Jak smakuje wino za 3000 złotych?

Konsumencki konsensus determinuje, że największym wzięciem cieszą się wina do trzech dych. Piłem wino znacznie droższe, bo za trzy tysiaki. Suponuję, że ktoś może zapytać, czy było warto.

Rzecz działa się w Turynie podczas winiarskiego warsztatu winiarskiego na temat Bolgheri, prestiżowej toskańskiej apelacji położonej w Maremmie. To właśnie ten region dał światu onegdaj wysoce kontrowersyjne a do dziś wysoce kosztowne supertoskany. Miejscowi winiarze nie osiedli jednak na laurach, a nowe pokolenia spoglądają na wytwarzanie wina ze świeżej i holistycznej perspektywy opartej na przemodelowanych zasadach uprawy i winifikacji.

Warsztat był okazją do zapoznania się ze stylistyką reprezentantów klasycznych supertoskanów, czyli win z Toskanii, które powstają ze szczepów właściwych dla Bordeaux, w szczególności z cabernet sauvigon, merlot, syrah, cabernet franc i petit verdot, oraz przedstawicieli nowatorskich nurtów w tej stylistyce. Zwieńczeniem degustacji była mityczna już Ornellaia z rocznika 2018, wino jedwabiście finezyjne i dyskretnie eleganckie. We Włoszech za jego butelkę trzeba zapłacić około 250 euro, zaś w Polsce można spróbować je kupić za ponad 3000 złotych, pod warunkiem, że uda się je znaleźć.

Młoda jeszcze Ornellaia 2018 z pierwszego oglądu wygląda na nieśmiałą i zamkniętą w sobie a w szczególe na niemal niedostępną. Choć wymaga nieco uwagi, to prezentuje szeroką paletę jagodowego owocu, ma odrobinę korzennej pikanterii, jest nieco lukrecji, jakaś reminiscencja dymu a może nawet i smoły, a pod koniec dyskretna taniczność. W kieliszku, czy może w nosogardzieli pijącego, sporo się dzieje, a jeszcze więcej dziać się może. Jak wskazują krytycy winiarscy, to wino ma spory potencjał starzenia i przez co najmniej najbliższych 15 lat może tylko zyskiwać. Krytycy podkreślają również, że ten rocznik Ornellaii po raz pierwszy w historii reprezentuje wiodącą rolę merlota w kupażu.

Mniej obeznani z supertoskanami mogą wyrazić zdziwienie, skąd wziął się francuski przecież merlot we włoskim winie i to z prestiżowego regionu, do tego sprzedawanego po wysokich cenach. Sam się nad tym zastanawiałem jakieś 20 lat temu przy mojej pierwszej butelce Sassicaii i mimo bardzo dobrego wówczas z nią doświadczenia, jednak nie mogę dojść do porządku nad decyzją Włochów o uczynieniu z części Toskanii dominium francuskiego Bordeaux, choć rozumiem tej decyzji przesłanki. Trzeba przy tym uczciwie przyznać, że jakkolwiek na rzecz patrzeć, supertoskany to wyjątkowo wyrafinowane wina o niezaprzeczalnie wysokiej jakości. I to troska o jakość leżała właśnie u źródeł ich powstania.

W latach 70. i 80. ubiegłego wieku, kiedy świat winiarski wchodził w epokę uzbrajania się oręż prawny ku strzeżenia jakości, Włosi wciąż tkwili w potężnych problemach z jakością miejscowych win wytwarzanych z endemicznych szczepów. Rozwiązaniem miało być wytwarzanie stabilnie jakościowych win ze szczepów innych niż włoskie. Takie rozwiązanie wywołało kontrowersje na szczeblach prawnych, wywołało też poruszenie w kręgach miłośników wina. Te szybko przekonały się do supertoskanów, kręgi prawne nieco wolniej. Dość powiedzieć, że dziś supertoskany to w winiarskim świecie certyfikacji, denominacji i apelacji swojego rodzaju superliga równoległa.

Nowe pokolenia winiarzy w Bolgheri idą jeszcze kilka kroków dalej. Chcą wytwarzać wina naturalne, a to, zgodnie ze wskazaniami Slow Food, wiąże się z poświęceniem szczególnej uwagi całemu procesowi ich powstawania – od zasadzenia winorośli, poprzez jej prowadzenie, zbiory, fermentację, leżakowanie aż do sklepowej półki. Wszystko musi obywać się w sposób transparentny, możliwy do sprawdzenia, z poszanowaniem nie tylko tradycji wytwarzania ale też pochodzenia sadzonek, metod i środków stosowanych do ich uprawy, jak też metod i środków zbioru gron, fermentacji i maceracji moszczu oraz dojrzewania i butelkowania gotowego wina.

Win kilku reprezentantów nowego nurtu, oznaczonych jako Bolgheri Superiore, próbowaliśmy. Nie są tak spokojne i przewidywalne jak ich klasyczni poprzednicy. Mimo młodego wieku mają już włoski pazur, zaskakują, każą zadawać pytania. Co prawda w moich ocenach wciąż skłaniam się ku reprezentantom klasyki gatunku, ale zdając sobie sprawę z wagi czynników związanych z powstawaniem win naturalnych, z nadzieją będę się przyglądał, jak nowe inkarnacje supertoskanów będą się rozwijać w nadchodzących latach.

Bez wątpienia mają potencjał. Czas pokaże, co z niego będzie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―