Idzie Festiwal Wódki i Zakąski

Przed nami pierwszy na świecie Festiwal Wódki i Zakąski

Festiwal Wódki i Zakąski - konferencja prasowa
Festiwal Wódki i Zakąski – konferencja prasowa

Wódka, która ze względu na dość sporą część z przekroju jej amatorów za wyznacznik jakości przyjmujących skuteczność działania za przystępną cenę, prasę wciąż ma złą. Choć dziś pijamy jej znacznie mniej niż dwie czy trzy dekady temu, za wszelkie patologie społeczne w powszechnym przekonaniu odpowiada właśnie ona i to niezależnie od tego, co tak naprawdę Polacy piją i jakie historie topią w trunkach. Tymczasem nasze typowe osiedlowe pijaństwo spotyka się dziś za sklepem na „piwerko”. Owszem, na to najtańsze, bez nazwy, dyskontowe, bo przy porannym sześciopaku na łebka różnica w cenie ma znaczenie a walory – czyli woltaż – to tańsze ma lepsze niż drogie koncerniaki z telewizyjnych reklam.

O tym jak negatywne konotacje wódka ma nawet w środowisku polskich intelektualistów, przekonałem się całkiem niedawno przy okazji naukowej konferencji, kiedy to w dyskusji po zajmujących wykładach na temat historii węgrzyna w Polsce i bogatych tradycjach polskiej wódki, z sali zaczęły padać pytania o sens poruszania na forum kwestii alkoholu z pominięciem zagrożeń, jakie ów niesie. Wzmiankowano chorobę alkoholową, rozbijanie rodzin i łamanie karier, sięgnięto nawet do konieczności odniesienia się do prawa propinacji, owego mitycznego przyczynku do rozpijania polskiego chłopa. Co jednak arcyciekawe, wszelkie zarzuty, jakie padały, kierowano w kontekście wódki, nie wina, któremu wszak poświęcono podczas wykładu znacznie więcej czasu.

Zagraniczni goście, którzy przysłuchiwali się tej dyskusji, wyrażali zdziwienie, dlaczego w centrum dyskusji o polskiej tradycji stawia się problematyczny margines, przejawiający się przecież nie tylko w Polsce. Zdaje się, że polskie przekonania o diabolicznym charakterze alkoholu, a wódki w szczególności, wywodzą się wprost z ducha ustawy o wychowaniu w trzeźwości – absurdalnej i zupełnie nieżyciowej a obowiązującej u nas w całej swej surowości. Właśnie dzięki niej nie można u nas legalnie robić tego, co bez problemu czynią Słowacy, Węgrzy czy Austriacy, zdziwieni, że na zakup butelki naszej słynnej śliwowicy trzeba umawiać się za stodołą, rozglądając się bacznie na boki, a taką na przykład nalewkę można dostać się gratis ale wyłącznie w pakiecie do noclegu w gospodarstwie agroturystycznym.

Na tle innych europejskich społeczności Polak jawi się zatem jako ten dzikus z puszczy, któremu przybyli na miejsce w asyście kamer telewizji funkcjonariusze policji wysadzają w powietrze schowaną w leśnym runie instalację do destylacji poczciwej polskiej siwuchy. Stąd też idea powołania Muzeum Wódki, które ma opowiadać o szlachetnej tradycji polskich alkoholi, a w ślad za nim Festiwalu Wódki i Zakąski, który ma tę szlachetną tradycję przybliżać, zdaje się zarówno odważna, jak i niezbędna.

Taki właśnie festiwal, poświęcony zakąskom i wódkom w przeróżnych przejawach, powstaje z inicjatywy Piotra Popińskiego, warszawskiego restauratora prowadzącego gastronomiczny koncept Dom Wódki, restaurację Czerwony Wieprz i Folk Gospodę. Jak powiedział podczas poprzedzającej wydarzenie konferencji prasowej: – Od początku w całym koncepcie Domu Wódki, którego częścią jest Festiwal, naszym celem było edukowanie na temat szlachetnego polskiego trunku, jakim jest wódka, pokazywanie wysokiej kultury konsumpcji oraz zalet polskiej kuchni na tle innych narodowych kultur gastronomicznych.

/ Festiwal Wódki i Zakąski
Biała kiełbasa, Michał Tkaczyk/ Festiwal Wódki i Zakąski

Mamy przecież czym się chwalić. Bo wódka może mieć różnorodny smak, może pasować do różnych potraw, a z jej degustowaniem wiążą się ciekawe tradycje.

