Media właśnie obwieściły, ze rolnicy będą mogli wreszcie legalnie sprzedawać mieszczuchom swoje przetwory! Wiwat minister! Brawo prasa! Jak cudnie! Mieszczuch już gotów biec po śliwowicę na toast, ale rolnik mówi: „Chwileczkię!”
O ruchankach i fjucie pisałem już nie raz, ostatnio nawet w ubiegłym tygodniu, za każdym razem jednak w kontekście ciekawostki folklorystycznej, na którą co prawda można popatrzeć, ale nic ponadto, bo rolnikom nie wolno handlować przetworzoną żywnością. Wolno im było handlować tylko surowcami, czyli własną brukwią, kartoflami i jabłkami, ale wytworzonymi z nich sokami i konfiturami już nie.
Przeciwko takiemu stanowi rzeczy protestowano już niejednokrotnie, powstał nawet oddolny ruch obywatelski, który pod hasłem „Zostawcie dobrą żywność” walczy o to, aby na polskiej wsi można było w końcu legalnie kupić bochen swojskiego chleba i pęto kaszanki. Do akcji włączyły się znane postaci polskiej sceny kulinarnej. W zorganizowanej w maju ubiegłego roku w Warszawie demonstracji wziął udział nawet Wojciech Modest Amaro, który, wspierając protestujących, częstował przechodniów swojskimi kiełbasami, chlebem i powidłami.
Najbardziej kuriozalny zakaz dotyczy domowego wyrobu alkoholu i choć na legalizację jego produkcji i sprzedaży nie ma dziś szans, to przy każdej okazji warto przypominać, że ten zakaz wprowadzili w Polsce zaborcy, plwając na statuty wolności ogłoszone przez polski sejm w 1496 roku i mające obowiązywać „na zawsze”. Na ich mocy zaczęło w Polsce obowiązywać prawo propinacji czyli wolność produkcji i obrotu trunkami.
Pamięć o tradycjach polskiej spiżarni przetrwała tylko dzięki patriotycznej postawie podziemia kulinarnego, którego dzielni reprezentanci niezłomnie udzielają młodym pokoleniom tajnych kompletów z polskich smaków w butelkach, wekach i pętach. Chłopska krnąbrność wobec zaborczego jarzma pozwoliła ochronić tradycje wytwarzania choćby tej łąckiej śliwowicy, która mimo że nielegalna, stała się w ostatnich latach niesłychanie modna. Wszystko to niezależnie od absurdu status quo, który dodatkowo potęguje aura lęku i niepewności, bo skoro nad pędzonymi w stodole butelkami nikt nie ma kontroli, to kto położy głowę, że na pewno jest w nich alkohol etylowy?
Szczęśliwie obostrzenia mają w końcu zelżeć, a rolnik ma wreszcie uzyskać prawo do sprzedaży tego, co w swoim gospodarstwie wytworzy. Jak donosi Wyborcza, Ministerstwo Rolnictwa już pod koniec 2014 roku podjęło stosowne kroki prawne i teraz czeka już tylko na zielone światło z Unii, a to spodziewane jest lada dzień. Niestety, w tej beczce miodu jest sporą łyżka dziegciu, bo Ministerstwo Rolnictwa roztacza w Polsce pieczę tylko nad produktami pochodzenia zwierzęcego. Poluzowanie zakazów będzie więc dotyczyło serów, masła, i wyrobów wędliniarskich, ale już nie przetworów owocowo-warzywnych. Nad nimi urzędowy parasol roztacza Ministerstwo Zdrowia, które co prawda przygotowało stosowny projekt ustawy, ale został on odrzucony przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Prace nad nią trzeba zacząć od początku, ale kiedy się zakończą, nie wiadomo, bo nawet się jeszcze nie rozpoczęły.
Prawda jest więc taka, że z polanych fjutem ruchanek rolnik będzie mógł sprzedać mieszczuchowi co najwyżej salceson. Po tradycyjny syrop cukrowy mieszczuch może pójść sobie do co lepszego dyskontu, który ma na półkach… tradycyjny syrop cukrowy z Niemiec. O polskim fjucie w polskim sklepie polski mieszczuch może sobie tylko po polsku pomarzyć.
Tego ustawodawca nie zabrania.
Więcej o tradycjach nielegalnej produkcji alkoholu w najbliższej audycji Krytyk Kulinarny w JemRadiu. Premiera w środę od 20.00 do 22.00. Jak słuchać, dowiecie się na www.jemradio.pl. Zapraszam!
mały kroczek do przodu …
W takim tempie, to padniemy na zawał zanim będzie w połowie drogi do celu.
