Chianti – czego po nim oczekiwać i jakie wybierać?

Polacy lubią Chianti en masse, bo po pierwsze jest z Toskanii a pod drugie można je kupić za kilkanaście złotych. Warto jednak sięgnąć po nieco wyżej wyceniane butelki, choćby po to, by dać się zaskoczyć.

Okazja do zaskoczenia przytrafiła mi się kilka dni temu, kiedy to na dorocznie organizowane także i u nas święto włoskich win Simply Italian zjechali do Warszawy przedstawiciele Konsorcjum Wina Chianti. Przywieźli ze sobą spory zapas wina od kilku różnych producentów Chianti i zaprezentowali je podczas przeprowadzonego w stołecznym Bristolu seminarium, które moderował Mariusz Kapczyński.

Chianti jest w Polsce dostępne w szerokiej gamie i to w krańcowo różnych cenach, przy czym pobieżna lustracja półek w dyskontach wskazuje, że niebezpodstawnie kojarzone z ponadprzeciętną jakością wino najlepiej sprzedaje się za mniej więcej kilkanaście złotych. Nie trzeba tu mędrca, by zwęszyć, że za takie pieniądze może da się kupić butelkę a nawet korek, jednak już bez zawartości, a jeśli już z jakąś, to raczej z poślednią. W rzeczy samej, warto doinwestować swój zakup, bo Chianti za tych kilkanaście dodatkowych złotych potrafi dać sporo więcej radości niż jego najtańsze inkarnacje.

Wina Chianti powstają z gron szczepu sangiovese, który z zasady daje wina charakterne, o wysokiej kwasowości. Owszem, mogą wyjść z tego propozycje odświeżające, energetyzujące lub rześkie, bo jedną taką propozycję miałem okazję próbować podczas seminarium. Jednak stuprocentowa obecność sangiovese może też zwiastować wina kwasowo agresywne, w skrócie: kwachy. Aby tak nie było, wytwórcy Chianti uzupełniają swoje kadzie dodatkiem gron innych szczepów, których zadaniem jest stonowanie kwasowości miękką słodyczą lub dyskretną taniną.

Zaprezentowane podczas seminarium wina Chianti reprezentowały trzy charakterystyczne dlań główne typy: annato, superiore i riserva. Pierwszy z nich określa wina młode, wprowadzane na rynek od 1 marca roku następującego po zbiorach. Są świeże, szczerze owocowe i próżno w nich poszukiwać akcentów charakterystycznych dla leżakowania w beczce, bo po krótkim pobycie w cementowych lub stalowych kadziach są od razu butelkowane, acz w niektórych obszarach annata może leżakować w dębie. Inaczej jest w przypadku Chianti superiore, które dojrzewają w dębie, a na rynek mogą trafić nie wcześniej niż 1 września roku następującego po zbiorach. Superiore daje wina znacznie bardziej pijalne niż annata, jednak w moim przekonaniu najprzedniej wypają wersje riserva. Te wymagają znacznie więcej zaangażowania ze strony winiarza przy doborze gron, sposobie i okresie maceracji oraz dojrzewania. Wszelkie wysiłki, które szczegółowo określa stosowna apelacja, wynagradza jednak w końcu wino, które – jak w przypadku podanych mi podczas seminarium butelek – zwycięża w przedbiegach z dowolnym annato a nawet superiore. Dość powiedzieć, że mimo iż degustację przeprowadzono w ciemno, więc nie wiedzieliśmy, jakie dokładnie etykiety degustujemy, to właśnie wersje Chianti – jak się miało później okazać – oznaczone mianem riserva, wzbudziły moje największe uznanie, głośne cmoknięcia i oklaski.

Gdybym miał zatem udzielić wielce ogólnej porady, jakie Chianti wybrać, jeśli na półce będzie kilka typów do wyboru, zdecydowanie poleciłbym kierowanie uwagi ku egzemplarzom riserva. Poleciłbym też wersję Chianti absolutnie zaskakującą, bo białą, a do tego słodką. Mowa o Vin Santo del Chianti, które powstaje z gron trebbiano toscano, malvasia bianca lunga del Chianti, san colombano, canaiolo bianco a nawet z czerwonego Sangiovese, tyle że w proporcji nieprzekraczającej 30 procent. Gotowe wino to arcydzieło sztuki winiarskiej o niezwykle eleganckim bukiecie łączącym reminiscencje orzechów, moreli i rodzynek. Pierwszy kontakt z nim przywodzi na myśl skojarzenia być może z sherry, ale na pewno nie z Chianti. Wyjątkowość tych etykiet potwierdza nie tylko moja opinia, ale też dostępny na rynku wolumen, oscylujący wokół tysiąca butelek rocznie, a do tego cena za butelkę, której nie da się kupić za mniej niż 100 złotych i lepiej zabezpieczyć sobie nań złotych 200.

Zatem jeśli pragniecie dobrego Chianti, to sięgajcie po jego wersję riserva, a jeśli poszukujecie Chianti na specjalną okazję, to celujcie w Vin Santo del Chianti. Wersje annata i superiore pozostawiłbym poszukiwaczom okazji.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―