/ Festiwal Wódki i Zakąski
Łosoś w owocach, Wojciech Pasikowski / Festiwal Wódki i Zakąski

Poza możliwością degustacji ponad 200 rodzajów alkoholi wysokiej jakości podczas Festiwalu będzie też można spróbować kilkunastu różnych zakąsek spod ręki trzech mistrzów kuchni warszawskich restauracji: Michała Tkaczyka (Elixir by Dom Wódki), Małgorzaty Marchewki (Folk Gospoda) oraz Wojciecha Pasikowskiego (Czerwony Wieprz).

/ Festiwal Wódki i Zakąski
Deser gryczany, Małgorzata Marchewka / Festiwal Wódki i Zakąski

Prapremierowych wersji tych zakąsek miałem okazję próbować podczas poprzedzającej wydarzenie konferencji prasowej, którą poprowadziła Monika Kucia. Dlatego już dziś z czystym sercem mogę wam polecić zarówno zakąskowe klasyki, jak i którąś z przekąskowych innowacji. Koniecznie spróbujcie zatem doskonale przygotowanego śledzia w śmietanie z cebulą i gotowanym ziemniakiem. Poszukajcie też łososia marynowanego w stylu ceviche brawurowo połączonego z owocami i zielonym pieprzem, skuście się na poczciwą pasztetową ukrytą w cienkiej tortilli a na koniec pamiętajcie o gryczanym deserze z truskawkami.

/ Festiwal Wódki i Zakąski
Chleb ze smalcem i dodatki / Festiwal Wódki i Zakąski

Na dwudniowy Festiwal zaplanowano szereg dodatkowych atrakcji. W ramach przedpremierowej prezentacji zasobów pierwszego Muzeum Wódki w Polsce będzie można obejrzeć kolekcję etykiet i akcydensów Adama Łukawskiego oraz osobisty zbiór pamiątek polskiej tradycji wódczanej Piotra Popińskiego. Na scenie pojawią się utytułowane zespoły barmańskie współzawodniczące w ramach Mistrzostw Bar Masters. O tradycjach łączenia alkoholu z jedzeniem w drugim dniu Festiwalu opowie gość specjalny wydarzenia, Robert Makłowicz. Oprawę muzyczną zapewni Marek Sierocki.

/ Festiwal Wódki i Zakąski
Śledź w śmietanie, Wojciech Pasikowski / Festiwal Wódki i Zakąski

Festiwal Wódki i Zakąski już w nadchodzący weekend. Szczegóły znajdziecie pod tym linkiem www.festiwalwodki.com

  1. Nie zgadzam się w kwestii „restrykcyjności” polskiej ustawy o wychowaniu w trzeźwości. To, że jest absurdalna, to fakt, ale na pewno nie restrykcyjna. Nie wiem skąd u Polaków, taka chęc do picia bimbru, nawet pędzonego legalnie. Mi żadna, próbowana śliwowica do tej pory, nie smakowała, jedynie Księżycówka z Kujaw to bardzo ciekawe doznanie, szczególnie, że wypiłem dobrych parę szklanek.
    Jeśli mowa o wódce, to chyba zapominamy o tym, jak wygląda kultura kulinarna na Północy i na Wschodzie. To jest właśnie część tzw. „pasu wódki”. I kraje nordyckie, Norwegia, Szwecja szczególnie, do tej pory traktują wychowanie w trzeźwości jako coś stawiające wyżej interes społeczny nad wolność jednostki. Tam nie ma „monopolowych”, a w Norwegii nawet nie można reklamować publicznie alkoholu, z tą zasadą, że nawet, dosyć często nie da się nic znaleźć w internecie, np. w gazetkach sklepowych online, alkohol jest celowo zamazany, sklepy internetowe w ogóle nie mogą pokazywać alkoholu w swojej ofercie. To samo dotyczy stron internetowych producentów alkoholu.
    Cieszmy się więc, że mamy tylko takie „restrykcje”, a monopolowych i tak u nas pod dostatkiem. Oferta wódek lokalnych, rzemieślniczych tak jak i nalewek, cały czas rośnie.
    Ja nie pijam tego, więc i tak nie mam rozeznania specjalnego, ale spotkałem się już z wieloma, ciekawymi produktami.
    To, jaki ma problem dzisiaj nasz kraj, to fakt, że Polacy nie mogą się zdecydować. Króluje u nas piwo, to dobrze, ale żadna inna kategoria nie ma dzisiaj zdecydowanej przewagi nad innymi. Są wódki, nalewki, ale przecież popularna jest whisky, popularne są wina. Najgorsze, że najmniej popularne są cały czas cydry i miody pitne, czyli moja ulubiona kategoria alkoholowa, wielce przez nasze społeczeństwo, niedoceniana.

