Czy stać nas na porzucenie Zielonego Ładu?

Rolnicy chcą bardziej sprawiedliwych cen, godziwego wynagrodzenia i lepszych perspektyw dla swojego sektora a nie rozmontowania Zielonego Ładu.

Właśnie weszło w życie rozporządzenie unijne uwzględniające protesty rolników przeciwko Zielonemu Ładowi. W ramach wprowadzonych zmian zniesiono obowiązek ugorowania 4 procent gruntów ornych, który zastępuje ekoschemat, za wprowadzenie którego rolnicy otrzymają rekompensaty. W kwestii dywersyfikacji i zmianowania upraw rolnicy mają teraz wybór pomiędzy wprowadzeniem różnorodności upraw albo ustalonego następowania po sobie określonych upraw. Mimo tego protesty nie ustają, a część rolników domaga się całkowitego rozmontowania Zielonego Ładu. Dlatego dziś bliżej przyjrzymy się temu zagadnieniu, a o tym, czym jest Zielony Ład i co jego wdrażanie oznacza dla europejskich rolników, konsumentów oraz przyrody rozmawiam z Martą Messą, Sekretarz Generalną Slow Food, międzynarodowej organizacji na rzecz dobrej, czystej i uczciwej żywności dostępnej dla każdego.

Artur Michna: Rolnicy żądają likwidacji Zielonego Ładu. Czy nie należałoby zatem pomyśleć nad przygotowaniem tego planu od nowa?

Marta Messa: Przede wszystkim należy wyjaśnić, że protesty rolników nie dotyczyły Zielonego Ładu jako takiego. Powszechną przesłanką była frustracja z powodu obecnie uzyskiwanych przez rolników dochodów, które są na niegodnym poziomie. Faktem jest, że trudno utrzymać rodzinę i gospodarstwo, jeśli ceny skupu płodów rolnych są poniżej kosztów ich produkcji. Poza tym w zależności od kraju protesty ogniskowały się wokół różnych zagadnień, na przykład w Polsce dotyczyły głównie importu z Ukrainy, we Francji – importu z sąsiadujących krajów europejskich, a w Niemczech – cen oleju napędowego. Trzeba zatem zwrócić uwagę na różnorodność tych przesłanek, a także na to, że nie wszyscy rolnicy protestowali.

AM: Mimo wprowadzanych ustępstw protesty trwają. Czy europejski plan przeciwdziałania zmianom klimatycznym nie był od początku wadliwy i nadto restrykcyjny?

MM: Zielony plan Unii Europejskiej, zwany Zielonym Ładem, był ambitny, ale nie błędny czy restrykcyjny. Jako strategia wyznaczał cele do osiągnięcia i był zarzewiem propozycji polityk ku osiągnięciu tych celów. Zielony Ład to polityka wieloaspektowa. Będąca jego częścią strategia „od pola do stołu” to propozycja uporządkowanej wizji polityki żywnościowej. Jest to strategia o tyle ważna, że stanowi pierwszy krok w stronę podejścia opartego na systemach żywnościowych w polityce unijnej i obejmuje między innymi Ramy Zrównoważonych Systemów Żywnościowych, które wspiera Slow Food. Na zdolność instytucji europejskich do realizacji zamierzeń wpływ miał szereg niekorzystnych zdarzeń, zwłaszcza pandemia Covid-19 i wojna na Ukrainie. Niemniej konieczność opracowania długoterminowej i spójnej polityki żywnościowej jest dziś bardziej pilna niż kiedykolwiek. Pewne jest, że nie możemy porzucić polityk ekologicznych na rzecz polityk przemysłowych, jak sugerują niektórzy uczestnicy debaty. Nadszedł najwyższy czas, aby wszystkie instytucje unijne wykazały silną wolę polityczną i przyjęły opartą na dowodach naukowych długoterminową wizję zrównoważonych systemów żywnościowych, ze szczególnym uwzględnieniem poprawy zdrowia ludzkiego, ochrony środowiska, dobrostanu zwierząt i równości społecznej dla wszystkich. Inspiracją po temu powinny być cele klimatyczne na rok 2050, wiążące zobowiązania uzgodnione przez przywódców unijnych, a także spójność polityki i zaangażowanie graczy z branż przemysłowych, które dzięki temu osiągnięto.

AM: Wspomina Pani o podejściu opartym na systemach żywnościowych. Jak należy je rozumieć?

MM: W podejściu opartym na systemach żywnościowych zakłada się, że produkcja, dystrybucja, konsumpcja oraz marnotrawstwo żywności są ze sobą ściśle powiązane i wpływają na siebie nawzajem. To podejście uwzględnia złożoność systemu żywnościowego i angażuje wszystkie zainteresowane strony, w tym rolników, producentów, sprzedawców detalicznych, kucharzy, konsumentów i decydentów. Dopiero biorąc pod uwagę cały taki system, decydenci mogą zapewnić spójność polityki w zakresie żywności z uwzględnieniem różnych polityk sektorowych. Wówczas można przystąpić do opracowywania takich polityk, które godzą wiele aspektów zrównoważonego rozwoju, minimalizują kompromisy i zapewniają tak zwane “korzyści dodane” poprzez jednoczesne realizowanie wielu celów, takich jak ochrona różnorodności biologicznej, zapewnienie rolnikom godziwych dochodów i promowanie zdrowej diety. W podejściach systemowych i transformacyjnych bierze się pod uwagę między innymi wpływ na politykę rolną zmian w diecie, w rolnictwie ekologicznym i agroekologii, innowacji społecznych i innowacyjnych rozwiązań w łańcuchach dostaw, jak sprzedaż bezpośrednia, zrównoważone zamówienia publiczne i prywatne. Praktykowane dziś podejście fragmentaryczne pozostawiło znaczne luki, które należy wypełnić, aby zapewnić dostępność wysokowartościowej żywności i promować takie praktyki, które nie mają negatywnego wpływu na środowisko.