Ano właśnie. PIC NA WODĘ.
Polecam ten link:
http://www.produkty-tradycyjne.pl/media/show/#media_43
I wiadomość ze stycznia, ARŁUKOWICZ MÓWI „NIE” PRZETWOROM OWOCOWYM.
Widać więc wyraźnie, że to jest problem POLITYCZNY. I dopóki ZDRAJCY RZĄDZĄ, dopóty nie będzie dobrze.
Po raz kolejny polecam też komentarz tego oto, jednego z niewielu „normalnych” działaczy w tym kraju. Media o tym skwapliwie milczą, PONIEWAŻ REŻIM SIĘ BOI. Boi nie tylko jego, ale przede wszystkim ROLNIKÓW, którzy są potężną siłę. I tego właśnie boi się ZAGRANICA, boi się naszej POTĘGI, którą moglibyśmy się stać, gdyby w tym kraju wolno było POLAKOM robić WSZYSTKO, co chcą.
Przepraszam za tego typu komentarz, nie chcę tu uprawiać polityki, ale ta cała sytuacja, fakt, że sam użeram się z biurokracją i gdyby nie ona, DAWNO SAM BYM WYTWARZAŁ, w tym może i cydry z Jabłek Kraśnickich.
Przypomnę, że największy hochsztapler polityczny ostatniego 25 lecia, obiecywał parę lat temu, przed wyborami, że POLSKA BĘDZIE MIEĆ NAJLEPSZE WARUNKI DO MIKRO-PRZETWÓRSTWA w Europie. A MA NAJGORSZE.
Dlatego każdy kto popiera normalnośc musi posłuchać tej przemowy (szczególnie pierwszych 3 minut i końcowych 2, jeśli dobrze pamiętam):
https://www.youtube.com/watch?v=gJa2KIwtyKE
Bez zmiany reżimu nie będzie zmian. NIECH ŻYJE WOLNOŚĆ PRODUKCJI I HANDLU NIECH ZYJE POLSKA, PRECZ Z REŻIMEM (na usługach wielkiego kapitału, wielkich koncernów, UE, Niemiec i całej reszty).
jeden może drugi nie
http://www.portalspozywczy.pl/mieso/wiadomosci/,110812.html
O proszę, Rudi Schuberth 🙂 Ale on chyba nie jest rolnikiem?
Rudi Shubert zaczął produkować gdzieś na Podlasiu czy Mazurach, wędliny i przetwory mięsne. Czytałem o tym tu:
http://www.portalspozywczy.pl/mieso/wiadomosci/znany-piosenkarz-produkuje-wedliny-bez-konserwantow,110812.html
Rzecz normalna, jak dla mnie.
Na Kaszubach, poprawka.
jemradio moze to sprawdzić
nam się stawia poprzeczki – od 8 lat walczymy i nic tylko czekać zastanawiam się na co. Pewne ograniczenia muszą być, ale czy konsument doczeka się żywności bez konserwantów i ulepszaczy. Czy tego wszystkiego nie blokują dożę koncerny ?
Niech Pani posłucha wystąpień Pana Mariana Kowalskiego, ten z roku poprzedniego i ten obecny.
Ma Pani rację co do koncernów, ale ja dodałbym do tego, jeszcze naszych sprzedajnych polityków, siedzących w kieszeniach tych koncernów. Przecież to jest celowe działanie polityczne. Nasi konkurencji z UE, głównie Niemcy, ale także i nasi najbliżsi sąsiedzi – Czesi, Słowacy, a nawet i Ukraińcy, którzy całe szczęście do UE się nie wybierają (to byłaby kompletna śmierć dla naszego rolnictwa, przemysłu spożywczego, już dzisiaj Polska jest zalewana tanim rzepakiem i tanimi jajkami ze Wschodu, produkowanymi przez wielkie holdingi, które są w posiadaniu dziesiątek tysięcy hektarów, zdolnymi do produkcji miliardów jajek), także są zainteresowani niszczeniem Polskiej spożywki.
Z racji tego, że reprezentuje Pani Kaszuby, to warto aby Pani przeczytała to:
http://kartuzy.info/wiadomosc,10869,Producenci-zywnosci-z-wizyta-u-Donalda-Tuska.html
Oto, jak „największy Kaszub” dba o interesy polskiej wsi i polskiego miktro-przetwórstwa. Naobiecywać, naobiecywać, nie zrobić nic ani pomóc, wręcz przeszkadzać, a potem uciec do mocodawców z Brukseli.
