Gest solidarności z Ukrainą grozi ruskim, ale nawet najbardziej emocjonalne wsparcie powinno mieć sens i merytoryczne uzasadnienie.
Na tle ofert hotelarskich błyszczy oferta sieci Arche, której prezes deklaruje dach nad głową dla 500 uchodźców z Ukrainy. Wygląda na to, że nie jest to li tylko próba zabłyśnięcia na firmamencie licznych ofert konkurencyjnych przedsięwzięć. Prezes Arche już w minionym roku deklarował wszak przyjęcie 100 uchodźców z granicy białoruskiej i zapewnienie im nie tylko dachu nad głową, ale też pracy i opieki nad dziećmi.
Wódka, choć w tym przypadku już innego autoramentu, stała się zaś przedmiotem osobliwej akcji wsparcia, którą podzieliła się w mediach społecznościowych poznańska restauracja Muga. Na upublicznionym filmie zaprezentowano oficjalne wylanie do zlewu całej butelki wódki rosyjskiej, rzecz wieńcząc komunikatem „nigdy więcej” . Film wywołał żywą dyskusję, bo choć idea emocjonalnie szczytna, to z jednej strony wylano tylko jedną butelkę. Zapytywano zatem, czy to rzeczywiście całość zapasów. Nadto wódka została zakupiona, a jej producent zasilony. Niemniej w dobie rządów pieniądza idea rezygnacji z produktów powstających w kraju najeźdźcy per se wydaje się przynajmniej godna uwagi. Dla chętnych informacja, że kody kreskowe towarów pochodzących z Rosji zaczynają się od 46. To prawda, wachlarz dostępnych u nas rosyjskich produktów nie jest szeroki. Poza wódką, kawiorem i szampanem, który wedle Rosjan pochodzi wyłącznie z Rosji, trudno wskazać inne, z których da się zrezygnować. Jednak konsumenckie decyzje zakupowe mogą tylko wzmocnić nałożone na agresora ekonomiczne sankcje.
Rzecz w tym, że pierogi ruskie, a w szczególności ich „ruski” rys, odwołuje się nazwą i charakterystyką nie do obszaru Rosji, tylko do Rusi. Nie chciałbym przy tym wchodzić w kompetencje historyków, do których jednak apeluję, by mimo wszystko ustalili, czy ów rys odnosi się do średniowiecznej Rusi Kijowskiej, czy do przedrozbiorowego województwa ruskiego, a może szerzej do Rusi Czerwonej. W każdym razie Ruś, jakkolwiek by ją pojmować, stanowiła budulec Kresów, mitycznej krainy, do której wciąż mamy żywy sentyment, bo stanowiły część wielkiej Rzeczypospolitej. Stanowiła też kolebkę współczesnej Ukrainy. Skoro tak, szczerze tuszę, iż nie potrzeba dodatkowych objaśnień, aby pojąć, iż jeśli pierogom ruskim przypisywać jakieś cechy narodowościowe, to wyłącznie te związane z Polską i Ukrainą, ale z pewnością nie z Rosją. Tam takie pierogi nie występują i rozumiem, że wszyscy rozumiemy, iż z oczywistych względów.
Apeluję zatem o natychmiastowe zdjęcie z ruskich pierogów odium, które są tak polskie czy ukraińskie jak nierosyjskie. Niech nie staną się ofiarą tej nonsensownej wojny, bo – tak jak bezzasadnie nękana i dręczona Ukraina – nie zasłużyły sobie ani na anihilację, ani na renacjonalizację. I niech ponownie przytoczę tu słowa Marii Przełomiec: „Ukraińcy są mocnym, silnym i okrzepłym narodem z wspaniałymi tradycjami sięgającymi Rusi Kijowskiej”.
Dlatego jedzmy pierogi ruskie – na miłość boską! I na pohybel!!!