Jak oszczędzać na rachunkach ale dobrze zjeść i chronić klimat? 2. Szrinkflacja

W tej kilkuodcinkowej serii poradnikowej przyjrzymy się, jak zwalczać skutki inflacji bez szkody dla siebie, a z korzyścią dla środowiska. Przeanalizujemy, jak robić rozsądne zakupy, jak przemyślnie gotować, jak gospodarnie rozporządzać dostępnymi zasobami, a nawet jak w okolicznościach zaciskania pasa pozwolić sobie na choć odrobinę luksusu.

Co to jest szrinkflacja?

Szrinkflacja - butelkiPojęcie szrinkflacji to spolszczony angielski neologizm shrinkflation, który utworzono poprzez połączenie słowa shrink (kurczyć) ze słowem inflation. Pojęcie to oznacza zjawisko realnego „kurczenia się” produktów poprzez celowe zmniejszanie przez producentów ich objętości lub masy przy pozornym zachowaniu dotychczasowej ceny. Obok shrinkflation w obiegu funkcjonują też inne pojęcia związane ze maskowaniem przed konsumentami wzrostu cen, jak termin skimpflation, którym określa się utrzymywanie dotychczasowej ceny produktu kosztem obniżania jego jakości czy greedflation, którym określa się bezwzględne dążenie producentów do zysku kosztem konsumentów. W czerwcu 2023 roku słowo szrinfklacja zostało zauważone przez Obserwatorium Językowe Uniwersytetu Warszawskiego i uznane za element współczesnej polszczyczny w ramach projektu Najnowsze słownictwo polskie. Obserwatorium zachęca użytkowników języka do dzielenia się wiedzą o nowym pojęciu, dlatego też także i my przyglądamy się mu dziś bliżej.

Jakie produkty mogą najbardziej zaskoczyć efektem szrinkflacji?

W wyniku zabiegów określanych mianem szrinkflacji producenci sprzedają klientom nową, mniejszą ilość produktu w dotychczasowym opakowaniu lub w opakowaniu łudząco podobnym do wcześniejszego, co oznacza że klienci kupują produkt droższy i mogą tego nie zauważyć. To zabieg stosowany od dawna i dobrze znany z przykładu kostki masła, która z dobrą dekadę temu zmniejszyła się z właściwej dla wszystkich tłuszczów kostki ćwierćkilogramowej do dwustugramowej. Co ciekawe, margaryna, którą można uznać za główną konkurentkę masła, wciąż sprzedawana jest w kostkach dwustupięćdziesięciogramowych, ale już smalec poszedł drogą masła i jego też we współczesnej kostce jest dwieście gramów. Na inne przykłady manipulacji gramaturami łatwo można się natknąć na półce z dobrze znanymi słodyczami. Klasyczne do niedawna opakowania ptasiego mleczka zawierały go kiedyś równo pół kilograma, a obecnie zawierają go ledwo nieco ponad 30 deka. Tabliczka czekolady, którą można by uznać za wzorzec z Sevre w kategorii stu gramów, może dziś w zależności od przypadku, rodzaju, marki i producenta ważyć 90 gramów, a niekiedy nawet 80. Przeróżne objętości mają dziś też opakowania napojów, do niedawna sprzedawane w oczywistych objętościach litra, pół litra czy wielokrotności stu mililitrów. Jak zauważyli internauci, butelka popularnego kefiru Krasnystaw zawierająca dawniej pół kilograma przysmaku, obecnie ma go tylko 420 gramów, a w litrowej uprzednio butelce coca-coli trafia się jej obecnie tylko 800 mililitrów. Dość powiedzieć, że mityczna ćwiartka wódki, zwana też małpką, to dziś już nie 250 ml, jak kiedyś, a tylko 200 ml.

Czy szrinkflacja to rzeczywiście oszustwo?

O szrinkflacji mówimy wówczas, gdy za zmianami gramatur produktów nie idą zmiany ich cen, czyli jeśli za zmniejszoną ilość produktu żąda się takiej samej ceny jak wcześniej. Niektórzy konsumenci uważają takie zabiegi za nieuczciwe, choć czasami zauważone przez konsumentów różnice w gramaturach są niwelowane. Było tak w przypadku słynnych jakiś czas temu płatków owsianych z Biedronki, których gramatura po interwencji jutubera  została zwiększona z niewłaściwych wedle influensera 400 gramów do 500 gramów. Niekiedy producenci wprowadzają na rynek nowe marki lub wersje produktów, które poza nową nazwą i wyższą ceną nie różnią się znacząco lub wcale od ich pierwowzorów. Przykład sera, który producent oznacza jako wysokobiałkowy, a którego skład jest identyczny ze składem innego sera tego samego producenta ale bez takiego oznaczenia i tańszego, został niedawno wyłuszczony i przedstawiony opinii publicznej przez uważnego tiktokera. Wygląda więc na to, że manipulacje przy cenach produktów wiązane ze zjawiskami szrinkflacji mogą być przyjmowane przez konsumentów za próby wprowadzania ich w błąd, a być może nawet oszustwa, choć doświadczenie pokazuje, że niewielu konsumentów takie praktyki zauważa. Natomiast producenci od dawna zdają sobie sprawę, że konsumenci są bardziej wrażliwi na podwyższenie ceny jednostkowej produktu niż zmianę jego objętości lub masy, na co wskazywały badania już Harvard School of Business sprzed ponad 20 lat.

