Nie cichną protesty rolników i to mimo zatwierdzenia zmian w unijnym prawie, do którego protestujący się odnoszą. Od blokad dróg, węzłów komunikacyjnych i granicy z Ukrainą protesty wyewoluowały po strajk głodowy w sejmowych korytarzach. Wszystko to ponoć za sprawą Zielonego Ładu, który w założeniach ma przecież pomóc rolnikom, konsumentom oraz planecie.
O rolniczych protestach zrobiło się głośno już pod koniec ubiegłego roku, kiedy to belgijskie, francuskie i niemieckie media donosiły o pierwszych blokadach dróg, okupacjach budynków i zrzutach obornika. Od tego czasu protesty przybrały na sile, trwają do dziś i ogarniają niemal całą Europę, włącznie z Wielką Brytanią. Tam jednak rolnicy protestują siłą rzeczy nie przeciw unijnemu prawu, a przeciw importowi do Wielkiej Brytanii taniej żywności. Sprawa jest poważna, komentowana zarówno przez polityków jak i ekspertów, poświęcono jej nawet specjalną stronę w Wikipedii. Przyglądają się jej też komentatorzy zza oceanu, a w opublikowanym niedawno obszernym materiale publicystycznym w New York Times postawiono nawet tezę, że rozwścieczeni rolnicy zmienią kształt Europy i to w rozmaitych jej wymiarach.
W Polsce moc rolniczego gniewu zaczęła być odczuwalna w lutym bieżącego roku, kiedy to na drogach pojawiły się pierwsze blokady spowalniające ruch samochodowy. Z czasem rozrosły się do blokad ważnych węzłów komunikacyjnych oraz autostrad. Demonstracje i blokady toczą się w kontekście Wspólnej Polityki Rolnej, w ramach której z jednej strony rolnicy otrzymują europejskie dopłaty do produkcji, a z drugiej zobowiązani są do przestrzegania norm w tej polityce określonych.
Na celowników sporej części rolniczej branży jest Zielony Ład, czyli unijna strategia mająca na celu osiągnięcie przez kraje członkowskie Unii Europejskiej neutralności węglowej do 2050 roku. Ma się to stać między innymi za sprawą nowych regulacji dla branży rolnej, w tym wprowadzenia podatku węglowego, ograniczeń w stosowaniu nawozów i środków ochrony roślin, zmniejszenia emisji azotu i zużycia wody oraz wprowadzenia obowiązku ugorowania części areałów.
W opinii rolników wdrażanie tej polityki doprowadzi do dalszego spadku opłacalności produkcji rolnej, a użytkujących niewielkie areały doprowadzi do bankructwa. Mali rolnicy obawiają się rygorystycznych przepisów i między innymi dlatego do protestów przystąpiły głównie organizacje skupiające rolników małoobszarowych. Z czasem akcję wsparły też inne gremia społeczne i polityczne, w tym ogólnopolski związek zawodowy NSZZ Solidarność. To z kolei generuje opinie, że protest przybrał charakter walki politycznej. Tymczasem protestujący argumentują, że poziom oferowanych im cen za płody rolne jest nie do przyjęcia. Wskazują też na problemy rynkowe powodowane przez produkty spożywcze sprowadzane do Polski spoza Unii Europejskiej, w tym z Ukrainy, Chile czy Argentyny. Jako nieobjęte obowiązkami narzucanymi europejskim rolnikom przez unijne przepisy mogą być one tańsze, tym samym bardziej konkurencyjne na unijnym rynku.
Przeświadczenie o ścisłym związku rolniczych protestów z ideami Zielonego Ładu może nie być całkowicie słuszne, na co w rozmowie ze mną zwróciła uwagę Marta Messa, Sekretarz Generalna Slow Food – ruchu na rzecz dobrej, czystej i uczciwej żywności dostępnej dla każdego. W jej opinii rolnicy nie tyle protestują przeciw ograniczeniom, ile nawołują do wsparcia przy przechodzeniu na zrównoważone systemy żywnościowe. U podstaw ekonomicznych rolniczych protestów leży frustracja z powodu uwłaczającego ludzkiej godności obecnego poziomu ich dochodów. Do tego przesłanki organizowania tych protestów różnią się w zależności od kraju. W Polsce ogniskują się głównie wokół importu z Ukrainy, we Francji dotyczą importu z sąsiadujących krajów europejskich, a w Niemczech – cen oleju napędowego. I choć rzeczywiście niektóre organizacje rolnicze sprzeciwiają się Zielonemu Ładowi, to jednak inne, jak Europejska Federacja Ekologiczna czy Via Campesina, są zagorzałymi zwolennikami tej strategii.
