalają norymberski ratusz, wypełniają rynek i wrastają w przylegające doń uliczki. Najlepiej wybrać się tu już po zmroku, bo wtedy zwykły kubek grzańca smakuje lepiej, zapach pieczonych kasztanów kusi mocniej a sam jarmark wygląda najpiękniej. Norymberga to też stolica niemieckiego piernika, a te sprzedawane na ratuszowym jarmarku zaliczane są do najprzedniejszych. Przez wielu to właśnie ten jarmark jest uznawany za najpiękniejszy w Europie, a to za sprawą dodatkowych atrakcji. Jedną z nich jest Prolog, osobliwa scenka pozdrowienia gości przez Christkind, czyli małego Jezusa. Scenka stanowi część obchodów otwarcia jarmarku i rozgrywa się na balkonie kościoła Frauenkirche, a w rolę dzieciątka wciela się jasnowłosa dziewczynka.
2. Wiedeń
Wiedeńskie jarmarki bożonarodzeniowe ściągają gigantyczne tłumy, więc jeśli w przyszłym roku macie ochotę doświadczyć przedświątecznego klimatu właśnie tu, miejsca w hotelach rezerwujcie zaraz po tegorocznych Świętach.
Do jarmarków najczęściej odwiedzanych należą te przy Maria-Theresien-Platz, Riesenradplatz, Altes AHK, Am Hof oraz na Zamku Schönbrunn, który działa aż do Nowego Roku. Jednak największy wiedeński jarmark świąteczny znajduje się przed Ratuszem. Od tego roku wkracza się nań przez świątecznie udekorowaną majestatyczną bramę. Na straganach podają grzane wino, pieczone kasztany, gorące pączki, tradycyjne naleśniki oraz wyroby z marcepanu i czekolady. Jedną z miejscowych atrakcji jest ratuszowy kalendarz adwentowy, którego mechanizm polega na tym, że wielkie okiennice ratuszowych okien otwiera się po jedno po drugim w kolejne dni adwentu, a w każdym oknie kryje się bożonarodzeniowa scenka. Poza rozświetloną bramą wejściową ratuszowy jarmark niewiele zmienia się przez lata. Właśnie takim pamiętam go z czasów, gdy mieszkałem we Wiedniu, jakieś dwie dekady temu. Co prawda wciąż nie miałem okazji odwiedzić jarmarku na Spittelbergu, przez wiedeńczyków określanego mianem najbardziej urokliwego, więc zapisuję go sobie na następny rok.
3. Berlin
Gdybym tworzył to zestawienie miesiąc temu, niechybnie dodałbym tutaj mocno rozświetlone i tętniące kolorem zdjęcie z Weihnachtszauber Gendarmenmarkt, w mojej opinii najbardziej malowniczego jarmarku bożonarodzeniowego w Berlinie, wieńczonego wielką sylwestrową zabawą pod gołym niebem. Jednak dziś, kilka dni po druzgocących doniesieniach o ataku terrorystycznym w Berlinie takie zdjęcie byłoby nie na miejscu. Wykazuję zatem odrobinę powściągliwości i tylko dlatego ograniczam się do zilustrowania berlińskiej tradycji świątecznych jarmarków wizerunkiem pustych beczek, od listopada do końca roku rozstawianych na przeróżnych placach w Berlinie, w których tysiące berlińczyków popija grzańce. Jestem przekonany, że berlińczycy staną ponad tragiczną prowokację przy Kościele Pamięci Cesarza Wilhelma a tradycja bożonarodzeniowych jarmarków będzie kwitnąć w Berlinie nadal, zwłaszcza że w całym mieście jest ich kilkadziesiąt.
