Walcząca o karmiące czy gastroterrorystka?

Gdy gospodarz zwraca swojemu gościowi uwagę, a w odpowiedzi otrzymuje pozew sądowy z żądaniem odszkodowania za dyskryminację, to gość ów: a) walczy za ideę? b) chce zarobić? a może c) ma kłopot z kindesztubą?

Poruszam temat, który popłynął falą tak szeroką, że rozlał się w tematy poboczne, istotę sprawy zamulając głęboko na dnie. Chodzi o największy gastronomiczny skandal ostatnich miesięcy, którego zbiorowym bohaterem stały się karmiące matki, z niemowlęciem na ręku znów stające na barykadach w obronie lepszej sprawy. Jakiej sprawy? Obrony przed kim? Jakich wartości? A kogo to interesuje, skoro wrzawa jest i pohejtować można.

Błahostka – bo zwrócenie przez kelnera uwagi gościowi w restauracji jest błahostką – przybrała rozmiary sprawy wagi narodowej, a głos zdążyli zabrać wszyscy, zwłaszcza ci, którzy powinni milczeć, bo w istocie popierają idee, których sami nie szanują. Kluczową rolę w sprawie odgrywa jej tło, czyli niemowlę, które matka postanowiła nakarmić przy stoliku w restauracji. Miała prawo? Miała, o czym zresztą poinformowała wszystkie media, dzięki czemu pół Polski mogło później to prawo głośno potwierdzić, jednocześnie odbierając wszelkie prawa restauratorowi, którego wyjaśnień ostatecznie też wysłuchano.

I tu pojawił się pierwszy problem, bo skoro pani twierdzi, że kelner kazał jej nakarmić niemowlę w ubikacji, a kelner oświadcza, że wskazał pani pusty stolik w ustronnym kącie restauracji, to nie ulega wątpliwości, że ktoś tu kłamie.

Restauracje - strefy wolne od dzieci? /fot. George Hackett
fot. George Hackett

 

Kłamstwo może tez mieć swoją wartość materialną, bo gdy opinia publiczna nieco ochłonęła z oburzenia, media doniosły, że walcząca matka poczuła się upokorzona, więc skierowała sprawę do sądu, swoje upokorzenie wyceniając na dziesięć tysięcy złotych, o które wnosi dla siebie. To drugi znak zapytania w sprawie, bo skoro walczyć w imię idei, to może potencjalne łupy należałoby tej idei poświęcić? Jeśli winien, to niech płaci, ale czemu nie na dom samotnej matki, dziecięcą fundację albo ochronkę?

Wreszcie zasadnicza sprawa, czyli merytoryczna odpowiedź na pytane, o co właściwie poszło. Tego nie wie nikt, bo nikt nie zadał sobie trudu, aby ustalić, z jakich pobudek kelner zwrócił się do karmiącej matki z prośbą o zmianę miejsca. Są jeszcze na świecie ludzie – i ja takich znam – dla których nagość jest wyznacznikiem granic intymności. Odruchowo gołą pierś będą okrywać, niezależnie od tego, w jakim celu ta pierś została obnażona. Mają prawo do takiego odruchu, bo mają prawo do własnego światopoglądu. Czy tym powinien zajmować się sąd?

W granicach indywidualnego światopoglądu leży też ocena, co inni mogą pomyśleć, albo jak inni mogą się poczuć – tu na widok gołej piersi. Zdroworozsądkowi przedstawiciele nowoczesnego pokolenia mają szerokie horyzonty i nagość umieją oddzielić od seksualności, ale nie wszyscy takie horyzonty rozwinęli. Czy tym powinien zajmować się sąd?