Jak zaznacza Marta Messa, nie można porzucić polityk ekologicznych na rzecz polityk przemysłowych, a to sugerują niektórzy uczestnicy tego sporu. Dodaje, że Zielony Ład jako strategia wyznacza cele, a także stanowi źródło budowania polityk umożliwiających osiąganie tych celów. Jednym z jego istotnych elementów jest strategia „od pola do stołu”, która tworzy uporządkowaną wizję polityki żywnościowej. Jest to pierwszy krok do poważnego traktowania systemów żywnościowych w polityce Unii Europejskiej. Za sztandarową wskazuje się tu inicjatywę określaną jako Ramy Prawne Zrównoważonych Systemów Żywnościowych (FSFS), którą wspiera też Slow Food. Celem tego programu jest przyspieszenie i ułatwienie przejścia na zrównoważone systemy żywnościowe i promowanie spójności polityki na poziomie unijnym i krajowym oraz włączanie zrównoważonego rozwoju do wszelkich polityk unijnych związanych z żywnością.
W reakcji na protesty unijni urzędnicy dokonali właśnie pewnych korekt Zielonego Ładu w ramach rewizji Wspólnej Polityki Rolnej. Zmiany te zostały zatwierdzone przez państwa członkowskie w miniony poniedziałek, 13 maja. Jak twierdzi część rolników, te ustępstwa są jednak niewystarczające, a do tego mają charakter tymczasowy, bo wpisano je w ramy planu działania do roku 2040. Niemniej, jak zapewnił premier Donald Tusk, polski rząd dopilnuje, aby zawarte w Zielonym Ładzie postanowienia oznaczały dla polskiego rolnika nie nakazy, a możliwości. Premier oświadczył też, że wiążące decyzje będą podejmowane razem z rolnikami, a nie wyłącznie zza urzędniczych biurek.
Tymczasem, jak zauważa Marta Messa, ustępstwa Komisji Europejskiej są rozbieżne z celami Zielonego Ładu, a efekty tych ustępstw mogą być wątpliwe. Nie przeprowadzono wszakże oceny skuteczności zmienionej polityki, a w zakresie zwalczania zmian klimatycznych wprowadzane zmiany mogą przynieść efekty przeciwne do zamierzonych. Nie udać się też może postulowana ochrona zagrożonych miejsc pracy.
Kilka tygodni temu Slow Food ogłosił nową kampanię społeczną „Feed the Change”, której celem jest uświadomienie Europejczykom konieczności przechodzenia na zrównoważone systemy żywnościowe. Z okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego Slow Food przygotował specjalny Manifest, w którym wzywa polityków do aktywnych działań na rzecz wspierania małych gospodarstw rolnych, kreowania polityk handlowych chroniących rynek wewnętrzny, postrzegania żywności w ramach systemów żywnościowych oraz promowania bioróżnorodności w kontekście walki ze zmianami klimatycznymi. Dla wyborców manifest Slow Food ma zaś stanowić pomoc w wyborze takich stronnictw, które wpisują się w zawarte w nim postulaty.
Za tydzień zapraszam na moją pełną rozmowę z Martą Messą, Sekretarz Generalną Slow Food na temat europejskiej transformacji żywnościowej oraz Zielonego Ładu.
Tu chodzi o calosciowa, bzdurna polityke UE ktora prowadzi do niszczenia gospodarki w ogole. Nie od dzis wiadomo ze to polityka liberalna a zarazem.socjalistyczna czyli debilizm do kwadratu. Po co ten import spoza UE skoro UE to obok USA glowny eksporter zywnosci? Nie mozna prowadzic polityki protekcjonizmu, zamiast podpisywac debilne umowy FTA ala CETA czy DCFTA? Kto zarabia na imporcie taniej zywnosci, bo na pewno nie konsument ani nie maly rolnin w Afryce czy Ukrainie albo Brazylii? Slow Food zlewaczal straszliwie i zamiast powtarzac frazesy niech powie wprost ze to wszystko jest oszustwem, gdzie wielki dyma malego, choc w.teorii ma byc na odwrot.
Jak dla mnie UE to trup i wrzod ktory niszczy Europe, zniszczy nas wszystkich, zrobi z nas dziadow jak to sie stalo z Grecja czy Portugalia.
Kazdy powinien zarabiac na tym co robi, a rola panstwa, oczywiscie suwerennego a nie zniewolonego jak to jest w przypadkow krajow UE, jest ochrona tych co pracuja, a nie wyslugiwanie sie obcym, najczesciej wielkim i ponadpanstwowym. Kiedy w koncu ludzie zrozumieja ze internacjonalizm to zwykly komunizm, nie wazne czy to wersja sowiecka czy unijna albo jankesko-liberalna. UE, USA to dzisiaj zwykle klony rzekomo upadlego ZSRR. Dzisiaj chyba ChRL jest bardziej pro-narodowe niz nasi, pseudo-przyjaciele. Do tego doszlismy, niestety.