Schabowy z probówki, rosół na proteinie z owadów i zakaz handlu mięsem z tradycyjnej hodowli – czy tak będzie wyglądał polski stół przyszłości?
Mięso pod ostrzałem
Decyzja włoskiej Izby Deputowanych sprzed roku o zakazie produkcji i sprzedaży syntetycznego mięsa hodowanego laboratoryjnie wywołała falę dyskusji w całej Europie. Część krajów, w tym Polska, Francja i Austria, popierają decyzję Włochów, choć inne, na przykład Holandia, Niemcy czy Dania widzą w alternatywnie pozyskiwanych formach białka zwierzęcego szansę na produkcję żywności lepszej dla klimatu. Jak zaznaczył włoski minister zdrowia Orazio Schillaci, zakaz został podjęty z ostrożności, jako że wciąż brak badań naukowych o wpływie syntetycznej żywności na zdrowie człowieka. Co istotne, Włosi chcą chronić nie tylko zdrowie obywateli ale tez opartą na klasycznej diecie śródziemnomorskiej własną spuściznę kulinarną i szerzej pojmowaną kulturę rolno-spożywczą.
Insekty i bioreaktory – czy to już nasza przyszłość?
Z jednej strony konsumenci obawiają się, że klasyczne mięso może zostać wypchnięte z rynku na rzecz syntetycznych preparatów mięsopodobnych.

Natomiast z drugiej strony alternatywy dla potraw z naturalnego mięsa, jak burgery z grochu, nuggetsy z larw czy steki z komórek mięśniowych hodowanych w laboratoriach, zyskują na popularności. Unia Europejska zatwierdza coraz więcej takich produktów jako „nową żywność”. Wniosek o zezwolenie na wprowadzenie do obrotu w Unii Europejskiej foie gras wytwarzanego w warunkach laboratoryjnych złożył niedawno francuski start-up Gourmey, który od 2026 roku zamierza raczyć miłośników tego rarytasu swoją laboratoryjną alternatywą. W Polsce na temat syntetycznej żywności mówi się niewiele. Z nielicznych i niszowych badań wynika wprawdzie, że ponad połowa ankietowanych uważa, że produkty mięsopodobne powinny być produkowane w Polsce i dopuszczone do sprzedaży na naszym rynku, jednak z rozmów przy polskim stole jasno wynika, że nad tofucznicę z mączki z muszych larw Polak wciąż przedkłada klasyczną jajecznicę na maśle. Pozostaje jednak pytanie, czy w przyszłości amatorzy takiej klasycznej jajecznicy będą mieli w ogóle prawo do wyboru.
Dla kogo ta zmiana?
Kilka dni temu w Parmie odbyła się manifestacja rolników zrzeszonych w działających od 1944 roku we Włoszech potężnej organizacji Coldiretti, która w obronie dziedzictwa kulinarnego Włoch sprzeciwia się produktom mięsopodobnym z laboratorium.
Protest, którego celem było wezwanie instytucji Unii Europejskiej do podjęcia stanowczych kroków w kierunku zakazu syntetycznej żywności, wywołał różne reakcje, także krytyczne. Jak wskazują przeciwnicy idei Coldiretti, organizacja wybiera sobie takie dane, jakie pasują do głoszonych przez nią tez i opiera się przy tym na danych z własnych badań. W wyniku protestu w Parmie doszło do spotkania przedstawicieli Coldiretti z urzędnikami Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności, podczas którego omówiono zgłaszane przez Coldiretti obawy i wątpliwości oraz przedstawiono podejście EFSA do oceny bezpieczeństwa nowej żywności. Tymczasem, jak donosi Gambero Rosso, problemem wciąż pozostaje brak unijnej strategii w zakresie dywersyfikacji źródeł białka w Europie, w szczególności w odniesieniu do alternatywnego białka zwierzęcego. Warto się więc zastanowić, czy nowy paradygmat żywieniowy służy konsumentowi, czy może wielkim korporacjom, które próbują przejąć kontrolę nad całymi łańcuchami żywnościowymi i każdym źródłem białka? A może to kolejny sposób, by spieniężyć strach przed katastrofą klimatyczną? Włoski minister rolnictwa Francesco Lollobrigida określił mięso laboratoryjne mianem „ekościemy” i podkreśla, że promocja tego typu preparatów to niewłaściwe podejście do rozwiązywania problemów ekologicznych.
Polska perspektywa
Zaniepokojenie wprowadzaniem na rynek żywności syntetycznej wyraża również polski sektor mięsny.
Kilka dni temu grupa branżowych organizacji masarskich, w tym Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP, skierowało do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi pismo ze sprzeciwem przeciwko wprowadzaniu na rynek produktów mięsopodobnych z surowca hodowanego w laboratorium. Wniosek do Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności o zgodę na wprowadzenie do obrotu na obszarze Unii produktów mięsopodobnych hodowanych w laboratoriach niepokoi też polskich hodowców i przetwórców. Wydanie zgody stanowiłoby precedens i przejaw nieuczciwej działalności konkurencyjnej nowej branży przemysłu spożywczego oraz działanie przeciwskuteczne dla ochrony klimatu, skoro proces wytwórczy tego typu żywności charakteryzuje się bardzo wysoką energochłonnością. Kontrowersje, jakie budzi u nas syntetyczne mięso z laboratorium, to nic dziwnego, biorąc pod uwagę narodową dumę, jaką Polacy darzą schabowego na smalcu, owsianą gęś na Świętego Marcina i śląskie rolady, które miałby wkrótce zostać zastąpione syntetycznymi produktami z laboratorium.
Póki co – obserwować z uwagą
W dyskusji nad syntetyczną żywnością i produktami określanymi mianem novel food nie chodzi o sianie histerii, lecz o krzewienie świadomości. Istotą zrozumiałego rozwoju technologicznego jest prawo konsumenta do wyboru. Nie możemy pozwolić sobie na to, aby przyszłość tradycji stołu decydowała się za naszymi plecami, w bioreaktorze, bez przypraw, może poza szczyptą aprobaty ze strony unijnego urzędnika. Dlatego rzeczy należy przyglądać się z uwagą nie tylko dla naszego własnego spokoju ale też dla dobra tych, co do stołu będą zasiadać, gdy nas już przy nim nie stanie.