Bar IKEA tańszy niż bar mleczny? Co stoi za tak niskimi cenami u szwedzkiego giganta?

IKEA coraz częściej kojarzy się z zaskakująco tanim jedzeniem. W dobie drożejących obiadów na mieście i coraz częstszych bankructw tradycyjnych polskich barów, szwedzka IKEA zdaje się zajmować rolę nieformalnego polskiego baru mlecznego XXI wieku. Do tego, jak się okazuje, całkiem dobrze na tym zarabia!

Szwedzki bar IKEA polskim barem mlecznym XXI wieku?

Bar IKEA - schabowyOto kilka suchych faktów, choć niejednemu przy ich lekturze może pocieknąć ślinka. Po pierwsze śniadanie wegańskie w Ikei kosztuje 6 złotych. Po drugie klasyczne śniadanie z kiełbasą śląską na gorąco, jajkami sadzonymi, fasolką w pomidorach kosztuje tam 12 złotych. Do tego w najnowszej ofercie obiadowej klasyczny schabowy z ziemniakami i kapustą kosztuje 10 złotych. Dostępny jest też zestaw dnia z zupą, daniem głównym i napojem za 19 złotych.

Bar IKEA - kawa za 1złWszystkie te przykłady to gorące posiłki podawane na klasycznej „porcelanie”. Do tego w barze IKEA można napić się kawy za złotówkę i to do woli. Wystarczy mieć kartę klubu lojalnościowego IKEA Family.

Bar IKEAKiedy zwyczajny jednodaniowy obiad w klasycznej polskiej stołówce czy barze kosztuje nie mniej niż 25 złotych, a najpopularniejsze warszawskie lokale słynące dawniej ze śniadań za złotówkę, proponują je dziś łącznie z obowiązkową kawą aż za 25 złotych, śniadania i obiady w barze IKEA jawią się prawdziwą okazją za drobniaki. Widać to przy stolikach, bo niedawno zmodernizowane i powiększone sale jadalne pełne są gości, zarówno rodzin z dziećmi, jak i wpatrzonych w laptopy samotnych biznesmenów.

Tanie jedzenie może dawać przyzwoity zysk

Wbrew powszechnemu przekonaniu, że oferta gastronomiczna to rodzaj akcji marketingowej mającej na celu zatrzymanie klientów w sklepie przez jak najdłuższy czas za pomocą jakiejś dumpingowej pewnie oferty, okazuje się, że dział gastronomiczny to w biznesowej strategii sieci element poważny, zaplanowany i przynoszący zyski. Z danych opublikowanych kilka miesięcy temu przez The Guardian wynika, że w australijskim oddziale IKEI to właśnie gastronomia ratuje wynik finansowy spółki. Podczas gdy sprzedaż mebli spadła tam o 3,17%, to obroty działu gastronomicznego wzrosły i to aż o 5%. Warto też dodać, że australijskiego hotdoga szwedzka idea sprzedaje na Antypodach za 2 australijskie dolary, w zestawie z klopsikami za dolarów 12. W przeliczeniu na polskie to dla Australijczyków grosze.
Gastronomia w IKEI nie jest zatem działalnością charytatywną. To świadoma strategia, która przy globalnej skali, prostej logistyce i niezmiennym menu okazuje się być całkiem opłacalna. Zapytany przez dziennikarzy The Guardian szef gastronomii IKEA Australia, Tim Prevade, uważa, że coraz więcej osób traktuje Ikeę nie tylko jako sklep z meblami, ale i jako miejsce na tani posiłek za sprawą presji związanej z kosztami życia. Jak zauważa Prevade, wizyta w szwedzkim barze to często posiłek rodzinny, być może po części dlatego, że dziecięce porcje są mocno subsydiowane.

Julbord po taniości, czyli syty obiad świąteczny za ułamek ceny

IKEA zarabia na gastronomii, choć ceny w barach tej sieci mogą na pierwszy rzut oka przeczyć ekonomicznej logice. Ów fenomen przejawia się nie tylko w sprzedawanych na masową skalę codziennych porcjach klopsików, lecz także w wyjątkowym z ważnego dla Szwedów i mocno osadzonego w skandynawskiej tradycji wydarzeniu kulturowo-gastronomicznym. Mowa o Julbord, wielkim świątecznym stole szwedzkim, wypełnionym klasykami kuchni skandynawskiej, na którym stawia się śledzie w różnych odsłonach, łososie pieczone, wędzone i w formie gravlax, owoce morza, pieczone szynki, wędliny, pasztety, sery i ciasta, a do tego świąteczne cukierki i czekoladki. Na Julbord Szwedzi wybierają się przed Bożym Narodzeniem z rodzinami, współpracownikami i znajomymi do restauracji i to wiele razy w ciągu przedświątecznego miesiąca.

