W ostatnich dniach głośno zrobiło się w mediach o Chanuce, trwającym osiem dni żydowskim święcie świateł upamiętniającym zwycięskie powstanie Judy Machabeusza sprzed niemal 2200 lat. Chanuka to święto ruchome, ale zazwyczaj przypada w okolicach Bożego Narodzenia. W tym roku z Bożym Narodzeniem niemal idealnie się pokryło, a chanukową świecę zapalono nawet w Belwederze. Niewiele wiem o tradycjach żydowskich, zatem gdy trafiło do mnie zaproszenie do gdańskiej synagogi na obchody Chanuki, skorzystałem z niego z entuzjazmem.
Zorganizowane 21 grudnia wydarzenie miało charakter spotkania kulturalnego, którego centralnym elementem było rozpalenie drugiej świecy chanukowej na wielkim świeczniku zwanym chanukiją. Goście mieli możliwość zwiedzenia wystawy „Żydzi gdańscy. Ślady” i wysłuchania dwóch koncertów muzyki żydowskiej. Przygotowano też poczęstunek – ciasteczka wypiekane na symbolicznej dla tego święta oliwie oraz izraelskie wino. Mimo że kuchnia żydowska nie przewiduje specjalnych potraw chanukowych, w okresie tych świąt poza ciasteczkami szczególne często podaje się pączki, placki i racuchy smażone na symbolicznej dla Chanuki oliwie. Niektórzy uważają, że chanukowe placki i naleśniki należy podawać z białym serem.
I z tego wszystkiego zachciało mi się CZULENTU! To właściwie jedyna potrawa, jaką znam z kuchni żydowskiej.