Ziemia Dobrzyńska – hen, za siódmą górą!

Zdaje się, że mam dziś gratkę dla tych, dla których w Chałupach jest za głośno, na Giewoncie za tłoczno, a Mazur nie znoszą, bo siedzi tam pół stolicy. Oto dziewiczo zurbanizowany koniec świata, który możesz sobie bezwstydnie zawłaszczyć

IMG_20160723_190844

Wraz z dynamicznie rosnącą zamożnością Polaków posiadających przynajmniej jedno dziecko w wieku szkolnym rośnie współczynnik obłożenia nadwiślańskich ośrodków wypoczynkowych, pensjonatów i wszelkiej maści domów gościnnych. Współczynnik dźwiga też ogólnoświatowy popłoch przed terrorem, którego na ziemiach piastowskich nikt się nie obawia. Nad polskim morzem zatem łóżek brak, w polskich górach łóżek brak, na Mazurach też o nocleg trudno, a maksymalnie stłoczeni turyści narzekają, że wszędzie drogo i pełno, więc męczą się, zamiast wypoczywać.

IMG_20160723_193033
Pierogi z faćką, Pod Zachrypniętym Kogutem

Z zaciekawieniem przyglądam się zatem inicjatywie „Niech cię zakole”, której inicjatorzy, z Piotrem Lenartem na czele, postanowili turystycznej gawiedzi przybliżyć skrawek Polski znany głównie ze szkolnych lekcji historii i dziecięcych kolorowanek. Ja właśnie tam po raz pierwszy natrafiłem na pojęcie Ziemi Dobrzyńskiej, którą przybliżano mi w formie rysów dobrzyńskiego stroju, który należało pokolorować kredkami.

Panie w strojach ludowych
Panie w czepcach prezentują się w stroju dobrzyńskim mężatek, bez czepców – panienek

Dokładnie ten sam strój miałem okazję oglądać na żywo podczas wizyty studyjnej szlakiem dobrzynieckich atrakcji. Zaprezentowały go gospodynie w osobliwie odrestaurowanym Pałacu Gozdawa, którego właścicielka też zakłada strój wiejskiej gospodyni, choć ten nijak się ma do wzorca, który dobrze pamiętam z dziecięcej kolorowanki. Nadzieje na sięgnięcie do źródeł tekstylnej prawdy pogrzebała kierowniczka miejscowego domu kultury, która, w odpowiedzi na moje pytanie, objaśniła, że uznawany za oficjalny strój dobrzyński, który dumnie prezentują gospodynie, w zasadzie już nie obowiązuje, bo wymyślono go w Cepelii. Gospodynie zakładają zatem zupełnie inny przyodziewek, białe bluzki i zielone spódnice w kolorowe kwiaty, ale także i on nie ma powiązań historycznych. Jak wyjaśniły gospodynie, zieleń spódnic nawiązuje do barw jednej z partii politycznych. Spójność konceptu jeszcze bardziej pogrążyła podana w pałacowych wnętrzach bemarowa selekcja karkówek i gulaszy, które za czasów świetności miejsca może i w nim podawano, ale chyba w nieco innym anturażu.

IMG_20160724_091231
Śniadanie, Pod Zachrypniętym Kogutem

Posilony skądinąd niezłymi wiejskimi kluskami z wiśniową konfiturą, dotarłem do zabytkowego spichlerza w Dyblinie, w którym miałem spędzić noc. Po dwugodzinnej prezentacji skarbów miejscowego skansenu, w szczególności słomianych pająków u powały i drewnianych chodaków u wyrka, byłem dokumentnie zmęczony i pewnie ległbym nawet na skansenowym wyrku, więc olśniewającą bryłę spichlerza przyjąłem z radością. Skrywała kilka niewielkich pokoi wyposażonych w proste łóżko, mały stolik i niczego sobie łazienkę. Mi przypadł nawet całkiem spory.

IMG_20160723_180831
Zabytkowy spichlerz dworski, Dyblin

Przed snem zaplanowano nam jeszcze kolację i to nadspodziewanie wystawną. Podano ją w położonym kilka kilometrów od Dyblina gospodarstwie agroturystycznym Pod Zachrypniętym Kogutem w Glewie. Pokoje są tu ascetycznie proste, co oznacza, że zamieszkać mógłby w nich sam Franciszek, ale po co komu one, skoro wokół jabłoniowy sad i skarpa z urzekającym widokiem na Wisłę.