Być może jakiś sąd – choć złożony raczej z artystów niż z prawników – powinien zająć się za to sprawą zacnego grona miłośników malarstwa, które jęło masowo wskazywać palcami kolekcje, muzea, a nawet kościoły, w których wiszą dzieła mistrzów portretujących karmiące matki z gołymi piersiami. Nie jestem artystą plastykiem, więc mogę się mylić, ale mam wrażenie, że nie każdy obraz z życia wzięty jest przejawem sztuki, zresztą podobnie jak nie każdy przejaw sztuki jest obrazem wziętym z życia.

Pośród wokalizowanych w niezwykle dosadnych słowach komentarzy obserwatorów sytuacji żywo poruszonych zachowaniem kelnera pojawiły się też i złote rady, których cechą szczególną jest mało wyrafinowany poziom zaściankowości. Rada udzielana najczęściej rozbraja szczerością – nie podoba się, to nie patrz. Nic to innego jak zmyślnie dostosowana do kontekstu wskazówka Wujka Dobra Rada, który wszak w sytuacjach niezręcznych polecał udawać, że ich nie ma.

W całym tym zamieszaniu mogę zgodzić się z jednym – zaściankowość jest naszą cechą narodową i należy tę zaściankowość cywilizować. Droga zakazów i nakazów jest drogą złą, bo zamiast atmosfery zrozumienia buduje atmosferę wrogości. Zresztą już sama dyskusja nad tym jakże groteskowo brzmiącym tu „rozlanym mlekiem” przyjmuje formę najgorszą z możliwych – publicznego opluwania rozmówców, przypisywania ludziom intencji, jakich najpewniej wcale nie mieli i masowego oskarżania się nawzajem.

A ja tych wszystkich, którzy tak chętnie dołączyli się do linczu na restauratorze zapytałbym wprost – kiedy ostatnio ustąpili miejsca w autobusie kobiecie w ciąży? Kiedy pomogli znieść wózek ze schodów? Kiedy przepuścili kobietę w ciąży w kolejce do kasy?

Po czynach ich poznacie.

Szeszej na temat bulwersującej dyskusji na temat karmiącej matki w restauracji opowiem w mojej najbliższej audycji w JemRadio. Z Panem Makarym zlistrujemy sytuację na plaży, skuteczność porgramu 500+ oraz zagadnienie chleba w kontekście igrzyska w Rio. Zgłosimy tez postulat o solone śledzie zamiast krawatów dla kierowców gdyńskich autobusów. Na premierę zapraszam w środę od 20.00 do 22.00, a na powtórki w kolejne dni tygodnia według ramówki JemRadia dostępnej na radiowym Fanpage. Jak odbierać JemRadio, dowiesz się na www.jemradio.pl

  1. „Rada udzielana najczęściej rozbraja szczerością – nie podoba się, to nie patrz. Nic to innego jak zmyślnie dostosowana do kontekstu wskazówka Wujka Dobra Rada, który wszak w sytuacjach niezręcznych polecał udawać, że ich nie ma.”

    Tylko że to faktycznie najlepsze, co można zrobić 😉
    Nie ulega wątpliwości, że osoba bekająca w restauracji zachowuje się po prostu chamsko. Jednak jedyną kulturalną reakcją pozostałych gości jest milczenie… Ten, kto wstaje od stołu i mówi do bekającego pana: „Chamie! Przestań bekać, uprzejmie proszę” również nie zachowuje się kulturalnie. Można co najwyżej dyskretnie opuścić lokum (uprzednio płacąc rachunek)… Czyjeś chamskie zachowanie nie uprawnia nas, do publicznego wytykania wad innych ludzi. Milczenie jest zlotem.

    Jednak inne zasady dotyczą kelnera, którego praca wszak polega na tym, by uprzyjemnić wszystkim gościom pobyt. Od niego wręcz oczekiwałabym, że dyskretnie (!) zwróci uwagę niegrzecznemu gościowi.

    I w zasadzie o dyskrecję i kulturę się tu rozchodzi. Czy matka karmiąca była kulturalna i dyskretna? Czy osłoniła chustą swą niewieszczą pierś, czy odwróciła się od sali, by zapewnić bobasowi chwilę intymności? I wtedy wtargnął chamski kelner, przerywając tę dyskretną przecież czynność, której nikt by nie zauważył, gdyby nie jego interwencja!

