Kilka dni temu sieć obiegł bulwersujący filmik, na którym klient supermarketu prezentuje, jak się oszukuje na wadze. Bulwersujące!
Filmik był zupełnie niewinny, jak wiele innych zaproponowanych mi do obejrzenia przez Facebook, a do tego z pozoru w ogóle nieinteresujący, bo na stop-klatce prezentujący sklepową wagę. Pewnie bym go w ogóle nie tknął, gdyby nie ów znamienny milion odsłon, które notował.
Odtworzyłem zatem z czystej ciekawości, co zwykła sklepowa waga, którą miliony Polaków oglądają przy okazji codziennych zakupów, musi mieć w sobie, żeby także i przed ekrany przyciągnąć aż takie tłumy.
Tytułowa waga znajdowała się w dziale warzyw i owoców jednego z polskich supermarketów. Zaraz na początku w kadrze pojawia się ręka mężczyzny ze sporej wielkości owocem, który zostaje ułożony na tytułowej wadze. Zanim to następuje, mężczyzna filmuje prezentowany na wyświetlaczu stan, dzięki czemu wszyscy widzą, że wynosi o 0,00 kg. Po ułożeniu owocu na wadze ta określa jego masę na coś koło pół kilograma, co mężczyzna skrupulatnie dokumentuje, ponownie kierując kamerę na wyświetlacz. Po chwili zdejmuje owoc, a stan wagi wraca do początkowego 0,00 kg. Na tym etapie należałoby materiał zakończyć, z zażenowaniem uznając, że instruktaż obsługi samoobsługowej wagi został zaliczony.
Choć jestem świadom realiów, to mimo wszystko naprawdę nie chciałem wierzyć, że milion Polaków spędza wolny czas na oglądaniu sklepowej wagi. Coś musiało być na rzeczy, więc kontynuowałem oglądanie. W zasadzie może ten mężczyzna zaraz odkryje jakąś sklepową sztuczkę, dzięki której wszyscy, tu i teraz, dowiemy się na przykład, jak niemiecki kapitał oszukuje polskie portfele. Póki co szedłem więc za tokiem rozumowania mężczyzny jak na smyczy, zakładając przy tym – co bez wątpienia przewidział – że ta waga może jednak niedoważa? Pomyślałem też, że na owocu, którego masę trudno zweryfikować przez ekran komputera, trudno to obiektywnie ocenić. Co innego, gdyby mężczyzna zważył nieotwarte opakowanie cukru albo mąki. Stwierdziłem, że pewnie zaraz to zrobi i obnaży perfidię właściciela sklepu. I tu już zupełnie nieświadomie zerwałem się ze smyczy autora filmiku.
Zamiast pójść po linii logiki, mężczyzna poszedł bowiem po linii najmniejszego oporu i to dosłownie. Nie pofatygował się po opakowanie cukru ani mąki, tylko zdjął z wagi leżący na niej – być może ze względów dekoracyjnych a może praktycznych – szczeciniasty zielony „dywanik”. Rzecz okazała się masywna, a po jej zdjęciu ramię wagi diametralnie się odchudziło. Rozszalał się też wyświetlacz, który przestał pokazywać cokolwiek poza kreskami. Mężczyznę to w ogóle nie interesowało, zresztą pewnie większości widzów też nie, bo wyglądało na to, że wreszcie klient wielkiego sklepu znalazł winnego największego przekrętu hipermarketowego wszech czasów.
W geście tryumfu mężczyzna potrząsnął zatem kłaczastym dywanikiem, po czym ponownie zważył owoc, wyniki z wagi pozbawionej dekoracyjnego dywanika prezentując na zbliżeniu – ledwo trzydzieści kilka dekagramów, czyli o jakąś jedną trzecią mniej, niż wcześniej!
Na oklaski mężczyzna był chętny bez wątpienia, bo na sam koniec pokazał swoją rozradowaną twarz, zwycięsko podnosząc w górę kciuk ku czci i chwały swojej i swojego imienia. Bulwersujące! Skandal! Brawo, mężczyzna! Wiwat przenikliwość jego umysłu!
Filmik udostępniłem błyskawicznie, zresztą jak niemal dziesięć tysięcy innych użytkowników Facebooka. Jednak w przeciwieństwie do tych tysięcy, którzy przeklęli każdy kamień, na którym stoi nawet najmniejszy supermarkecik z samoobsługową wagą w środku, rzecz opatrzyłem opisem „doskonały sposób, jak zmanipulować widza przekazem”.
