Święta w Sztokhlomie. 3. Lutfisk w Hotelu Grand w Saltsjöbaden

W eleganckim anturażu wytwornego dziewiętnastowiecznego kurortu na Archipelagu Sztokholmskim odkrywam tajniki świątecznego szwedzkiego zwyczaju stołu zwanego Julbord. Jego główną atrakcją był lutfisk, tradycyjne szwedzkie danie świąteczne, które powstaje z długo moczonych w ługu ryb. Zapraszam do Hotelu Grand w Saltsjöbaden.

Grand Hotel Saltsjöbaden
Grand Hotel Saltsjöbaden

Grand Hotel Saltsjöbaden to jedno z tych miejsc, w którym łatwo można się zakochać już od pierwszego wejrzenia. Kusi narysowaną u schyłku XIX wieku elegancką pałacową bryłą, urzeka wytwornym wystrojem wnętrz, koi ponadstandardową wygodą pokoi i rozpieszcza doskonałą kuchnią. Ulokowano go przy zatoce w Saltsjöbaden, w odległości kilkunastu kilometrów od centrum Sztokholmu. Aby ułatwić gościom pokonywanie tego dystansu, doprowadzono tu linię kolejową Saltsjöbanan, ze stacją tuż przy hotelowej bramie.

Hotel powstał z inicjatywy sztokholmskiego bankiera i polityka Knuta Agathona Wallenberga, który w końcu XIX wieku, podczas jednej z wizyt w Monako, wpadł na pomysł, aby także Szwecja miała swoja riwierę. Jego wybór padł na Saltsjöbaden i właśnie tutaj Wallenberg postanowił stworzyć kąpielisko dla mieszkańców Sztokholmu oraz elegancki hotel z wytworną restauracją. Rozpisał więc konkurs, który wygrał projekt nawiązujący do Hotelu de Paris w Monte Carlo autorstwa architekta Erika Josephsona. Grand Hotel był gotowy w 1893 roku, a jego inaugurację uświetnił ówczesny król Oskar II, który na uroczystość otwarcia przybył w eskorcie okrętów królewskiej floty. Z tej okazji rozkazał oddanie salwy honorowej, a właścicielom obiektu sprezentował dwa zdobione złotem porcelanowe wazony z portretem własnym i królowej, które stoją do dziś na kominku przy recepcji. Na przestrzeni wieków gościli tu członkowie rodziny królewskiej, gwiazdy filmu, estrady i sportu. Prowadzono tu negocjacje pokojowe i organizowano zimowe Igrzyska Nordyckie. Pamiątką po nich są rozstawione przy hotelu maszty flagowe i rzeźba łyżwiarza.

Grand Hotel Saltsjöbaden
Grand Hotel Saltsjöbaden

Inspiracją dla restauracji, którą nazwano Franska Matsalen, czyli Jadalnia Francuska, był zaś Wersal. Rozmach wnętrza podkreślają wielkie lustra naścienne, złote zdobienia i imponujące kryształowe żyrandole. To właśnie w tej sali organizowane są przedświąteczne kolacje, które Szwedzi nazywają Julbord, co w wolnym tłumaczeniu oznacza świąteczny stół, a co zapewne stanowi też pierwowzór polskiego konceptu „szwedzkiego stołu”. Z tej okazji na kilku aż stołach pysznią się dania z ryb, mięsa zimne i pieczyste, sery, desery i słodycze, z których goście częstują się tym, na co mają ochotę, choć wedle pewnych ustalonych prawideł.

Jullbord, Grand Hotel Saltsjöbaden
Sill, Julbord, Grand Hotel Saltsjöbaden

Podczas celebracji Julbord obowiązuje zasada siedmiu podejść zwanych Tur. Zgodnie z nią kolację należy rozpocząć od sekcji Sill, a więc potrawami ze śledzia. W Saltsjöbaden śledzie podano w pięciu klasycznych wariantach – marynowane w słodko-kwaśnej zalewie octowej z czerwoną cebulą i marchwią, w zalewie korzennej, w śmietanie, w musztardzie i w zielonym sosie. Do takiej śledziowej kompozycji można nałożyć sobie kilka gotowanych w mundurkach ziemniaków, które oczekują na chętnych tuż obok miseczek ze śledziami, oraz śmietanę i siekaną cebulę z ziołami.

Jullbord, Grand Hotel Saltsjöbaden
Lax, Julbord, Grand Hotel Saltsjöbaden

Podczas kolejnego podejścia, w ramach Tur Lax, goście częstują się łososiem i owocami morza. Na półmiskach Franska Matsalen ułożono całe płaty łososia dojrzewającego gravlax, łososia wędzonego na zimno, łososia wędzonego na gorąco, pieczoną makrelę, faszerowane jajka, sałatkę jajeczną i krewetkową oraz omlet. Jednak największą atrakcją tego stołu był Lutfisk, tradycyjne danie kuchni skandynawskich, którego podstawę stanowi mięso solonej białej ryby morskiej, najczęściej dorsza, odmaczane w ługu, a następnie gotowane. Dzięki takiemu zabiegowi ryba nabiera niespotykanej kleisto-galaretowatej konsystencji, intensyfikuje się też jej smak. Lutfisk podaje się w Szwecji przy specjalnych okazjach, między innymi na stypach, z okazji Dnia Lutfisk, który przypada w piątek przed Dniem Wszystkich Świętych oraz na stołach bożonarodzeniowych.