AM: Rolnicy i to nawet ci, którzy prowadzą gospodarstwa ekologiczne, twierdzą, że nie stać ich już na unijny plan klimatyczny. Nie chcą, aby urzędnicy nakładali na nich dalsze ograniczenia, bo są one kosztowne, czasochłonne, a rentowność rolnictwa drastycznie spada. Czy przy takiej reakcji rolników i dotychczasowych ustępstwach na rzecz protestujących uda się utrzymać Zielony Ład w obecnym kształcie?

MM: Co prawda niektóre organizacje rolników sprzeciwiają się Zielonemu Ładowi, ale inne, jak Europejska Federacja Ekologiczna i Via Campesina, są zagorzałymi zwolennikami tej strategii. Ogólnie rzecz biorąc, rolnicy wzywają do wsparcia ich w procesie transformacji na zrównoważone systemy żywnościowe.

AM: Jakiego rodzaju wsparcie wydaje się tu najbardziej wskazane? Finansowe?

MM: Z pewnością odpowiednie finansowanie wspierające transformację jest potrzebne, począwszy od przekierowania funduszy związanych ze Wspólną Polityką Rolną ku zrównoważonemu rozwojowi. Pozostałe polityki w ramach Zielonego Ładu wymagają przede wszystkim wsparcia politycznego. Obserwujemy tu zdecydowanie zbyt małe postępy, a większość z nich została zablokowana lub odrzucona. Trzeba też stawiać na podejście „pieniądze publiczne dla dobra publicznego”. Wiąże się to z rezygnacją z dopłat do hektara na rzecz dopłat do działalności w ramach rolnictwa ekologicznego i agroekologicznego oraz dla rolników, którzy je wdrażają. Tylko w ten sposób Wspólna Polityka Rolna może stawić czoła współczesnym wyzwaniom, czyli łagodzeniu kryzysu klimatycznego i przystosowaniu się do niego, rozszerzeniu Unii Europejskiej, wymianie pokoleń na wsi i zapewnienia godnych warunkom życia rolnikom w każdym wieku, czy też efektywnej odbudowie infrastruktury na obszarach wiejskich.

AM: Niektóre z wprowadzonych właśnie zmian dotyczą wyłączenia wybranych rodzajów upraw z przepisów dotyczących orki, pokryw glebowych czy płodozmianu, pozostawiając rolnikom swobodę wyboru w zakresie dywersyfikacji upraw a płodozmianem. Do tego zwolnieni z wszelkiej odpowiedzialności zostali rolnicy, który gospodarują na areałach do 10 hektarów. Jaki wpływ tak zmienione przepisy mogą mieć na walkę ze zmianami klimatycznymi?

MM: Ustępstwa przyznane przez Komisję Europejską w ramach rewizji Wspólnej Polityki Rolnej, którą państwa członkowskie zatwierdziły 13 maja, nie są zgodne z ambicjami Zielonego Ładu. Co więcej, wątpliwe są skutki, jakie te ustępstwa mogą przynieść. Nie przeprowadzono żadnej oceny tych skutków, nawet po to, aby ustalić, czy zmieniona polityka będzie skuteczna. Ponadto w oparciu o naukowy konsensus co do tego, że działalność rolnicza rzeczywiście wpływa na klimat, istnieje prawdopodobieństwo, że wprowadzone środki przyniosą efekt przeciwny do zamierzonego, nie zapewnią też ochrony miejsc pracy, które miały być utrzymane. Rolnicy stają w obliczu skutków zmiany klimatu jako pierwsi, a tak naprawdę ich priorytetem w ostatnich miesiącach była walka o bardziej sprawiedliwe ceny i wynagrodzenia oraz, mówiąc ogólniej, lepsze perspektywy dla swojego sektora.

AM: Dziękuję za rozmowę.

  1. Pani nie odpowiedziala na podstawowe pytanie, ktorym jest sens wdrazania tego a szerzej ogolnego, pseudo-ekologicznego systemu, ktory jest przezarty ideologicznie i oparty na klamstwach i manipulacjach tzw. eko-lobby, ktorzy rowniez, jak wszyscy sa przez kogos oplacani. UE niech wprowadza sobie co chce ale skutki tego beda dla wszystkich, nie tylko dla tych ktorzy wierza w eko-propagande. Trzeba zerwac wszystkie umowy o wolnym handlu, szczegolnie te zawarte z duzymi producentami rolnymi, typu Ukraina, Kanada, Nowa Zelandia, Wietnam. UE jest samowystarczalna zywnosciowo, ba, produkuje za duzo, wiec albo ograniczamy produkcje albo import, inaczej sie nie da. Wrocic trzeba do wegla i zrodel naturalnych energii, tych ktore leza w ziemi. Po to by energia byla tania, a gospodarka sie rozwijala a nie zwijala. Dopiero jak to zrobimy, mozemy myslec co dalej. Poki co UE zarzyna sama siebie co widac na kazdym kroku, demografia lezy, gospodarka lezy, to kto ma potem orac pole i za co?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―