Czyli jednak pan Kowalski ma rację. Jak dalej ludzie będziecie wierzyć tym zdrajcom z Warszawy/Brukseli, to szybciej zdechniemy niż staniemy na nogi.
Droga jest tylko jedna – SAMOORGANIZACJA I KOMPLETNY BUNT.
To jest odpowiedź na Pani pytanie. Co robić? Samoorganizować się, buntować, walczyć z propagandą, walczyć z reżimem. Mowią, że jest „wolnośc”. Tylko gdzie??? Bo na pewno nie w Polsce.
To są bardzo dobre pytania, pani Halino, będziemy o tym rozmawiać, gdy się spotkamy, bo trzeba o tym mówić, obiecuję, że w JemRadio.pl też będziemy ! 🙂
No i warto byłoby wspomnieć o tym:
https://www.youtube.com/watch?v=BCv5knqtX6s
Dopóki istnieje ta chora patologia, zwana KRUS(i ZUS)dopóki ten cały chory system patologiczno-opresyjny będzie dalej trwał. Apeluję, aby nie bać się i MÓWIĆ GŁOŚNO to co mówi pan Kowalski i jemu podobni. Ludzie muszą się w końcu dowiedzieć jak faktycznie jest, bo z tego co obserwuję to naprawdę, ludzie to tłumoki albo lenie, którzy nie chcą niczego zmieniać. Ten link, który podał Artur, pokazuje śmieszną liczbę, 6 tysięcy osób, które się pod tym podpisały. A ile osób pracuje w KRUSie?
Warto o tym mówić właśnie dzisiaj gdy zaczyna się okres wyborczy. Kowalski prezydentem nie zostanie, ba, nawet nie osiągnie pułapu błędu statystycznego, ale ludzie muszą częściej słuchać tego, co tacy ludzie mają do powiedzenia.
Zamiast bełkotu i propagandy medialnej.
Hm… ! Bardzo ciekawe, w większości trafne uwagi! W mediach polskojęzycznych pokazuje się tytuły bardzo populistyczne, co daje prawie pewność, że minister Sawicki (czyli grupa rządzących) żywotnie jest zainteresowana poprawić żywot rolnika! A prawda (z dużą dozą prawdopodobieństwa) będzie, na zasadzie…chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle! Postawi się administracyjnie takie bariery, że ludzi nie będzie stać na sprostanie wymogom! Przykład od wielu lat w gastronomii. Jeżeli skończysz prace w komorze zlewozmywaka, to ręce musisz umyć w specjalnie zainstalowanej obok umywalce, mydłem z podajnika, wysuszyć ręcznikiem jednorazowym! Nikogo te koszty nie interesują, przecież za to zapłaci rolnik, za wodę też, za ścieki również! Byłem wielokrotnie w gospodarstwach rolniczych Francji i Austrii! Prowadzą szeroko rozumiane przetwarzanie własnych i nie tylko płodów rolnych. Mają głęboko w doopie przepisy unijne. Nikt się nie truje ich przetworami, mogą przetwarzać i robią to pod dobrego odbiorcę! Polski Sanepid zamknął by wszystkie tamtejsze gospodarstwa (niekiedy małe przetwórnie i wytwórnie) w pięć minut. Znam przypadki rolników z Wielkopolski których zwyczajnie nie stać na kafelki, kraniki, dywaniki. Znajomy rolnik z dwudziestu krów zszedł do poziomu czterech. Mleko sprzedaje z przyczepy, kolejka za za końcowego Gierka w sklepie mięsnym i oczywiście, a jakże… straż miejska interweniująca. Nielegalnie sprzedawane mleko! Znam przypadki obywatelskiego protestu… straż przegnano.
Ale to są pojedyncze przypadki takiej postawy społeczne! Starsza kobieta sprzedająca kilka pęczków pietruszki, trzy bukieciki konwalii płaci mandat 100 pln za nielegalny handel żywnością i kwiatami! Widziałem ten mandat. Mogę tak pisać w nieskończoność, ale skonkluduję! Dopóki nie wywali się na zbity pysk złodziei siedzących u żłoba, kradnących w białych rękawiczkach miliony, nie wierzę w żadne obiecanki ministra i rządu!