Jullbord, Grand Hotel Saltsjöbaden
Lutfisk, Julbord, Grand Hotel Saltsjöbaden

Aby ryba była gotowa na czas, musi poleżeć w ługu około 2 tygodni. W związku z ulotną charakterystyką tego dania, kucharze z Frantska Matsalen nie stawiają go na stole, aby nie wystygło i nie zestaliło się kompletnie. Można je zaś zamówić bezpośrednio z kuchni i właśnie wprost stamtąd trafiło na mój stół. Kawałki jeszcze trzęsącego się Lutfisk polano sosem Beszamel, okraszono przesmażonym boczkiem, ozdobiono zielonym groszkiem i obficie polano masłem. Nigdy wcześniej nie jadłem ryby o takich walorach smakowych, tak muślinowej teksturze i tak żelowej konsystencji, ale bardzo chętnie zjadłbym ją ponownie, bo rzecz to iście prześwietna.

Jullbord, Grand Hotel Saltsjöbaden
Kallskuret, Julbord, Grand Hotel Saltsjöbaden

Po rybach nadszedł czas na trzecie podejście do Julbord czyli Tur Kallskuret, które zakłada odwiedziny w sekcji wędlin, wędzonek i zimnych pieczeni. W Saltsjöbaden do wyboru był cały arsenał szwedzkich kiełbas, pasztetów i mięsnych przetworów, w tym Julskinka, czyli szynka świąteczna, rökt renhjärta, czyli wędzone serce renifera i kotunga, czyli salceson z cielęcych ozorków.

Czwarte podejście, określane jako Tur Småvarmt, koncentruje gości przy stole z daniami gorącymi. Kucharze z Frantska Matsalen przygotowali dobrze ponad dziesięć różnych zapiekanek, mięs duszonych, smażonych i pieczonych. Sięgnąłem po kawałek pieczonego łososia w cebulowo-ogórkowej marynacie, porcję zapiekanki z ziemniaków w śmietanie z anchois zwanej Pokusą Janssona i nieco krewetkowego omletu. Po chwili wróciłem jeszcze po pieczyste i dziczyznę duszoną w czerwonym winie, dodałem do tego odrobinę korzenno-słodkiej kapusty czerwonej i jarmużu w śmietanie. Spróbowałem też wieprzowo-wołowego klopsika köttbullar i kawałek ponacinanej na wzór ośmiorniczek kiełbaski Prinskorv, która jest czymś pomiędzy wienerką a cienką parówką. Musiałem ostrożnie ważyć porcje, bo przede mną był jeszcze Tur Ost, czyli stół z serami, Tur Dessert oraz Tur Julgodis z cukierkami.

Jullbord, Grand Hotel Saltsjöbaden
Deser, Julbord, Grand Hotel Saltsjöbaden

Na deser zjadłem zatem tylko odrobinę Ris a la Malta, czyli korzennego ryżu na mleku, maleńką szafranową tarteletkę i porcyjkę musu czekoladowego. Następnie zatrzymałem się przed urokliwym kredensem, w którym ustawiono słoje z karmelkami, pastylkami, krówkami, galaretkami, pomadkami i czekoladkami najprzeróżniejszego sortu. Miejsca tak kolorowego, tak pachnącego owocami, ziołami i czekoladą oraz tak wielce smakowitego zarazem próżno szukać przy innych okazjach, toteż po niejakim wahaniu skusiłem się na pistacjowego makaronika, czekoladową krówkę, miękkiego karmelka-mordoklejka i twardego pasiastego cukierka. Choć każdy był wspaniały, krówka okazała się na tyle kusząca,że po chwili wróciłem jeszcze po wersję klasyczną, a potem naprzemiennie jeszcze raz po czekoladową i ponownie po klasyczną. Pełna mleczno-maślanej dobroci, powabna miękkością, czekoladowa, karmelowo-kajmakowa, rozpływała się w ustach w tempie najwłaściwszym dla pełni docenienia jej z wolna uwalnianego bogactwa.

Julbord, Grand Hotel Saltsjöbaden
Julbord, Grand Hotel Saltsjöbaden

To, co urzekło mnie w Frantska Matsalen szczególnie, to absolutnie niepowtarzalna atmosfera panująca na sali. Przy stołach pełnych gości, w klasycznej aurze restauracyjnego gwaru, raz po raz rozbrzmiewały nieoczekiwanie intonowane mnogością męskich głosów szwedzkie przyśpiewki, które towarzyszyły otwieraniu i wznoszeniu kolejnych sznapsów. Po wszystkich czterech świątecznych stołach, a także piątym dla wegan, oprowadzał mnie osobiście kierownik restauracji, z pełnym poświęceniem prezentując i opisując mi każde danie po kolei. Jak powiedział, Julbord w Grand Hotelu Saltsjöbaden stanowi hołd dla szwedzkich świątecznych tradycji i jest wypełniony wszystkimi klasycznymi przysmakami, które przynależą tu do Świąt Bożego Narodzenia.

Po takiej kolacji mogę uczciwie przyznać, że w tym stwierdzeniu nie było ani krzty przesady.

Za tydzień, w odcinku sylwestrowo-noworocznym odwiedzimy Berns, jeden z najbardziej klasycznych sztokholmskich hoteli, ulokowany w artystycznym sercu miasta z przepiękną restauracją w stylu art nouveau.

Zapraszam!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―