Komu wierzyć, gdy słyszymy sprzeczne opinie naukowców o żywności?

Gdy eksperci podają sprzeczne informacje na temat tego, co jest zdrowe, warto zastosować prosty test, który dla Was przygotowałem.

Po medialnej awanturze, jaka rozpętała się po niedawnym wywiadzie Bogdana Rymanowskiego z prof. Grażyną Cichosz, do której włączyli się naukowcy, eksperci i specjaliści od żywienia poruszeni wygłoszonymi przez prof. Cichosz opiniami, przyszedł czas na refleksję i zastanowienie, w jaki sposób niezorientowani w aktualnym stanie wiedzy naukowej konsumenci mają sobie radzić na rynku. Szeroko komentowałem to w ubiegłym tygodniu oraz w ostatnim odcinku Mowy Strawy, starając się przy tym studzić emocje i wyjaśniać naukowe nieścisłości i niedopowiedzenia w sposób prosty i przystępny dla widza.

Podczas wywiadu u Bogdana Rymanowskiego prof. Cichosz wymierzyła oskarżycielski palec między innymi w margarynę i oleje, przypisując im toksyczność. Jednocześnie chwaliła tłuszcze odzwierzęce, w których doszukiwała się wielu zalet. Soję oskarżyła o uszkadzanie jelit, zaś diety roślinne uznała za prostą drogę do żywieniowych niedoborów. Poczuwający się do polemiki eksperci wyraźnie mitygowali negatywne opinie dotyczące margaryn. Wskazywali, że zgodnie z aktualnymi przepisami są one wytwarzane według innych technologii, które zdjęły z nich odium izomerów trans o udokumentowanym negatywnym wpływie na układ sercowo-naczyniowym. Krytykowali bezrefleksyjną pochwałę masła i innych tłuszczów odzwierzęcych. Nie zgadzali się też ze szkodliwością soi czy niedoborami w dietach opartych o produkty roślinne. Oponie internautów były podzielone. Jedni docenili kontrowersyjne tezy głoszone przez prof. Cichosz, uznając, że wreszcie pojawił się w mediach ktoś, kto ma odwagę publicznie powiedzieć całą prawdę. Inni oskarżali ją o szerzenie pseudonauki, opowiadanie bzdur i straszenie widzów.

Aby trzeźwo spojrzeć na kontrowersje tego typu, warto pamiętać, że podejście naukowe nie stanowi niewzruszalnego dogmatu, a proces, w ramach którego nowe dane zmieniają niekiedy diametralnie wcześniejsze wnioski, wszak ustalanie możliwie najbardziej rzetelnego w określonym czasie statusu quo stanowi sens prowadzenia badań per se. Poza tym nie każda publikacja ma tę samą wartość, bo w badaniach naukowych liczy się metodologia, liczebność próby i recenzje. Do tego naukowcy spoglądają na zagadnienie z różnorakich perspektyw, na przykład biologicznej, epidemiologicznej czy klinicznej, co może prowadzić do różnorakich wniosków. Czasami do nieporozumień prowadzi sam język, jakim naukowcy operują. Kiedy ekspert powie, że „omega-6 to trucizna”, to nie prezentuje pełnego obrazu a operuje mocnym skrótem myślowym, bo nadmiar omega-6 w diecie może szkodzić, choć same kwasy tłuszczowe tego typu są nam niezbędne i są zupełnie zdrowie, o ile występują w zdrowej proporcji z omega-3. Takie skróty myślowe chętnie podchwytywane są przez skłonne do generowania emocji współczesne media, przekształcając je w wiralowe clickbaity.

Aby pomóc Wam odnaleźć się w tego typu medialnych zamieszaniach, przygotowałem Wam krótki test, którym możecie się posługiwać, zgrubnie oceniając, czy głoszona w mediach opinia może mieć szansę na potwierdzenie w naukowych badaniach, czy raczej bliżej jej do przejawu dezinformacji.

Podręczny test na wykrycie żywieniowego fake-newsa

1. Ustal, kto mówi i z jakiej pozycji?

Czy medialny ekspert powołuje się na metaanalizy, przeglądy systematyczne, stanowiska instytucji czy czy tylko na własne obserwacje i przekonania? Jest znacząca różnica między osobistą opinią a dowodem naukowym.

2. Czy pokazuje źródła?

Sprawdź, czy w materiale pojawiają się konkretne cytaty lub nawiązania do źródeł, w tym tytuł naukowego czasopisma, rok wydania, autor badania, a nie ogólniki w stylu „badania pokazują”, „powszechnie wiadomo”, czy „zdaniem wielu”.

3. Czy mówi o wyjątkach czy o zasadach?

Nauka opisuje trendy w populacji, a nie jednostkowe anegdoty. Gdy ekspert mówi: „mój znajomy jadł tylko boczek i żyje”, to nie jest dowód naukowy, a jedynie anegdotyczne potwierdzenie tego, że ów znajomy po prostu lubi boczek i ma się dobrze.

4. Czy dopuszcza krytykę i zmianę zdania?

Prawdziwy naukowiec zawsze pozostawia margines niepewności i nie okopuje się na ustalonej pozycji. Może zatem powiedzieć: „obecny stan wiedzy wskazuje, że…”. Pseudonaukowiec nie dopuszcza wątpliwości, bo uważa, że ma rację i będzie ją miał na wieczność.

5. Czy używa emocji zamiast danych?

Jeśli w wypowiedzi eksperta zamiast faktów i danych pojawiają się argumenty emocjonalne, na przykład „oni nas trują”, „światowe lobby chce nas zniszczyć”, to znak, że celem przekazu nie jest przekazanie odbiorcom rzeczowej informacji, tylko wygenerowanie u nich strachu.

Na rzeczową analizę wystąpienia prof. Grażyny Cichosz u Bogdana Rymanowskiego zapraszam na kanał Mowa Strawa.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttps://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―