IMG_20160723_190702
Łóżko w sadzie, Pod Zachrypniętym Kogutem

Przed domem są stoliki, są krzesełka, Ja zasiadłem tam na godzinę i byłbym siedział kolejnych kilka, gdyby nie kierownik wycieczki, który nakazał kategoryczną zbiórkę przy autobusie. Słów kilka muszę jednak skreślić na temat kuchni Zachrypniętego Koguta, bo wygląda na to, że to najlepszy adres na kulinarnej mapie dobrzyńskiego zakola Wisły.

IMG_20160723_190844
Pączki dyniowe, Pod Zachrypniętym Kogutem

Na kolację podano nam kilka dań regionalnej kuchni przygotowanych przez zaprzyjaźnione z gospodarstwem panie z KGW Jagna. Zaprezentowały faćkę (komosę z pęczakiem), gugiel (babkę ziemniaczaną) i pączki z dyni i ziemniaków. Niezłe te pączki, pulchne, treściwe, domowe. Bardzo dobrze wypadły też pierogi z nadzieniem z komosy i twarogu.

IMG_20160723_204447
Sandacz w śmietanie, Pod Zachrypniętym Kogutem

Po części regionalnej na stoły wjechały talerze z zupą cebulową, sandaczem w śmietanie i pieczonymi jabłkami z kozim serem i borówkami. Podano też wino. Zacna to kolacja i bez wątpienia godna najlepszych agroturystycznych stołów. Właśnie takich kolacji żądajcie w tego typu gospodarstwach, a jeśli ich nie otrzymacie, pakujcie manatki i przyjeżdżajcie Pod Zachrypniętego Koguta.

IMG_20160723_155412
Pierogi z jagodami i kluski z wiśniową konfiturą, Pałac Gozdawa

Rankiem możecie liczyć tu na pierś z indyka wędzoną na gorąco – w rzeczy samej gdy odkrajaliśmy sobie z niej słuszne plastry była jeszcze ciepła – do tego żytni chleb z masłem, twarożek, domowe konfitury i sodziaki – smażone na patelni sodowe placuszki.

Powiadam wam, że kogucie śniadanie to śniadanie wzorcowe – wszak nie umiem sobie przypomnieć gospodarstwa agroturystycznego, w którym podano mi lepsze – i właśnie tutaj należałoby sprowadzić właścicieli licznych dziś nad Wisłą gościńców, pensjonatów i pokojów dla letników, którzy swoich gości raczą bułkami z dyskontu, margaryną z pudełka i produktem seropodobnym z folii.

Natomiast do Wielgiego zaś należałoby skierować tych operatorów agroturystyki, którzy chwalą się tradycyjną polską kuchnią, a gotują z proszków, kostek i koncentratów. Takiej dumy z polskiej tradycji kulinarnej, jak we Wielgiem, naprawdę nie poczułem bardzo dawno. Wszystko to za sprawą Mirosławy Wilk, która prowadzi tu przeurocze zjawisko gastronomiczne, które umyka jakimkolwiek definicjom. Trochę przypomina to pozycjonujący się w kategorii baśniowych skład z domowymi przetworami, ale to coś więcej, bo można tu nie tylko coś kupić, ale i posiedzieć, i zjeść. Nie jest to jednak bistro, bo to raczej ostoja slow.

IMG_20160724_115625
Mirosława Wilk, Wilkowa Chata, Wielgie

Raz do roku w Wilkowej Chacie odbywa się wydarzenie bez precedensu – otwarty festyn z jedzeniem i popitką dla każdego, kto zechce przyjść. Tak jest, przyjść może każdy – nie tylko mieszkańcy wioski, ale i przejezdni. Goście mogą spróbować owijunek, czerniny, brydnasu, napoju żniwiarzy i kiełbasy z domowej wędzarni.

IMG_20160724_120516
Wędliny,pasztety i marynaty, Wilkowa Chata, Wielgie

Możecie mi wierzyć, bo na własne oczy widziałem kilkuosobową grupę gości zmierzających pobliską szosą do Torunia, którzy postanowili odpocząć w Wilkowej Chacie, a których pani Mirosława osobiście usadziła przy stole i ugościła czym chata bogata. Gratis.

