Home wokół stołu Karkonoskie dziady

Karkonoskie dziady

0
Karkonoskie dziady

Gdzie leży źródło naszego obcowania ze zmarłymi? Czy wystarczy zapalić na nagrobku znicz? A może zaprosić dusze na ucztę?

Karkonoskie dziady
Karkonoskie dziady

Za sprawą paradepresyjnego ducha ogólnodostępnego nasycenia materią, współcześni niemal całkowicie zatracili więź z przodkami, którą jeszcze nie tak dawno kultywowano z należnym pietyzmem. Jednym z przejawów takowego były organizowane kilka razy do roku uczty z udziałem dusz zmarłych, o których słyszeć musiał każdy, kto zapoznał się przynajmniej w wycinkiem twórczości Mickiewicza, a w szczególe z drugim tomem Dziadów.

Karkonoskie dziady

Dziady to ogólne miano określające obrzędowość obcowania żywych ze zmarłymi i choć te Mickiewiczowskie noszą znamiona niejakiej koloryzacji i uromantycznienia, to między innymi dzięki spuściźnie wieszcza pamięć o tej obrzędowości nie została zupełnie utracona. Szczątki tej pamięci przejawiają się w celebrowanym z dużą dozą nonszalancji listopadowym świętem zmarłych, od czasów chrześcijańskiej eradykacji zwyczajów ludowych zwanego dniem Wszystkich Świętych. To właśnie wówczas przy coraz kosztowniej inkrustowanych nagrobkach zbierają się modnie przyodziane niewiasty i wyelegantowani panowie. Dla jednych to okazja do prezentacji szeleszczącego płaszczyka z Biedronki, a dla innych połyskliwej torebki z Lidla. Niedługo zima i Boże Narodzenie, o czym właśnie w tym czasie zaczyna przypominać branża handlowa, więc pora błysnąć czymś efektownym, hołdując równo niejasnej co niedawnej tradycji cmentarnej parady w botkach od Prady. A przecież zupełnie nie tak od zarania dziejów świętowano pamięć o przodkach. Gdzie tu obrzęd? Gdzie uczta? Gdzie odrobina choćby refleksji?

Karkonoskie dziady

W tym roku dla mnie w Muflonie, jeleniogórskim centrum kultury, w którym powzięto ambitny pomysł zorganizowania pierwszego Festiwalu Obrzędów – Przodkowie. Na rzecz składał się szereg wydarzeń, warsztatów edukacyjnych, wystaw i pokazów, którego zwieńczeniem było finałowe wydarzenie performatywne „Wypełnić pustkę”. Jeśli powiem, że jego reżyserką była Monika Kucia, to każdy, kto choć raz uczestniczył w organizowanych przez nią kulturalno-kulinarnych spotkaniach, już musi zdawać sobie sprawę, że mowa tu o wydarzeniu z najwyższej półki.

Karkonoskie dziady

Emocjonujące, tajemnicze, wciągające – takie właśnie owo performatywne wydarzenie było. Zbudowane na grze światłem i mrokiem, szeptem i śpiewem, łączące przy stole byt z niebytem a światy z zaświatami, stanowiło niebagatelną okazję do uczty z dziadami – duchami przodków.

Karkonoskie dziady

Był pogrążony w mroku labirynt zakamarków refleksji, jak choćby ten z podkreślonym światłem świec symbolicznym drzewem, pod którym leżały na ziemi pieczone kartofle z ogniska i sól, więcej soli, tak, żeby każdy, komu potrzeba, mógł soli doświadczyć, ale też aby mógł się posilić. Dalej – zebrane przez okolicznych mieszkańców fotografie i pamiątki po zmarłych, epitafia i instalacje artystyczne z kamienia, świec i szkła, jeszcze więcej szkła, potłuczonego, usypanego w kopce. Obok – kryształowe misy, które odzywają się swoistym dźwiękiem, gdy w nie uderzyć, a wokół szepty, oddechy i zapach chleba – w słoju stał zakwas, gwarant ciągłości życia i nieśmiertelności.

Karkonoskie dziady

Wreszcie była też i uczta złożona z prześwietnych postnych potraw, z których wiele przypomina wigilijne, bo przecież chrześcijańska wigilia to schrystianizowane dziady. Na stołach kryształowe szklanki i kieliszki, w dzbankach kompot z owocowego suszu, w karafkach woda a w butelkach wódka – jako jeden z łączników między światami. Niepowtarzalny klimat duchowej zadumy wykreował pieśnią przejścia zespół „Z lasu” oraz dokument Jagny Knittel „Swarycewycze” ukazujący białoruskie i ukraińskie zwyczaje rytualnych lamentów przy grobach.

Karkonoskie dziady

Wśród mnogości półmisków zidentyfikowałem dwa rodzaje kraszonych kasz, bogaty sos z leśnych grzybów w śmietanie, gotowaną fasolę i faszerowane kaszą gryczaną i ziemniakami czarne gołąbki w liściach czerwonej kapusty. Był też chleb na zakwasie i tłoczony na zimno olej lniany do chleba. W słojach stały kiszone buraki, a w wielkich miskach kutia z makiem oraz pierogi z suską sechlońską inspirowane przepisem Hanny Szymanderskiej.

Karkonoskie dziady

To była doskonała uczta dla ciała i równie prześwietna uczta dla ducha – i to z pewnością niejednego.

NO COMMENTS

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Exit mobile version