W tej kilkuodcinkowej serii poradnikowej przyjrzymy się, jak zwalczać skutki inflacji bez szkody dla siebie, a z korzyścią dla środowiska. Przeanalizujemy, jak robić rozsądne zakupy, jak przemyślnie gotować, jak gospodarnie rozporządzać dostępnymi zasobami, a nawet jak w okolicznościach zaciskania pasa pozwolić sobie na choć odrobinę luksusu.
Jak często robić zakupy?
Autorzy poradników oszczędnościowych zazwyczaj zalecają wybieranie się na duże zakupy raz na jakiś czas. Jest to jakiś sposób na redukcję czasu spędzanego na zakupach, zgodny z inną zasadą o przeliczaniu czasu na pieniądze, ale kosztem zaprowiantowania całej rodziny na zapas w produkty po cenach przypadkowych, a więc najczęściej zwykłych, co nie musi wiązać się z oszczędnościami. Jeśli wziąć pod uwagę, że wiele produktów pierwszej potrzeby takich jak mleko, masło, cukier, mąka czy wieprzowina, to podstawowe karty przetargowe sieci handlowych, którymi grają one z klientami w jednodniowe promocje, to łatwo zdać sobie sprawę, że trafienie w wybrane przez siebie kilka dni w miesiącu akurat na promocyjne ceny tych produktów to loteria o niskim prawdopodobieństwie wygranej. To prawdopodobieństwo spada jeszcze bardziej, jeśli uzmysłowić sobie, że każdy z tych produktów może być w promocji w inny dzień tygodnia. Wszak po to sieci handlowe organizują klientom promocje, aby ci odwiedzali je jak najczęściej, przy okazji obkupując się w jak najwięcej zupełnie im niepotrzebnego towaru. Z funkcjonowania tego mechanizmu warto zdać sobie sprawę choćby po to, aby w jego tryby wpasować się tak, by jak najlepiej z niego skorzystać. Skoro tak, na zakupy lepiej wybierać się często, bo w ten sposób łatwo można uprawdopodobnić sobie sukces zakupów za połowę ceny lub lepiej. Częste zakupy pozwalają też na szybkie przyzwyczajenie się do rozkładu i ekspozycji produktów w miejscu, do którego przywykniemy, co ułatwia później orientację w zmianach cen, stosowanych obniżkach czy ofertach specjalnych. Znajomość rozplanowania towarów ułatwia też nawigację i pomaga maksymalnie skrócić czas poszukiwania w nim potrzebnych produktów. W sieciach też o tym wiedzą, dlatego raz na jakiś czas rozkład towarów na półkach jest gruntownie zmieniany. Wówczas pozostaje zapoznać się z nim od nowa, ale przy częstych wizytach to mały problem.
Jakie miejsca na zakupy są najlepsze?

Ze względów na formy organizowanych obecnie promocji oraz kwestie związane z rozkładem produktów na półkach, zakupy najlepiej robić w miejscach, które dobrze znamy i które często odwiedzamy. Częste zakupy pod stałym adresem wyeliminują konieczność wpadania do przypadkowego sklepu typu convenience lub archaicznej budki typu Janusz, której właściciel zaopatruje się w dyskoncie, a poniesiony tam wydatek przerzuca na swojego klienta po pomnożeniu go przez dwa. Wybrane miejsce to może być targowisko albo hala targowa, bo w takich lokalizacjach łatwo nawiązać osobiste relacje ze sprzedawcami, co może przydać się w wyłapywaniu specjalnych ofert oraz ustalaniu pochodzenia i jakości produktów. Jeśli takich miejsc w okolicy brak, wystarczy supermarket albo dyskont. W każdym razie warto wybrać sobie jedno stałe miejsce na codzienne zakupy i drugie na okazjonalne odwiedziny, żeby móc porównywać oferty. Przyzwyczajenie rozleniwia, a po jakimś czasie może się okazać, że nasze ulubione targowisko czy dyskont ma już nie tak dobrą dla nas ofertę i warto zmienić częstotliwość jego odwiedzin na rzecz tego odwiedzanego dotąd rzadziej. Może się też okazać, że do grona miejsc rutynowo odwiedzanych warto dodać jakiś nowy adres. Najgorzej zarówno z ekonomicznego jak i jakościowego punktu widzenia wypadają zakupy w miejscach przypadkowych albo znacznie oddalonych od domu, bo zakupy w nich oraz dotarcie do nich to dodatkowe koszty zarówno dla kieszeni jak i dla środowiska.
Czy listy zakupowe pomagają oszczędzać?