    Czy raczej wywaliła cyca na środku sali, nie przerywając pogawędki z psiapsiółą, a drugą ręką skrolując fejsa? I na to podszedł kelner, który uprzejmie i cicho zwrócił uwagę, że matka może – jeśli chce – skorzystać z bardziej ustronnego miejsca?

    Niezależnie od tego jak było, na pewno nie jest to sprawa takiej wagi, by zajmował się tym jakikolwiek sąd….

    • W tym właśnie sedno – nie wiadomo. Niewiele w ogóle wiadomo, bo po pierwsze rzecz opiera się na relacjach ustnych, a po drugie ton sprawie nadaje opublikowana jako pierwsza i przed długi czas jedyna pełna oburzenia relacja poszkodowanej matki.

      Tymczasem restaurator wcale nie unika odpowiedzi, wprost przeciwnie, wyjaśnia , opisuje pokazuje. W jego opinii nie zrobił niczego złego. Powstaje jeszcze jedno pytanie – jeśli sąd uzna, że restaurator nie dopuścił się dyskryminacji, czy wówczas restaurator zdecyduje się na złożenie pozwu z żądaniem odszkodowania za utracone w wyniku tej afery zarobki?

    • A ktora z tez -chęć wyłudzenia pieniędzy, klopoty z kindersztubą czy walkę za ideę uważa Pan za pełną empatii ? Imputuje Pan , ze kobieta karmiąca epatuje nagoscią. Pozwolę sobie uświadomić Pana , ze po pierwsze przemysl tekstylny w swoim rozwoju poszedl juz tak daleko , ze w celu nakarmienia dziecka nie wykłada się piersi na talerz. Po drugie prywatne fiksacje i skojarzenia są prywatnymi fiksacjami i skojarzeniami . Po trzecie zaś są jeszcze na świecie ludzie i ja takich znam , dla których wspolnota poglądowa z posłem Migalskim nie jest powodem do dumy. Pozdrawiam

    • W tekście wyjaśniam, że są różne punkty widzenia wynikające z różnych światopoglądów i zwracam uwagę na pochopne ferowanie wyroków na podstawie doniesień medialnych. Podobnie jak nie odbieram Pani prawa do opinii, nie odbieram jej też tym, którzy myślą inaczej, bo inaczej ich wychowano. Inna sprawa, co należałoby w tej kwestii zrobić, a jeśli cokolwiek, to jak. I tu dopiero pojawia się moja opinia – że z pewnością nie poprzez sądy, kary, zakazy. Nie popieram też zachowań bezczelnych – Pani przytoczyła opinię Pana Migalskiego, można by przytoczyć kilka innych z tej i przeciwnej strony. Empatia nie ma nic do rzeczy w kontekście medialnych skandali, bo one żyją z empatycznych odruchów – niesławny przykład Madzi ze względu na kaliber byłby tu ani przystający ani stosowny, ale pokazuje pewien mechanizm ślepej wiary w słowo wypowiedziane na ekranie. Żądanie od restauratora dziesięciu tysięcy uważam za niestosowne podobnie jak rosnące na sile roszczeniowe postawy gości (kindersztuba), co niepokoi restauratorów, od których tejże wymaga się również.

  2. Znając „kobiecą logikę”, było zapewne tak:

    – Proszę się przesiąść za stół za filarem.
    – Co takiego? Może mam jeszcze przenieść się z dzieckiem do ubikacji??
    – Jak pani sobie chce, może i do ubikacji. To pani decyzja.
    – Ratunku!!! Kelner każe mi karmić dziecko w kiblu!!!

    No i wg klientki, facet wysłał ją z dzieckiem do kibla, a wg kelnera, zaproponował zmienić stolik na mniej eksponowany…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―