Jak wskazuje reportaż brytyjskiego dziennika The Guardian, już między rokiem 2012 a 2017 aż 2500 brytyjskim produktom zmniejszono rozmiar bez obniżania ich cen. Jak kusząca dla producentów może być perspektywa korzyści płynących ze szrinkflacji, wskazuje klasyczny już przykład American Airlines z lat 80. minionego wieku. Podjęta wówczas decyzja o usunięciu z podawanych pasażerom podczas lotów zestawów obiadowych tylko jednej oliwki przyniosła liniom lotniczym aż 40 tys. dolarów oszczędności rocznie, co w przeliczeniu na współczesne wartości stanowiłoby około 100 tys. dolarów. Co zaskakujące, szrinkflacja dotyczy także produktów markowych, którym na przestrzeni dekad udało się zyskać zaufanie konsumenckie. W tym kontekście nadzwyczajnie wysoka zawartość olejów roślinnych we współczesnych czekoladach nadziewanych Milka mogłaby więc nawet nie dziwić, gdyby nie to, że mimo sowitej podmiany treści czekoladowych treściami nieczekoladowymi, cena tabliczki rośnie i tak. W tym przypadku mówić można zatem nie o szrinkflacji, a o wysokim apetycie na zysk korporacyjny, zwany greedflation. Jak podają źródła cytowane przez dziennikarzy The Guardian, inflacja od roku 2012 do roku 2024 wyniosła w Wielkiej Brytanii 21%, a zyski korporacji sprzedającej żywność wzrosły w tym czasie aż o 90%, czyli niemal pięć razy więcej niż inflacja. Warto obejrzeć materiał The Guardian w całości, bo dziennikarzom udało się wytropić tak niespodziewane sposoby producentów na sprzedaż mniejszych ilości produktów za tę samą cenę jak podnoszenie denka słoiczków z masłem orzechowym czy zwiększanie średnicy kartonowej wkładki w rolce papieru toaletowego. Jak się okazuje, takie zabiegi pozwalają producentom niemal niezauważalnie inkasować od konsumentów tyle samo za jedną piątą produktu mniej.

Jak nie dać się szrinkflacji?

Najbardziej oczywistą metodą na szrinkinflację jest sprawdzanie cen produktu w przeliczeniu na obiektywną miarę, czyli okrągłą jednostkę na przykład 1 litra czy 1 kilograma. Wówczas nie tylko da się walczyć z podstępami zachłannych korporacji, ale też dokonywać rzetelnych porównań cen tego samego produktu oferowanego przez różnych producentów lub pod różnymi markami. Zwracanie uwagi na ceny uniwersalnych jednostek może też przynieść spore oszczędności podczas zakupów kilku produktów tego samego rodzaju, na przykład jednej litrowej butelki kefiru dla całej rodziny zamiast trzech butelek o objętości jednej trzeciej litra dla każdego z osobna. Aby zobaczyć realne oszczędności na koncie, nie trzeba robić nic ponad rozlanie zawartości jednej dużej butelki do trzech szklanek, po jednej dla każdego. Warto pamiętać, że jednym z efektów ubocznych szrinkflacji jest generacja zwiększonej ilości opakowań, a w prostej linii plastiku, bo z niego w większości opakowania są produkowane. Szrinkflacja jest zatem zła dla klimatu, co może przekonać do jej zwalczania także tych, których nie przekonuje konieczność coraz głębszego sięgania do kieszeni. Z troski zatem o stan przyrody, ale też o stan własnego portfela, można zrobić dodatkowy krok i samodzielnie wyhodować sobie kefir w domu. Wystarczy wymieszać kilka łyżek kefiru pozostałego z poprzednich zakupów z litrem zimnego mleka, całość odstawić w ciepłe miejsce i już na drugi dzień cieszyć się litrem domowego kefiru w cenie litra mleka. Tych, którzy nie lubią kefiru, pocieszę, że podobnie da się rozmnożyć też jogurt, ale już z innymi napojami, w szczególności tymi wyskokowymi, niestety tak łatwo już nie pójdzie. Niemniej warto pamiętać, że informacje o cenie przeliczonej na uniwersalną jednostkę znajdują się nie tylko na sklepowej etykiecie cenowej ale także w gazetkach reklamowych sieci handlowych.

W kolejnych odcinkach zastanowimy się, jak gotować, aby było smacznie, oszczędnie i z szacunkiem dla środowiska oraz jak obniżać codzienne rachunki za media. Jeśli macie własne sposoby lub inne sprawdzone rozwiązania, piszcie, niech dobra wieść się niesie!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―