Jeśli chcemy jadać dobrze, kupujmy to, co rzeczywiście lubimy i to, co jesteśmy w stanie zjeść oraz przetworzyć. Generowanie listy zakupowej w domu to stary sposób na kontrolę wydatków, ale obecnie zupełnie nieskuteczny ze względu na powszechny współcześnie dynamiczny charakter cen. Jeśli sporządzimy sobie listę zakupową i zgodnie z nią kupimy na przykład cukier, masło i szynkę, a jutro te produkty będą miały ceny obniżone o połowę, to mając w ręku listę zakupową przygotowaną z myślą o oszczędności, przepłacimy i to aż dwukrotnie. Zamiast więc tracić czas na listy zakupowe, warto przejrzeć aplikację, stronę internetową lub gazetkę miejsca, do którego się wybieramy, a podczas zakupów patrzeć nie na listę, tylko na produkty. Otwarte oczy i czynna intuicja zazwyczaj skutecznie podpowie szczególnie korzystną ofertę, na przykład jednodniową akcję promocyjną typu jeden plus drugi gratis albo wypatrzeć przeceny, którym czasami też warto się przyjrzeć. Na targowisku lub w hali targowej może być pod tym względem łatwiej, bo indywidualna relacja ze sprzedawcą zawsze owocuje przyjacielską podpowiedzią a niekiedy nawet małym gratisem.
Jak korzystać z promocji?
Nigdy bezkrytycznie i zawsze na chłodno, bo jeśli na co dzień używamy czosnku liofilizowanego, ponieważ nie znosimy obierać ząbków z łupinek, to nie ma sensu kupować czosnku w główkach nawet jeśli jest on w megapromocji. Zastanówmy się w takich razach i chłodno dojdźmy do jednego możliwego wniosku, iż jeśli prawdopodobnie nie zużyjemy ani jednej sztuki takiej rzeczy, to z absolutną pewnością nie zużyjemy jej sztuk dziesięciu. Jeśli zaś taka dziesiątka wyląduje na śmietniku, to zamiast oszczędzić, wygenerujemy stratę i to nie tylko dla siebie, ale też dla środowiska. Ta reguła ma szczególne znaczenie w przypadku produktów szybko się psujących lub z krótką datą przydatności. Jeśli ta lekko marszcząca się papryka czerwona jest przeceniona o siedemdziesiąt procent, a kremówka w plastikowym kubeczku z datą do jutra nawet o siedemdziesiąt pięć, to zanim kupimy spory zapas którejkolwiek z tych okazji, zastanówmy się, czy rzeczywiście mamy ochotę na potężną porcję lecza oraz ile i do czego jesteśmy w stanie zużyć tłustej śmietany, zanim jej lekko wybrzuszone wieczko ostatecznie eksploduje. Natomiast rzeczywiście warto zwracać uwagę na takie produkty, których używamy na co dzień lub nawet sporadycznie, ale które z powodzeniem da się przechować. Przykładem może być mleko w kartonie, którego promocyjne ceny przy zakupie wielopaku mogą być niższe nawet o ponad połowę od ceny wyjściowej. Dobrą inwestycją może być też kawa, herbata, przyprawy i inne produkty sypkie, które mogą poleżeć, a także majonez, dżem, ogórki konserwowe i inne przetwory, które często oferowane są w promocjach typu kup jeden, a drugi weź gratis.
Czy w internecie jest taniej?
Kupowanie produktów w sieci może mieć sens tylko wówczas, jeśli potrzebne są nam takie, których na pewno nie ma w sklepie stacjonarnym. To zaś, czy takich produktów tam nie ma, możemy ustalić wyłącznie wówczas, jeśli dobrze taki stacjonarny sklep znamy, stąd ponownie kłania się zasada częstych wizyt pod ulubionym adresem. Internet to może być dobre miejsce na doraźne zaopatrzenie w niszowe wyroby rzemieślnicze, rzadkie kondymenty, ciekawe słodycze lub alkohole. Aktywnie stosowana reguła częstych odwiedzin w dobrze rozpoznanym sklepie stacjonarnym lub na zaprzyjaźnionym stoisku da nam niemal stuprocentową gwarancję, że za typowe produkty spożywcze przydatne na co dzień zawsze będziemy płacić mniej niż w każdych innych sklepach, także tych internetowych. Do tego w przypadku zamówień zdalnych najczęściej trzeba się liczyć z dodatkowymi kosztami dostawy, które w połączeniu ze zwiększonym śladem węglowym takiej indywidualnej dostawy czynią tego typu transakcje nieuzasadnionymi zarówno z ekonomicznego, jak i proklimatycznego punktu widzenia.
W kolejnych odcinkach zastanowimy się, jak gotować, aby było smacznie, oszczędnie i z szacunkiem dla środowiska oraz jak obniżać codzienne rachunki za media. Jeśli macie własne sposoby lub inne sprawdzone rozwiązania, piszcie, niech dobra wieść się niesie!