Ed Red Warszawa – elegancka sprawa

W Ed Red pojawiła się nowa karta lunchowa. Są ozorki, są cynaderki, jest belona. Wybrałem się.

Do warszawskiego Ed Red trafiłem w drodze pomiędzy Okęciem a Bracką, dokąd zmierzałem na degustację włoskich win w ramach organizowanego w Vinotece wydarzenia Kobiety i Wino. Do Hali Mirowskiej, w której mieści się Ed Red, musiałem nieco zboczyć, ale też stopę na prowadzących do restauracji metalowych schodach postawiłem nieprzypadkowo. W zasadzie miałem zamiar zjeść tu kolację tematyczną z cyklu „Rarytasy”, ale skoro krotochwilny los pokrzyżował mi plany i złośliwie skierował mnie wieczorem w podróż nad Bałtyk, to na spotkanie z Ed Red postanowiłem wykorzystać wolną chwilę w porze obiadowej.

Ed red - wnętrze
Ed Red – wnętrze

Akurat trafiłem na lunch i to z zupełnie nowej karty, o czym poinformowała mnie dyżurująca w restauracyjnym depozycie odzieżowym szatniarka. Szatnia i jej kierowniczka to jedno z wielu misternie wplecionych w ducha wnętrza stylistycznych mrugnięć okiem twórców Ed Reda. Pierwsze mrugnięcie widać jeszcze przed samym wejściem, po drugiej stronie Alei Jana Pawła II, na którą rozciąga się widok z restauracyjnych okien. Okazuje się bowiem, że Ed Red rozlokował się w przeszklonej dobudówce do Hali Mirowskiej, która od lat budziła kontrowersje tak silne, iż swego czasu próbowano stawiać wniosek, aby ją zburzyć i ostatecznie odkryć całe piękno frontu hali. Zagadnienie tego piękna pozostawało jednak równie dyskusyjne, co sens istnienia przysłaniającej ów front szklanej przybudówki. Zdaje się, iż pomysł zamknięcia hali na czas przebudowy nie uzyskał wystarczającego kworum i ostatecznie szklany pawilon na piętrze pozostał.

Wołowina, Ed Red
Wołowina, Ed Red

Czy to dobrze? Jak głosi powiedzenie, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo przybudówkę ostatecznie wyremontowano, tchnąwszy w jej wnętrze sporą dawkę dobrego stylu. Wzdłuż przeszklonej ściany, zza której rozpościera się widok na mirowską Warszawę, rozmieszczono rząd niebywale wygodnych skórzanych sof. Elegancji przydaje im wieczorowy odcień cyjanu i żebrowane oparcia. Przyznacie, że robi to doskonałe wrażenie na tle drewnianych boazerii, białej glazury i surowych cegieł. Choć to wnętrze trudno sklasyfikować jako przejaw jakiegoś wyraźnego stylu – to raczej autorski kolaż – to nie ma tu miejsca na przypadkowość. Całość tworzy spójną kompozycję i nie ma nic wspólnego z tak popularną ostatnio w stolicy żonglerką postindustrialną surowością.

Bodo zjadłby w Ed Red nawet cynaderki!
Bodo zjadłby w Ed Red nawet cynaderki!

Ta bywa w Warszawie nieznośna, najczęściej też zupełnie niewygodna, a w języku zrozumiałym przez normalnego człowieka przekłada się na zwyczajny skład zardzewiałych krzeseł z demobilu i dręczących pośladki podstarzałych stołków z paździerza. Brodacze w rurkach lubują się na takich stołkach mościć, ekscytują się też niedbałym betonem i niechlujnie wyzierającymi zeń cegłami, uznając, iż na takim tle wyglądają na drwali modniejszych niż ich wełniane golfy. Ja zaś takiej udawanej stylistyki organicznie nie znoszę. Może dlatego, że nie mieszczę się na tych dziwacznych mebelkach, choć może też i dlatego, że z wachlarza wszelakich rurek akceptuję wyłącznie te z kremem, zaś brodę regularnie pozbawiam owłosienia.

Tymczasem w Ed Red wszelkie umeblowanie emanuje gracją, jakiej w Warszawie próżno szukać. Mam tu na myśli zarówno wygodne stoły, jak i klasyczne krzesła z giętymi oparciami, z tapicerowanymi siedziskami czy też wspomniane wyżej sofy. Sam bar przypomina mi zaś mój domowy kredens art deco, nic zatem dziwnego, że czuję się tu dobrze już od progu. Szczerze powiem, że podoba mi się to wnętrze i chyba nawet je rozumiem. Jest ponadczasowe, nie karmi pozy ani blazy, bo brak mu zadęcia. Zdaje się, że i sam Bodo bywałby tu często.