4. Monachium
W okresie okołoświątecznym w Monachium działa aż trzynaście różnych jarmarków. Niektóre z nich, jak choćby ten przyratuszowy, położony centralnie i najstarszy w mieście, dorocznie otwiera sam burmistrz. Co ciekawe, fatyguje się one też na otwarcie Pink Christmas Market, wydarzenia osobliwego, bo zamiast żłóbka i Świętego Mikołaja po placu kicają skąpo odziane króliczki a zieleń świerczyny ustępuje miejsca różowi, co poniekąd słusznie wielu odczytuje jako świąteczną inicjatywę ruchu LGBT. Jednak o wiele bardziej zakorzenionym w tradycji miasta jest Przemarsz Krampusa, bajkowej postaci utożsamiającej złe moce. Swój przemarsz ma także Święty Mikołaj. Miałem go okazję podejrzeć na żywo na dziedzińcu cesarskiej rezydencji Residenz Kaiserhof, najmłodszym monachijskim jarmarku Weihnachtsdorf. Na stoiskach poza Glühwein natkniecie się na destylaty owocowe, pierniki, marcepany i czekoladę, także w formie owocowych szaszłyków z grubą polewą. Na stoiskach ze słodyczami zainteresował mnie stollen, ciężkie bożonarodzeniowe ciasto maślane z dodatkiem rumu, cydru i rodzynek, czasami marcepanu, formowane w bochenki i dekorowane na biało. Zabrałem ze sobą kilka, bo stollen doskonale znosi podróż a do tego uwielbia leżakowanie. Gdy traficie na stollen, weźcie od razu dwa bochny. Na tym drugim poćwiczcie siłę woli, próbując go przechować do następnych Świąt.
5. Gdańsk
W moim zestawieniu postanowiłem znaleźć też miejsce na stosunkowo młody acz wcale urokliwy bożonarodzeniowy jarmark w Gdańsku. Jego jedna część urządzona jest w starej Zbrojowni. Tam rozstawiają się stoiska jubilerów, bursztynników i rękodzielników, można też sobie tu zrobić zdjęcie z Gwiazdorem, bo tak na Świętego Mikołaja mawia się na Kaszubach. Na jarmarku przy Placu Węglowym, już na wolnym powietrzu, znajdziecie zaś stoiska z kiełbasą i bigosem. Zauważyłem tu też kram z węgierskimi ciastkami i wileńskimi wędlinami, było nawet grzane wino, na pierwszy rzut oka podobne do tego, jakie znam z Monachium, Berlina czy Norymbergi. Jednak moje wprawne oko od razu dostrzegło, że za wsad do ustawionego na kuchence garnka przedsiębiorczym operatorom budki służy znany z niskich supermarketowych półek grzaniec galicyjski. Ale co tam grzaniec!
Gdański jarmark włączam do zestawienia z zupełnie innych powodów. Jednym z nich jest majestatyczne gdańskie koło, z którego roztacza się panorama na całe miasto i kawałek Zatoki, a drugi to świąteczny wesoły tramwaj. Podróż nim odbyłem w tym roku i ja, a przejażdżkę oplecionym kilometrami choinkowych lampek antycznym wagonikiem zaliczam do najciekawszych świątecznych doświadczeń.
Wpatrując się w drewniane krzesełka tramwaju, naprzemiennie przygasające i rozświetlające się lampy oraz motorniczego w charakterystycznym granatowym uniformie, pomyślałem, że skoro ja poczułem się tu trochę jak w polarnym ekspresie, to jak musiało się w tym tramwaju poczuć dziecko, które siedziało naprzeciwko mnie z rozdziawioną buzią?
Nie rozumiem początku. Co niby „mamy” (czyli my)zrobić? Ludzie w swojej naiwności i głupocie uwierzą przecież we wszystkie bajki i brednie, sprzedawane przez sprzedajnych polityków.
Gdyby Europa, z Niemcami była normalna, a nie zdziczała i zdegenerowana, to nie byłoby problemu.
A co do jarmarków, to powtórze to co pisałem już kiedyś. To pic na wodę, pustka, bez jakiejkolwiek głębi. Tak jak obecna Europa jest pusta, bez duszy i głębi, tak puste są te jarmarki.
Jarmark na Alexander Platz w Berlinie polecam!