Nie bądź jak Dolina Charlotty, nie zadzieraj z Magdą Gessler!

Wiele napisano o kryzysach wizerunkowych w hotelarstwie i gastronomii, ale to, co dzieje się w sprawie Magdy Gessler i Doliny Charlotty przechodzi każdy casus.

Magda Gessler / fot. kadr z youtube.com - tvn.pl
Magda Gessler / fot. kadr z youtube.com – tvn.pl

O ambicjonalnych potyczkach pracowników podsłupskiego kompleksu hotelowego Dolina Charlotty z Magdą Gessler pisałem jakieś pięć lat temu, kiedy owe rzeczywiście miały miejsce. Pisałem zresztą nie tylko ja, bo sprawa odbiła się szerokim echem także w publikatorach głównego nurtu. Nie często zdarza się wszak, aby pracownicy hotelu oficjalnie i bez żadnego skrępowania opowiadali w prasie i telewizji o szczegółach pobytu gościa, a gość ów zmuszony był bronić swojego dobrego imienia w sądzie.

Tak w skrócie wyglądało zarzewie konfliktu, który należało sprawnie i dyskretnie zakończyć zaraz gdy tylko się pojawił, a który trwa nieprzerwanie do dziś. Sądowe piłeczki odbijano wiele razy, a sprawy toczyły się przed sądami różnych szczebli – rejonowym, okręgowym, a ostatnio także najwyższym. Medialnej pikanterii dodaje rzeczy postać Romana Giertycha, którego kancelaria włączyła się do sprawy, by reprezentować przed sądem Magdę Gessler.

Od początkowej fazy konfliktu minęło już pięć lat, na sądowych wokandach stanęło kilka rozpraw, ale streszczanie ich tutaj nie ma najmniejszego sensu, bo poza wąskim gronem prawników i osób ściśle zainteresowanych, niewielu byłoby w stanie zrozumieć, o co tak naprawdę stronom chodzi. Taki urok sądowych sporów, w które włączają się adwokaci. Z czasem przeradzają się one w swoisty sparing prawników, w trakcie którego mienią się paragrafy, mnożą się strony i padają oświadczenia. Postronni, jeśli reagują, to raczej przez sympatię dla strony, którą sami uznają za bardziej poszkodowaną albo z którą lepiej się identyfikują.

Czy taką sałatkę zjadłaby Magda Gessler? (Dolina Charlotty)
Czy taką sałatkę zjadłaby Magda Gessler? (Dolina Charlotty)

Nie inaczej jest w tym przypadku, przy czym większe grono fanów ma Magda Gessler – dość powiedzieć, że jej facebookowy profil liczy ponad milion fanów, a telewizyjne programy gromadzą wielomilionową widownię. Zatem im dłużej trwa coraz mniej zrozumiały dla laika spór prawny, tym korzystniej dla niej. Ma po swojej stronie nie tylko coraz bardziej zniecierpliwionych widzów i fanów, ale i coraz silniejszą rzeszę osób do tej pory niezorientowanych po żadnej ze stron, a które w coraz większej liczbie stają po jej stronie. Dlaczego?

Dolina Charlotty tytułuje się mianem hotelu i spa położonego w sielankowym otoczeniu natury, swoistym azylem z dala od miasta, jego tętna i wyziewów. Znam ten adres, bo sam przed laty odwiedzałem go kilka razy i choć z restauracji wychodziłem wówczas słabo ukontentowany, to samo miejsce ma swój urok. Obiekt hotelowy jest spory i nowoczesny, skąpana w porannej mgle a posadowiona na wyspie restauracja jawi się wprost jak z bajki, w potężnym amfiteatrze odbywają się prestiżowe imprezy, a do tego blisko stąd nad morze – do Ustki jakiś kwadrans samochodem. Rzeczywiście można by założyć, że da się tu zaszyć, odreagować i odpocząć.

Tymczasem skandal z Magdą Gessler brutalnie burzy ten obraz. Oto okazuje się, że potencjalnie atrakcyjny obiekt bezpretensjonalnie łamie nadrzędny punkt kodeksu hotelarza, który nakazuje mu bezwzględną dyskrecję. I nie jest to wisienka na torcie ani żaden dodatkowy atut. Dla poważnego gościa dyskrecja to priorytet. Poważny gość zakłada, że goszczący go adres dyskrecji dochowuje, bo i z jakiego powodu miałby zakładać, że jest inaczej? Brak dyskrecji hotelowego personelu, a już nie daj Boże rozpowszechnianie wrażliwych informacji na temat gościa, to przecież pierwszy krok do hotelarskiego bankructwa. Kto w miejscu niegwarantującym dyskrecji zechce zorganizować firmowe spotkanie? Kto zdecyduje się na zwołanie w takowym branżowej konferencji? Na najprostszy lunch z kontrahentem biznesmen wybierze się raczej do anonimowego bistro amerykańskiej korporacji niż zaryzykuje wizytę u hotelarza niegodnego zaufania. Tajemnice biznesowe bywają cenne, zresztą osobiste również. Na weekendowe wypady dynamicznych yuppies w bogatym towarzystwie niedochowujący dyskrecji hotelarze też nie mogą liczyć. Pozostają zatem ci, których doniesienia o skandalu nie dosięgnęły, co tylko potwierdza tezę, iż każdy konflikt z gościem należy jak najszybciej zakończyć.

