Rogal Świętomarciński zjadł swój ogon

Wielkopolscy cukiernicy, którzy reglamentują prawo do wypieku Rogala Świętomarcińskiego mieli dość czasu, aby uczynić z tego rogala perełkę. Nie zrobili nic, a wyrastające w całej Polsce lepsze i gorsze jego inkarnacje doprowadziły do degeneracji mitu i skarlenia marki. Zakaz stosowania twardych margaryn rzecz dopełni.

W tym roku, po raz pierwszy od dekady a może i lepiej nie zjadłem żadnych rogali – ani świętomarcińskich, ani marcińskich, ani marcinków. Choć – przepraszam – trafił mi się raz rogal warmiński i przyznam, że wyłącznie z pobudek zawodowych zjadłem pół. Tak jak te certyfikowane, także rogal warmiński był na margarynie.

Uznałem, że nie ma sensu powtarzać przygody z rogalem warmińskim za pięć złotych, ani wydawać czterech złotych czterdziestu dziewięciu groszy za certyfikowany rogal świętomarciński z Biedronki, ani tym bardziej szesnastu czy wręcz dwudziestu pięciu za rogal świętomarciński z Poznania.

Rzuwig, CC BY-SA 3.0 , Wikimedia Commons
fot. Rzuwig, CC BY-SA 3.0 , Wikimedia Commons

Moją decyzję zbudował wielki ranking Rogali Świętomarcińskich poznańskiego oddziału Gazety Wyborczej, do którego zniesiono szesnaście sztuk wypieku oraz zaproszono krytyka kulinarnego Macieja Nowaka. Ten wytknął tegorocznym rogalom kryzysowe nadzienie – mało bakalii i brak skórki pomarańczowej. Pominął jednak zasadniczą bolączkę, która właściwa jest wszystkim wersjom Rogali Świętomarcińskich oficjalnie certyfikowanym przez Kapitułę Poznańskiego Tradycyjnego Rogala Świętomarcińskiego i oznaczonym unijnym znakiem jakości ChOG (Chronione Oznaczenie Geograficzne), czyli gigantyczną wprost ilość margaryny, którą radośnie pogryzający taki rogal bezwiednie w siebie wprowadzają. Bądźmy szczerzy, jest to jakieś pół kostki margaryny na sztukę. Ble!

Rogal Świętomarciński - chronione oznaczenie geograficzneRogal Świętomarciński jest już na celowniku Slow Food, ruchu na rzecz dobrej, uczciwej i czystej żywności dostępnej dla każdego, który w ubiegłym roku sporządził raport dotyczący Trzech Znaków Smaku, czyli europejskiego systemu znakowania produktów wysokiej jakości. Jak się okazuje, powołany do życia 30 lat temu system nie spełnia dziś oczekiwań współczesnego odbiorcy produktów wysokiej jakości. Unijne znaki znajdują się bowiem na produktach sporządzonych z surowców o nieustalonym pochodzeniu albo o których niewiele wiadomo. Tymczasem współczesny odbiorca oczekuje nie tylko rzetelnej informacji na temat całości procesu wytwarzania produktów wysokiej jakości (zjawiska z angielska zwanego traceability), ale też wierzy, że certyfikujący takie produkty znak znajduje się na wyrobach, których jakość stanowi bezkompromisową kwintesencję aktualnego stanu wiedzy, technologii i oczekiwań konsumenckich. Słowem ufa, że sięgając po oznaczony którymkolwiek z europejskich znaków jakości i płacąc za taki produkt więcej, inwestuje we własne zdrowie, w środowisko i w walkę ze zmianami klimatycznymi. Jak w tym kontekście plasuje się Rogal Świętomarciński?

Unijny certyfikat Chronione Oznaczenie Geograficzne oraz procedura Kapituły Poznańskiego Tradycyjnego Rogala Świętomarcińskiego przewidują, że musi być on wypiekany ściśle wedle zatwierdzonej receptury. Składniki tejże stanowią zaś zarzewie potężnego fermentu w środowisku smakoszy ale i samych cukierników, o czym pisałem już kilka lat temu.

Rzetelni rzemieślnicy nie chcą wypiekać tradycyjnych rogali na margarynie, nie chcą posypywać ich arachidkami i nie chcą zastępować białego maku w nadzieniu zmiotkami ze stołu, czyli okruchami cukierniczymi. Do tak potanionego nadzienia musieliby wówczas dodać syntetycznego aromatu migdałowego, w przeciwnym razie złożone ze zmiotek nadzienie nie będzie miało smaku, a tego też nie chcą. Chcą za to dodawać do swoich rogali skórkę pomarańczową, prawdziwe orzechy i dużo białego maku, a ciasto zagniatać z masła. Tymczasem masło w cieście wyklucza zastrzeżona receptura, która nakazuje stosować margarynę. Do tego certyfikowane cukiernie, które sprzedają swoje wypieki nie tylko w Poznaniu, ale także za pośrednictwem największych sieci dyskontów, doprowadziły do tak drastycznej pauperyzacji tego rogala, że po zjedzeniu dowolnego z nich po 4,49 zł za sztukę pozostaje nie tylko niesmak, ale i wstyd. I tu jest koniec mitu.

Historia Rogala Świętomarcińskiego toczy się jednak dalej i mimo, że rogal już jest odarty z mitu, to jednak wciąż dobrze wpisuje się w marketingowe zjawisko cyklu życia produktu, który – jak to w życiu bywa – kończy się wraz ze zgonem.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―