Ozorki - Ed Red
Ozorki – Ed Red

A teraz do talerzy. Proszę bardzo, tylko popatrzcie na tę przystawkę. Oto cienko krojone jelenie ozorki podane na odrobinie jałowcowej musztardy z marynowanymi grzybkami, sześcianami galaretki z wina i odrobiną zieleniny, a do tego wzorowy biały chleb. Dla mnie to talerz wręcz magiczny – towarzyszące mu kryształowe szklanki składają się w klasykę w najlepszym wydaniu. Same płatki ozorka są miękkie, choć może nieco za suche i być może trochę bym je dosolił, ale może wcale nie, gdyby skryta pod ich kopczykiem zaprawa nie była ledwie odrobiną. O, tak, przydałoby się tu nieco więcej omasty – może wręcz majonezu?

Chłodnik - Ed Red
Chłodnik – Ed Red

Zupełnie przyzwoicie wypadł też chłodnik z małosolnych ogórków. Pływają w nim praliny z wędzonej makreli, a to sygnał, że w królestwie sezonowanej wołowiny nie zapomniano o pozostającym tu w mniejszości stronnictwie wegetariańskim.

Belona - Ed Red
Belona – Ed Red

Pamięć o tymże podkreśla też belona, jedna z moich ulubionych bałtyckich ryb. Tych, którzy dobrze jej jeszcze nie znają, ostrzegam, że po rozebraniu ujawnia błękitne ości i jest to jej cecha osobnicza, zresztą podobnie jak spiczasto zakończona głowa i podłużny, jak u węgorza, tułów. Poza ogoniastym kształtem z węgorzem belona nie ma jednak nic wspólnego. Mięso ma chude i delikatne a w sieciach pojawia się na przełomie maja i czerwca. Jeśli chcecie jej spróbować, idźcie do Ed Red już dziś, bo za chwilę w karcie jej nie będzie. Belony spodziewajcie się tu z młodymi ziemniakami z wody i sałatką z pomidorów. To bardzo udane danie, zwłaszcza że ryba jest przygotowana w absolutnej zgodzie ze sztuką – chrupiącą wokół i wilgotna w środku.

Królicze cynaderki - Ed Red
Królicze cynaderki – Ed Red

A teraz absolutny hit mojego popołudnia – królicze cynaderki z groszkiem na niepalonej kaszy gryczanej i szczawiowo-twarogowej sałatce. To bezdyskusyjnie mistrzowskie dzieło Adama Chrząstowskiego. Przygotowano je wzorowo, z dbałością o każdy detal, a to – jak wiedzą cynaderkowi miłośnicy – ma dla efektu końcowego ogromne znaczenie. Nereczki okazały się miękkie, śmietanowy sos dobrze zredukowany, a więc esencjonalny, kasza sypka a kwaskowy akcent stosownie wyczuwalny. Mniej oczywista zaleta tego dania to takie jego skomponowanie, aby poszczególne elementy zestawiły dla jedzącego orkiestrę cząsteczek o zbliżonej strukturze acz różnej wielkości. A zatem, touche! – i już czujemy miękkie acz jędrne ziarenko kaszy, ów element najmniejszy, a zaraz po nim ten średni, czyli cząsteczkę twarogu, w kolejności zaś większy, czyli kuleczkę groszku. Wszystkie te formy tworzą ensemble miękkie tło dla z lekka pociągających pierwszoplanowych skrzypiec – przedelikatnej nereczki.

Kobiety i Wino, Vinoteka
Kobiety i Wino, Vinoteka, Vitkac

Na koniec informacja praktyczna – dwudaniowy lunch kosztuje u Eda 29 złotych, czyli tyle, ile pierwsza lepsza bułka roku w Maku. Co prawda kuchnia trochę się tu guzdra, bo na lunch powinno z zasady wystarczyć 20 minut, no z górą pół godziny, a moje doświadczenie na Mirowie zamknąłem w niespodziewanej godzinie. Skutkiem tego udający niezobowiązujący spacer strażnicy miejscy podjęli zdecydowane zacieśnianie okrążeń wokół mojego samochodu, czyhając na dwie pozostałe minuty ważności pozostawionego za szybą bileciku parkingowego. Rozeszli się jednak jak niepyszni, bo w ostatniej chwili udało mi się ich snadnie ubiec. Niemniej spóźnienia do wspomnianej wcześniej Vinoteki nie uniknąłem. Tą drogą przepraszam więc za nie zarówno Kobiety jak i Wino, tym pierwszym dziękując ponadto, iż przeciągnęły rozpoczęcie spotkania z tym drugim.

Zaprawdę powiadam wam, iż udany był to dzień – ozorki i cynaderki, a potem kobiety i wino. Nadto prawię wszelako: miejcie na uwadze tę belonę, póki u Eda jeszcze jest, bo za chwilę już jej nie będzie!

  1. I znowu ta dziadowska Warszawa. Polska jest już niemal jak Rosja, stolica, parę duzych miast, a reszta śmierdzące zadupie. Ale jaki kraj, taka stolica.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―