W pełni podpisuje się pod tym postem. To są rzeczy OCZYWISTE, ale dla tych co potrafią MYŚLEĆ SAMODZIELNIE. A nie dla hołoty, wpatrzonej w propagandę. Wczoraj obejrzałem program Barbary Włodarczyk o Putinie. I właściwie, to Polska niczym się od Rosji nie różni. Jako osoba po studiach z dziedziny nauk politycznych, która zna tematy „wschodnioeuropejskie”, mogę powiedzieć, że to właśnie Włodzimierz Putin jest szansą na zmiany. Prawda jest taka, że DOPIERO TERAZ ZACZĘŁO SIĘ COŚ zmieniać, gdy Putin wprowadził embargo. Gdyby embarga nie było, ten burdel i patologia w rolnictwie byłaby cały czas. W Lubelskim rolnicy i sadownicy płaczą, że jabłka im zalegają i nie mają za co żyć, ale właściwie rzecz biorąc, to ja się nie dziwię, skoro nawet nie mogą normalnie ich przetwarzać, czyli bez żadnych specjalnych luksusów, przerabiać na soki, cydry i cała resztę.
Tak więc, ci co popierają WOLNOŚĆ PRODUKCJI I HANDLU, powinni podziękować PUTINOWI, ale także i tym cymbałom z naszego rządu i tym cymbałom z Majdanu z pod znaku Bandery, co rozkręcili tą rozpierduchę, jaka jest.
Embargo rosyjskie to największy prezent, jaki mogli dostać ci, co żywo są zainteresowani zmianami w polskim rolnictwie i przetwórstwie. To także pozytywna szansa dla producentów z samej Rosji, którzy w końcu sami zaczną uprawiać i produkować. Im więcej konkurencji, tym lepiej. Jak patrzę na to, co się oferuje w sklepach z tzw. „zdrową żywnością” to widzę, że 90 procent produktów jest obce, głównie niemieckie, ale także włoskie, holenderskie, czasem francuskie lub nawet czeskie. I to o to właśnie chodzi, aby Polacy jedynie KONSUMOWALI, TO CO WYPRODUKUJĄ OBCY.
To jest zupełnie jak pod zaborami, czas na pracę organiczną, ale w razie co, naród musi być gotowy na powstanie ogólnonarodowe (choć przy obecnej propagandzie to raczej marzenie ściętej głowy).
Dodam, że są jakieś tam, oznaki poprawy, bo np. dzisiaj usłyszałem, że ma powstać jakaś izba wojewódzka, skupiająca wszystkich producentów produktów tradycyjnych z Lubelskiego. Dobre i to, choć to niczego na dobrą sprawę nie rozwiąże, bo Polska Izba (Produktu Lokalnego i Tradycyjnego)jest od dawna, działa, ale nic z tego nie wynika (nie z ich winy, rzecz jasna). W dodatku ostatnio przeczytałem, że banki, z PKO BP, BGŻ i Credit Agricole na czele zamierzają ostro wejść w sektor rolno-przetwórczy i wspomagać producentów, rolników i przetwórców. Dobre i to, choć przy takich obciążeniach fiskalnych, kontrolach, wymogach fito-sanitarnych, jakie obowiazują(czyli, że rolnik lub mikro-przetwórca musi spełnić takie wymogi jak zakład przemysłowy), żadne finansowanie na atrakcyjnych warunkach nie pomoże, bo producentów i tak, przepisy, garb fiskalny i zagraniczna konkurencja, raz dwa wykończą (wiem to z własnego doświadczenia, bo musiałem swoją handlową działalność zawiesić/zakończyć).
Obserwuję protesty rolnicze, w tym między innymi ten z Lubelskiego (gdzie rolnicy kierowców częstowali pieczonymi świniakami z własnego gospodarstwa). I widzę jaka jest róznica w przekazie między mediami ogólnopolskimi (zwanymi mediami reżimowymi, tudzież mediami masowego rażenia), a tymi lokalnymi. O ile w TVP Lublin, dało się usłyszeć, że chodzi tu właśnie o wolność handlu i produkcji, o tyle, w mediach reżimowych, rolników przedstawia w sposób podobny, jak Dziennik Telewizyjny przestawiał protestujących w lipcu/sierpniu 1980 roku (jako wichrzycieli, darmozjadów, wrogów władzy ludowo-obywatelskiej).
Mam nadzieje, że rolnicy się jednak i nie ugną i nikt tam nie zechce przepchać czegoś na boku. Albo teraz albo nigdy, jak będzie trzeba sam pojadę do Warszawy i stanę u boku Beger, wezmę najwyżej pęt kiełbasy i będę nim wygrażał.