Jullbord, Grand Hotel Saltsjöbaden
Jullbord, Grand Hotel Saltsjöbaden

Moi stali czytelnicy pamiętają zapewne moje pełne zachwytu relacje ze stołów obfitości, przy jakich zasiadałem w grudniu ubiegłego roku w restauracji Franstka w sztokholmskim Grand Hotelu Saltsjöbaden i w nowoczesnej przestrzeni kompleksu artystyczno-wystawienniczo-gastronomicznego Artipelag. Przypomnę, że w hotelu Saltsjöbaden za wystawną świąteczną kolację należało zapłacić 895 koron, czyli około 350 złotych, a w artystycznym Artipelagu 795 koron, czyli około 300 złotych.

Ile Julbord kosztuje w sztokholmskiej IKEI? Zaledwie 199 koron, czyli około 80 złotych, a dla dzieci szokujące nie tylko w tamtych realiach 49 koron, czyli około 20 złotych. To kwota, za którą w Polsce dziecku można kupić co najwyżej loda z budki, a sobie jakiegoś większego burgera w Maku i coś do picia. Bywalcy ikeowskich śniadań za 7 złotych z kawą mają teraz pełne prawo pojęknąć, jaka to szkoda, że ekonomiczny Julbord za ćwiartkę wartości nie jest jeszcze dostępy w Polsce.

Szwedzka IKEA wyprze polskie bary mleczne?

O losie polskich barów mlecznych dyskutowaliśmy niedawno na łamach Polityki. Wspominam o tym, bo kwestia nasuwa się samoistnie. Oba rodzaje gastronomicznej oferty starają się przyciągnąć podobnych gości ceną. Co prawda w barze IKEA posiłki wydawane są z podgrzewanych bemarów, które nie sprzyjają schabowym i innym panierunkom, ale przecież w takich samych bemarach oczekują na swoich amatorów schabowe w klasycznych barach mlecznych. Różnica polega na tym, że w tradycyjnym barze mlecznym schabowy „w zestawie” kosztuje około 30 złotych, a w barze IKEA 10 złotych i też „w zestawie”.

Typowy kotlet schabowy
Typowy kotlet schabowy

Nawet jeśli przyczepić się do wielkości porcji samego schabowego, który w barze mlecznym bywa większy niż ten w barze IKEA, i zażądać schabowego podwójnej wielkości, który podadzą przecież wraz z dodatkową porcją ziemniaków i kapusty, to w dalszym ciągu podwójna porcja u Szweda byłaby o jedną trzecią tańsza niż u Polaka. Rzecz zbadałem osobiście, bo wybrałem się do baru IKEA na kilka śniadań i obiadów i na podstawie mojego osobistego doświadczenia mogę śmiało zaświadczyć, że tak powiększona porcja byłaby dla przeciętnego żołądka nie do zjedzenia.
bar mlecznyOperatorzy polskich barów mlecznych, częściowo chronionych dotacjami z budżetu państwa, alarmują, że walczą o przetrwanie. Z kolei IKEA umie notować zyski z działalności gastronomicznej wyższe niż z macierzystej działalności handlowej w branży meblarskiej. Wygląda więc na to, że w polskich realiach szwedzkie bary IKEA, wsparte modną u nas skandynawską stylistyką, pokazują, że można u nas prowadzić działalność gastronomiczną tanio i na masową skalę, a więc dokładnie tak, jak zakładają operatorzy barów mlecznych. Czy to oznacza, że upadające polskie bary mleczne są zbyt hermetyczne, zbyt tradycyjne, czy może nadmiernie przygniecione biurokracją? Czy to, że firma z drogiej Skandynawii zawstydza firmy z – przynajmniej wciąż w bezpośrednim porównaniu – tańszej Polski, podbija serca i podniebienia polskich spożywców i zawstydza nadwiślańskich gastronomów, oznacza, że w IKEI jest za tanio, czy może że w polskich barach jest za drogo?

A może polski bar mleczny potrzebuje rebrandingu?

  1. Ciekawe, ja niestety mam do Ikei za daleko bo to dokladnie po drugiej stronie miasta, wiec szkoda czasu i pieniedzy. Co do barow mlecznych to moi rodzice ostatnio odwiedzili jeden z ciekawosci w Mikolajkach, bo u w Lublinie i okolicach wlasciwie barow mlecznych sie nie znajdzie, choc region raczej ubogi.
    Co ciekawe.tenze bar ma zostac zamkniety a to dlatego ze postawil jakis tam balkon, taras czy ogrodek i przez to.ma stracic dotacje. Tak wiec widac ze biurokracja wygrywa po raz kolejny, a ludzie aby tylko na tym traca.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Artur Michna
Artur Michnahttps://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―