W przypadku Doliny Charlotty jest dokładnie na odwrót. Oliwy do ognia dolewa tu operator firmowego profilu hotelu na Facebooku, który teoretycznie powinien zrobić wszystko, aby wygaszać negatywne emocje. Zamiast tego silnie je roznieca, uporczywie publikując wpisy konfrontujące oświadczenia Magdy Gessler zamieszczane na jej osobistym profilu. Te najnowsze dotyczą wyroku Sądu Najwyższego, który Magda Gessler uznała za swoje ostateczne zwycięstwo w sporze z Doliną Charlotty, wspierając się oficjalnym oświadczeniem Romana Giertycha, który to zwycięstwo potwierdza prawnym językiem. Są też doniesienia prasowe, w których czytamy, że Sąd Najwyższy przyznał rację Magdzie Gessler a nawet zasądził na jej rzecz kwotę blisko pięciu tysięcy złotych tytułem zwrotu kosztów procesowych. A płaci ten, kto winny, czyż nie?

To są informacje, które mają znaczenie do opinii publicznej. Prawne dygresje nie mają tu żadnego znaczenia. Magda Gessler przekazuje je swoim odbiorcom – wygrała i koniec sprawy. Niestety hotel brnie w zagadnienie i to z fatalnym skutkiem. Na swoim profilu facebookowym próbuje wchodzić w polemikę z Magdą Gessler. Pogrąża się też przed opinią publiczną, na własne życzenie poddając w wątpliwość własną prawdomówność, kiedy to publikuje w końcu obiecaną treść wyroku Sądu Najwyższego, a nawet dwóch wyroków, tyle że… sprzed roku i dwóch lat i to z zupełnie innych sądów. Do tego drobiazgowo roztrząsa swój punkt widzenia, ani myśląc o polubownym zakończeniu sporu.

Efekty przychodzą błyskawicznie i to z siłą kuli śniegowej. Wyjąwszy pojedyncze komentarze pod facebookowymi publikacjami hotelu w jakimś stopniu sympatyzujące lub solidaryzujące się z Doliną Charlotty, przytłaczająca większość staje po stronie Magdy Gessler. Komentujący zarzucają załodze hotelu brak profesjonalizmu, krytycznie wspominają własny pobyt w hotelu, żądają publikacji właściwego wyroku Sądu Najwyższego, którą im obiecano, pojawiają się nawet byli pracownicy, którzy właśnie tu wylewają żale pod adresem byłego pracodawcy. Wszystko to pięć lat od nieporozumienia, które można było wówczas łatwo zażegnać. Dziś to już niemożliwe, a reakcje komentatorów na – podkreślmy – oficjalnym profilu hotelu, w przeciwieństwie do tych sprzed pięciu lat, kiedy to większość hotelowi kibicowała, są dziś wręcz hejterskie względem Doliny Charlotty. To tylko potwierdza ową prostą i nadrzędną zasadę każdego hotelarza – bądź dyskretny.

Po pięciu latach mogę zatem tylko powtórzyć – nie bądź jak Dolina Charlotty. Nie zadzieraj z Magdą Gessler, ale też nie igraj z gośćmi w ogóle. Jeśli nawet któryś nabroił, przyjmij winę na siebie i, jeśli możesz, zaoferuj rekompensatę. W każdym razie nie szkodź sobie, bo to się po prostu nie opłaca.

No tak, Magdzie Gessler się opłaciło, bo ona jest gwiazdą, a gwiazda lubi blazę medialnego zamieszania. Brawo dla Magdy, bo niezależnie od niuansów ona tę sprawę wygrała.

  1. To generalnie tak jak w życiu. Czasem bardziej opłaca się wziąść winę na siebie, nawet jak ktoś jest niewinny i zaoferować rekomensatę. Problem leży jednak w tym, że w POLSCE NIKT NA TO NIE PÓJDZIE BO GO WYŚMIEJĄ. Powiedzą „jaki frajer”, zamiast „trza było pokazać tej k……”.
    To takie POLSKIE PIEKIEŁKO, gdzie każdy sobie, każdemu lubi skakać do gardeł. Sam podobny schemat przerabiałem niedawno, gdzie owszem, wina było po mojej stronie, ale zasadnicza częśc winy była po stronie przeciwnej. Wziałem winę na siebie i druga strona, wyśmiała mnie i kopnęła w dupę……Dopowiem, że dotyczyło to spraw związanych zarówno z pracą, jak i życiem osobistym.
    Cóz, cięzkie jest zycie ludzi uczciwych i moralnych w tym kraju. Bądź uczciwy, bądź moralny, a może akurat trafisz na kogoś kto podziela twoje poglądy i wyjdziesz na tym dobrze.
    Ja do Gessler, dawno straciłem szacunek podobnie jak do Makłowicza. A do tego hotelu, może się kiedyś wybiorę, z czystej ciekawości.

  2. Najlepsze, że ona sama nie umie gotować (nigdy nic nie ugotowała na antenie), nawet na kuchni zna sie słabo (w MasterChef poza „zajebiste” i „ohydne” niewiele umie powiedzieć o daniach), w KR wszędzie wciska te dawno nie-trendy obrusy i zasłony… Ale ważne ze jest medialna (rzuca k…mi), a stale powtarzane jak mantra „Magda Gessler niekwestionowany autorytet kulinarny” robi z niej ten autorytet niezależnie od wiedzy…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―