W ramach tej „poprawy” widać takie działania jak to, które bardzo mi się podoba:
http://www.potrawyregionalne.pl/152,8408,WEDROWKI_ZA____SMAKAMI_.htm
Właśnie o to chodzi, turystyka kulinarna od zawsze przyświeca moim wyjazdom i krótszym i dalszym (choć rzadkim w ostatnim czasie). Dobrze by było, aby cały kraj pokryty był takimi szlakami, każdy Polak czy obcokrajowiec przyjeżdżając w dane miejsce, powinien być „oprowadzany” po regionie poprzez lokalne tradycje kulinarne, które bardzo często splatają się z historią i specyfiką danego miejsca. We Włoszech czy Francji, enoturystyka, związana z winem i kulinariami(najczęsciej serami, wędlinami) istnieje od dawna. W Polsce też na to pora, chociażby i zamiast wina miał być bimber i kiełbasa.
Dodam, ze wybieram się na Podkarpacie, mój ulubiony, obok Lubelskiego region (i najbardziej tradycyjny, konserwatywny, dla niektórych „pisowski”), a zarazem największą skarbnicę smaków w Polsce (obok Lubelskiego). Zamierzam pozaglądać tu i ówdzie, w różne miejsca, coś tam zjeść, coś tam wypić, może i winko. Dopowiem, że wcale nie trzeba jechać samochodem, bo coraz więcej jest połączeń lokalnych w transporcie zbiorowym, także i na kolei. Nie trzeba się więc przejmować potrzebą ewentualnego „dmuchania”. Warto ze sobą wziąść paszport, bo można skoczyć również na sąsiednią Ukrainę, np. do Lwowa. Po drugiej stronie granicy, powoli również zaczyna się trend na turystykę kulinarną, np. w obw. Prikarpacia, rozwija się świetnie winiarstwo.
Tak wiec, każdy, kto szuka wrażeń turystyczno-kulinarnych winien odwiedzić południowy-wschód kraju.
Przegnanie straży miejskiej bardzo mi się podoba! Brawo, pan mleczarz! 🙂
Panie Arturze, KK!
Jeżeli chce Pan być komentowany, proszę zlikwidować captcha!
One zabezpieczają witrynę przed botami, które wklejają wszędzie swoje linki, wprowadził je administrator, a ostatnio nawet zmienił i wystarczy tylko kliknąć w budkę 🙂
To dobrze, że to jest, mi to nie przeszkadza. Teraz przynajmniej komentują ci, którzy mają coś do powiedzenia, a nie tylko spamerzy i krzykacze. Boję się tylko czasem, że moje posty, które mogą wyglądać na jakąś agitację nie przejdą. Oglądam właśnie bohatera, 2 filmów, do których linki już podałem. Jak ktoś ma czas i ochotę niech obejrzy, osąd zostawiam każdemu z osobna.
https://www.youtube.com/watch?v=DRuSTBvdFQY
Daje to dlatego, że takich ludzi nie dopuszcza się do mediów, z wiadomych powodów. Bo mówią prawdę, gorzką, którą w mediach się pomija.
Wniosek z tego filmu jaki dałem jest taki, że jak burdel był, taki i będzie, bo i chłopi, i górnicy i wszyscy inni, są już tak ogłupieni przez propagandę i mydlenie oczu, że trzeba zmiany pokoleniowej i mentalnej żeby coś się zmieniło. Co z tego, że ktoś mądre rzeczy gada, jak ta ciemnota i tak nic nie robi, popiera PSL czy inne partyjki złodziejskie, dalej robi to, czego nie powinno.
Wniosek z tego taki też, że nawet jak „zliberalizują” przepisy dotyczące produkcji i handlu to i tak nic to nie zmieni, bo handel i dystrybucja żywności, ale i wszystkich innych rzeczy jest i będzie cały czas w rękach obcych.
Im więcej takich filmów oglądam i słucham, to większym jestem pesymistą.
Może za 50 lat coś się w tej i innej materii zmieni. Teraz niech rządzi zasada „róbta co chceta”, niech se każdy kupuje co chce, niech se każdy kupuje gdzie chce, niech se każdy jeździ gdzie chce, niech się każdy podnieca czym chce. Ale niech potem nikt nie narzeka, że jest źle, skoro nie zrobił nic, aby to zmienić.
Jak komuś nie chcę się tego oglądać, wystarczy, że włączy od początku 12 minuty, bo najciekawsze jest właśnie te 5-10 minut, potem też końcowka.
Widać wyraźnie, jak rolnik jest oporny, aby cokolwiek zrozumieć, niby każdy rozumie, ale i tak potem działa tak, ze wychodzi tak jak zawsze. Niby każdy wie, jak jest i jak być powinno, ale mało kto robi w tym względzie.
Edukacja, edukacja, edukacja, od podstaw i ciągłe powtarzanie tego samego, nic więcej.