Są lepsze sposoby na niemarnowanie żywności niż srogie kary

W Hiszpanii posypią się srogie kary za marnowanie żywności. Jednak czy dodatkowe obowiązki dla sklepów, gastronomów i hotelarzy to najlepszy pomysł?


Kilka dni temu przez media przetoczyła się hiobowa wieść o wprowadzanych w Hiszpanii surowych przepisach, jakie mają dotknąć przedstawicieli branży spożywczej i gastronomicznej, aby uregulować kwestię marnowania żywności. Głos zabrał hiszpański minister rolnictwa, rybołówstwa i żywności, który objaśnił, iż idea nowego prawa nawiązuje do zwyczajów jego przodków, którzy wykorzystywali wszelki składnik do samego końca. Firmy prowadzące działalność sektorze spożywczym i gastronomicznym nie będą zatem mogły bezkarnie wyrzucać żywności. Będą za to miały obowiązek zawarcia umów z organizacjami zagospodarowującymi resztki, także te niezdatne do spożycia. Sklepy będą miały obowiązek obniżania cen na produkty ze zbliżającym się terminem przydatności do spożycia lub w uszkodzonych opakowaniach, które zwyczajowo lądują na śmietniku. Nowy obowiązek zostanie też nałożony na restauratorów. Ci z kolei będą musieli proponować gościom pakowanie niedojedzonych posiłków na wynos. Za złamanie przepisów przewidziano dotkliwe sankcje – do 60 tys. euro w przypadku pierwszego przewinienia i do 500 tys. euro w przypadku recydywy.

Podobne przepisy obowiązują też w kilku innych krajach Unii Europejskiej, w tym we Francji, Włoszech a nawet w Polsce, choć u nas w zdecydowanie mniejszym zakresie. Unijne regulacje zakładają, że za 8 lat nie mniej niż połowa żywności przeznaczonej do wyrzucenia będzie musiała wrócić do obiegu. Z jednej strony zyska przyroda, a z drugiej potrzebujący, niedożywieni i po prostu mocno oszczędni, do których szereg inicjatyw na lokalną skalę, niezależnie od rządowych nakazów, adresowany jest już dziś.

Jednym z przykładów jest funkcjonujący w Londynie Felix Project. Działa od kilku lat i w gruncie rzeczy zasadza się na szeregu operacji logistycznych prowadzonych w czterech magazynach rozlokowanych w różnych częściach miasta i potężnej kuchni, przy współpracy z niemal pół tysiącem dostawców. Pracownicy Felix Project zbierają przeznaczoną do wyrzucenia żywność z supermarketów i restauracji, która po sprawdzeniu dalszej przydatności trafia do około tysiąca organizacji charytatywnych, banków żywności, domów pomocy i kuchni socjalnych.

Jako ciekawostkę, choć funkcjonującą w komercyjnym zakresie, można uznać system do monitorowania resztek ze stołówek i restauracji Winnow, firmy technologicznej ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Oparty na sztucznej inteligencji system analizuje zawartość wrzucanych do koszy odpadków z talerzy. Wyniki takiej analizy można wykorzystać do doprecyzowania kart menu baru czy stołówki, pominięcia lub zmniejszania udziału niektórych składników w daniach czy też doprecyzowania wielkości porcji.

Ducha walki z marnowaniem żywności widać też w znacznie bardziej praktycznym wymiarze, bo w działaniach konsumenckich podejmowanych przez brytyjskie sieci supermarketów. Jedną z nich jest rezygnacja z umieszczania na etykietach produktów spożywczych daty „najlepsze przed”. Warto przy okazji przypomnieć, że w zamyśle ta informacja nigdy nie miała być sygnałem do wycofywania żywności z półek, a jedynie wskazówką dla konsumenta, do kiedy wedle przewidywań producenta określony produkt zachowuje swoje najlepsze właściwości. Jednak konsumenci często utożsamiają ją z datą „spożyć do”, która stanowi datę graniczną dla ekspozycji produktu w sklepie. Efekt jest taki, że produkty, którym zbliża się data „najlepsze przed” konsumenci nagminnie wyrzucają. Właśnie po to, by temu zaradzić, brytyjskie sieci handlowe zaprzestały umieszczania dat „najlepsze przed” na szeregu świeżych warzyw i owoców, a pionierem w tym zakresie było Tesco, które już w roku 2018 przestało podawać takie daty na sprzedawanych w swoich sklepach warzywach i owocach. Z początkiem sierpnia bieżącego roku na podobny ruch zdecydowała się sieć Waitrose.

Na rynku zaczynają się też pojawiać wyspecjalizowane sklepy sprzedające wyłącznie przecienione produkty spożywcze, które z racji wyczerpującego się im terminu przydatności usuwane są ze sklepów szerokiego nurtu. Od kilku lat w Wielkiej Brytanii funkcjonuje sieć supermarketów The Company Shop, na półkach której można znaleźć produkty markowe, przepakowywane lub konfekcjonowane – w każdym przypadku o mocno obniżonych cenach. Sieć adresuje swoją ofertę do członków, a zatem aby zrobić w jej sklepach zakupy, trzeba wyrobić sobie kartę członkowską. Jak pokazuje film promocyjny, wielu z klientów tej sieci zaczęło magazynować zakupioną w okazyjnych cenach żywność w domach, wielu przyznaje się, że wypełnia nią domowe zamrażarki, a niektórzy chwalą się, że wyposażyli się nawet w kilka nowych. Trudno oprzeć się przy tym refleksji, że pakując do koszyka okazje, warto się zastanowić, czy zapełnianie kolejnych zamrażarek treścią przyczynia się do rozwiązania kwestii marnowania żywności, czy wprost przeciwnie. Wiele przy tym zależy od tego, czy z biegiem czasu takiej zamrożonej treści ubywa, czy przybywa oraz dokąd ostatecznie taka treść trafia.

Podobne sklepy pojawiają się też w innych krajach. W Niemczech działa na przykład „Sir Plus” – nazwany tak od angielskiego „surlpus”, czyli nadmiar. Sprzedają w nim nie tylko to, co zostało w innych sklepach, ale też produkty niewymiarowe, które odrzucane są jeszcze na etapie selekcji, zanim trafią do sieci handlowych, czyli nadmiar właśnie. Sklepowa załoga nosi koszulki z napisem „Rettung Crew”, czyli ekipa ratunkowa. Przesłanie jest proste – kupując tutaj, ratujesz żywność. Przy okazji ratujesz też portfel, bo ceny w tym sklepie są o kilkadziesiąt procent niższe niż w sklepach popularnych sieci handlowych.

Podobne działania podejmowane są też w Polsce, choć u nas dostęp do sklepów z mocno przecenioną żywnością, zwanych sklepami socjalnymi, jest ściśle reglamentowany. Jak czytamy na oficjalnej stronie Urzędu Miastach w Katowicach, na której publikowane są informacje o katowickich sklepach socjalnch, aby zrobić z nim zakupy, trzeba udać się do MOPS, spełnić kryteria dochodowe, a co najważniejsze – uzyskać specjalne skierowanie.

Ot, taka nasza mentalność.

Polujcie zatem na okazje – do dobra planety! Obiecuję skuteczny poradnik w tym zakresie – wkrótce.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―