    • Skandynawia zdaje się być wyjątkowa pod względem sprzedaży alkoholu – co prawda w Sztokholmie nie tak trudno znaleźć Systembolaget – ów specjalistyczny sklep, na prowincji rzecz trudniejsza. Niemniej w osłupienie zostałem wprawiony w Toruniu – po braku alkoholu w dużym i nowoczesnym supermarkecie pomyślałem, że ok, może rzeczywiście blisko jest przedszkole, żłobek albo klub sportowy i jeszcze jakiś miotacz młotem gotów byłby trafić narzędziem w wystawione na półkach butelki, uwalniając zdradliwy płyn, opary którego źle wpłynęłyby na sen niemowląt, ale gdy w drugim, trzecim i czwartym sklepie – mówię o dużych obiektach różnych sieci (byłem nawet w żółto-czerwonym) nie było alkoholu, bo radni uznali, że nie będzie, mniej mi było już do śmiechu. Dodam, że szukałem po prostu butelki wina – znalazłem dopiero w piątym sklepie. W tych pozostałych czterech wina, wódki, whisky i podobnych nie było, ale piwo owszem – potężny wybór. Kuriozum.

      • Nie kuriozum ale demokracja. Toruń to katolickie miasto i może radni akurat postąpili po katolicku, chcąc zadbać o „morale mieszczan”. Mieli do tego pełne prawo, skoro ktoś wybrał akurat takich, a nie innych. Mi się akurat taka inicjatywa podoba, bo uważam, że generalnie rzecz biorąc, alkoholu powinno się mniej spożywać, mówię tu o mocnym, bo „piwo to nie alkohol”.

        • Patrząc na zachowanie Szwedów w Polsce, to pokazuje, że to wcale nie system dystrybucji alkoholu, ale inne czynniki wpływają na „moralną degenerację”. Szwecja, jako kraj mocno komunistyczny, w swoim myśleniu, ogólnie rzecz biorąc, „prawdziwy komunizm”, stara się wzorem krajów „demokracji ludowej” ograniczyć konsumpcję alkoholu. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby „uchodźcy” którzy przecież w zdecydowanej większość są samotnymi matkami z dziećmi stały się ofiarę „pijanych szwedzkich rasistów”. No, demokracja po szwedzku, czyli PRL do kwadratu. Stąd Szwedzi, w Polsce czują w końcu zapach „prawdziwej wolności”, stąd zachowuja się jak sie zachowują, staczając do poziomu zbydlenia, typowego dla innych zdegenerowanych społeczeństw Zachodu z młodymi Anglikami i Angielkami na czele.

    • Oceniasz po swoich gustach.
      Ja gustów nie oceniam.
      Mimo, że od pewnego czasu nie spożywam żadnego alkoholu (etylowego, coby nie było nieścisłości) w żadnej postaci, to z przyjemnością bywam na tego typu Festiwalach i dobrze się bawię w super Towarzystwie.
      W końcu „nie ważne co się pije, ważne z kim się pije”.
      Myślę, że zgodzisz się ze mną Krytyku. ?

      • Staram się ze wszech miar nie oceniać publicznie według własnego gustu, bo to przeczy promowanej przeze mnie zasadzie obiektywnej oceny, ale w całej rozciągłości zgadzam się, że ważne, z kim się pija – zresztą równie ważne jak to, z kim się jada 🙂

  2. Wszedłem na stronę i to co mnie zaciekawiło, że pojawić się mają wódki lodowcowe. Zawsze chciałem spróbować czegoś takiego, szczególnie, że spotkałem się ostatnio z ofertą lodowcowej wody pitnej (można by ją nazwać mineralną, ale tu chodzi po prostu o wodę czystą)z Norwegii, pozyskiwaną z jakiegoś lodowca. Cena, to ok. 500 złotych za małą butelkę.
    No, ciekawe ile kosztuje wódka, robiona na bazie takiej wody.
    Te 80 złotych, jakie się płaci za wstęp to jak widzę, cena bardzo atrakcyjna za możliwość ubzdryngolenia się jako tester-smakosz. Zapewne sama inicjatywa wódczana to jedynie zachęta na to, aby zapłacić odpowiednio, za dobrą podkładkę.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―