Filmik po kilku godzinach został usunięty – powyżej jest link do kopii, która może lada chwila też zniknąć, dlatego, dla zobrazowania błędności tezy, którą postawił mężczyzna, wolałem jednak posunąć się do drobiazgowego opisu treści tego, co zaprezentował na ekranie, a co za chwilę może być już niedostępne do obejrzenia.
Niezależnie od tego, czy mężczyzna taką tezę założył sobie celowo czy nie oraz czy wydrukował sobie na tej „odchudzonej” wadze jakąś etykietę, z którą później przeszedł przez kasę, oszukując sklep na 15 dekagramów pomarańczy lub też skłaniając innych do takiego oszustwa, rzecz należy krótko wyjaśnić, aby wrócić szacunek samoobsługowym wagom i uspokoić wątpiących.
Nowoczesne wagi mają funkcję tary, dzięki czemu można na nich umieścić cokolwiek, nie tylko zielony dywanik, ale także talerz albo słoik, dzięki czemu da się odważyć nie tylko owoc w supermarkecie, ale też zupę w barze, którą zabiera się na wynos, albo sałatkę z samoobsługowego bistro. W całej swojej przewrotności, chamstwie lub głupocie – interpretację pozostawiam wam – filmik miał jeden walor poznawczy nie do przecenienia, o którym wspomniałem już zresztą wcześniej. Dzięki reakcjom i zbulwersowanych komentatorów, dla których od razu było jasne, kto tu kogo oszukuje, widać jak na dłoni, że doprawdy niewiele trzeba, aby z wiadomości zrobić wiadroości.
Myślenie ma kolosalną przyszłość. Ponoć.
W mojej najbliższej audycji w JemRadio opowiem o zbliżającym się dniu Świętego Patryka, który w Bydgoszczy przybierze formę wielkiej irlandzko-polskiej fety. Przyjrzymy się też podbydgoskiej winnicy Przy Talerzyku oraz rozejrzymy się po okolicy w poszukiwaniu turystycznych atrakcji BIT – turystycznego obszaru wokół Bydgoszczy, Inowrocławia i Torunia. Moimi gośćmi będą: xxxxxx. W drugiej części audycji o poluzowaniu warszawskiej prohibicji, poznańskim zakazie wieczornego imprezowania i wrocławskim przekształceniu rynku w salon porozmawiam z Panem Makarym. Na premierę zapraszam jak zwykle w środę od 20.00 do 22.00, a na powtórki w kolejne dni tygodnia według ramówki JemRadia dostępnej na radiowym Fanpage. Jak odbierać JemRadio, dowiesz się na www.jemradio.pl
Też na początku, jak obejrzałam pierwszy raz zrozumiałam to tak jak wszyscy – że to market oszukuje… a tu jednak nie 😉 ja się dałam oszukać autorowi filmu 😉
Idz do kauflanda, ja rowniez zdjelam tackę z wagi i okazalo sie ze zaplace za chociazby banany o 50 gr mniej… oszukuja jak nic.
Wiele osób dało się tak wrobić. Materiał jest tak zaprezentowany, że od razu nasuwa się ta interpretacja. Wygląda wręcz na celowo zmanipulowany – wszak po zdjęciu maty z wagi najazdu na wyświetlacz nie ma.
To, że każda waga jest kalibrowana, to wiadomo. Nawet stare wagi z Lubwagu czy jak to się tam nazywało (firma padła już dawno), nigdy nie wskazywały 0, tylko poniżej, dlatego, że tacki swoje ważą, szczególnie te metalowe. Ja się tylko zastanawiam, po co sklep dał tą drugą, zieloną tackę? Dla higieny? Czy to jakiś celowy zabieg marketingowy, przed okresem świątecznym. Widać, że sklep ma zielone dekoracje. Stąd i tacka, dodatkowa.
Ten jegomość, powinien teraz dostać zakaz wstępu do tej sieci, za promowania okradania sklepu. Jak tak by liczyć, po 15 deko, za wszystko co klienci biorą, to straty by wyszły pokaźne. I niech ten brodacz, za to potem płaci, jak taki cwaniak.
Nie rozumiem o co chodzi. Oszuści są wród nas, to oczywiste. A to kto, kogo oszukuje, w gruncie rzeczy nie ma znaczenia. Istnieje coś takiego jak „zasada ograniczonego zaufania”. I to powinno dotyczyć wszystkiego i wszystkich.