IMG_20160724_091159
Śniadanie, Pod Zachrypniętym Kogutem, Glewo

A bogata ta chata, zresztą przed chwilą wspomniałem kilka najciekawszych propozycji. Owijunki to związane jelitem kacza wątróbka, żołądek i udo gotowane w wywarze, a potem pieczone. Kąski wychodzą chrupiące z zewnątrz i delikatne w środku, a z wywaru powstaje czernina z owocami i szarymi kluskami. Chrupiący z zewnątrz jest też bryndas dobrzyński, czyli pieczona babka ziemniaczana, do której doskonale pasuje napój żniwiarzy – mieszanina maślanki i soku z ogórków.

IMG_20160724_091308
Wędzony indyk, Pod Zachrypniętym Kogutem, Glewo

Próbowałem tu też fenomenalnego żurku na dobrym zakwasie z niezłą białą kiełbasą. Zjadłem też kawałek wyjętej prosto z wędzarni wieprzowej kiełbasy. Próbowałem pierogów, sernika i kilku innych ciast i nie mogłem wyjść ze zdziwienia – wszystko to pani Mirosława robi tak po prostu, z potrzeby serca, dla sąsiadów i dla gości, którzy akurat trafią w jej progi.

IMG_20160724_120437
Żurek, Wilkowa Chata, Wielgie

Na co dzień sklep i kuchnia działają na zwykłych zasadach – trzeba zapłacić. Ale zapłacić warto. I za ten chleb na zakwasie, i za tę aromatyczną kiełbasę z wędzarni, i za te osobliwe redukcje z owocowych octów, które przypominają formą angielskie czatneje, a którymi pani Mirosława ostatnio żywo się zainteresowała. Jeśli będziecie w okolicy, zjedźcie z trasy i przekonajcie się sami, jak smakuje dobrzyńska kuchnia w interpretacji gospodyni z Wilkowej Chaty.

IMG_20160724_120509
Domowy chleb i zimne przekąski, Wilkowa Chata, Wielgie

Żeby nie było aż tak biesiadnie, niechaj wspomnę też o jednym szczególe dobrzyńskiego szlaku, który z kuchnią nic nie ma wspólnego, ale zachwyca tak, jak doskonale wysmażony stek – Zalewie Włocławskim, sztucznym zbiorniku, który powstał po spiętrzeniu wód Wisły na zaporze we Włocławku. Jest tam marina, z której odpływają katamarany wożące turystów po spiętrzonej toni. Można poczuć iście wiślany wiatr we włosach, podpatrzeć setki kormoranów, które ulubiły sobie zaporę, a nawet wpaść na przekąskę do cumującej przy brzegu restauracyjnej barki.

IMG_20160724_120751
Pierogi i babka ziemniaczana, Wilkowa Chata, Wielgie

Ziemia Dobrzyńska – dla kogo ten zakątek będzie interesujący? Z pewnością dla rowerzystów, którzy znajdą tu sieć nieuczęszczanych, asfaltowych i płaskich dróg łączących nieodległe miasteczka i sioła. To też oferta dla samotników, którzy lubią się zaszyć, ale nie na całkowitym odludziu. Odnajdą się tu też rodziny z dziećmi, bo jest tu miło, swojsko, sielsko, bezpiecznie i smacznie – przynajmniej w miejscach, które odwiedziłem.

Może wpadniecie?

Gośćmi mojej najbliższej audycji w JemRadio będzie pomysłodawca programu “Niech cię zakole” Potr Lenart , właścicielka Wilkowej Chaty Mirosława Wilk oraz dyrektor Kujawsko-Pomorskiej Organizacji Turystycznej Agnieszka Kowalkowska, z którymi porozmawiam o turystycznych skarbach Ziemi Dobrzyńskiej. Z Panem Makarym zlustrujemy ….. Na premierę zapraszam w środę od 20.00 do 22.00, a na powtórki w kolejne dni tygodnia według ramówki JemRadia dostępnej na radiowym Fanpage. Jak odbierać JemRadio, dowiesz się na www.jemradio.pl

  1. Ponieważ idea stroju dobrzyńskiego nie była obecna na Ziemi Dobrzyńskiej przez dziesięciolecia dlatego potrzebna była pomoc fachowców aby móc do niego wrócić. Strój dobrzyński został opracowany pod koniec XX wieku na zlecenie Stowarzyszenia Gmin Ziemi Dobrzyńskiej przez etnografów i historyków.

  2. Czuła krytyka naszych pokoi zabawna i w dziesiątkę . Franciszek to najbliższy nam święty.Cieszę się bardzo ,że podawane posiłki zasłużyły na przychylną recenzję znawcy .
    Z nieustającym zaproszeniem
    Ola Wronkowska-Mordal
    Zagroda „Pod Zachrypniętym Kogutem”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―