Ten ranking pokazuje, że także w hotelach, powszechnie utożsamianych z nudą all inclusive, kryją się prawdziwe perły. W pięciu głównych miastach Polski wyszukałem pięć hotelowych restauracji prowadzonych przez znanych szefów kuchni. Przyda się na wakacje.
1. Platter by Karol Okrasa, InterContinental, Warszawa [menu]
Platter to autorska restauracja Karola Okrasy, w której duch tradycyjnego polskiego składnika przybiera nowoczesną formę – zupełnie tak, jak w telewizyjnych programach, dzięki którym Karola Okrasę zna dziś cała Polska. Lokal mieści się na wysokim piętrze hotelu InterContinental, jednego z najwyższych i najciekawszych architektonicznie stołecznych wieżowców. Obszerną salę zaaranżowano w bezpretensjonalnym, nowoczesnym stylu, uwagę gości kierując ku półotwartej kuchni. Choć za jej blatem Karol Okrasa raczej bywa niż jest, to udało mu się zbudować zespół tak dobry, że chwalący wiosenną serwatczankę z pokrzywą gość nawet nie zauważy, że zespołem dyrygował jeden z zastępców szefa.
W karcie – ryby, szlachetny drób, dziczyzna, owoce lasu i polskie sery, do tego nowoczesne esencje i tradycyjne fermenty oraz modne ostatnio zielone żyto, przypalane siano, nieco trufli, trochę imbiru, sporo kolendry i suska sechlońska – słowem Okrasa w całej krasie.
Trzydaniowy lunch kosztuje tu 108 zł, sześciodaniowe menu degustacyjne 240 zł, podobnie trzydaniowa kolacja z karty. Lampka wina – ok. 30 zł.
2. Sfera by Sebastian Krauzowicz, Copernicus, Toruń [menu]
O ile jakość stołecznego rynku gastronomicznego w sposób naturalny podwyższa silna konkurencja, o tyle toruńska oferta restauracyjna jest żadna i gdyby nie Sfera w Toruniu nie byłoby gdzie zjeść. Taki stan rzeczy tylko pozornie ułatwia zadanie mistrzowi, bo wysoka jakość w gastronomii potrzebuje równie wymagającego i silnego rynku, który będzie w stanie tę jakość stale podsycać. Mimo tego Sfera radzi sobie znakomicie a atencja szefa kuchni do szczegółu jest tu wręcz książkowa.
Stylistykę Sebastiana Krauzowicza cechuje silna ręka, pewność koncepcji, bezkompromisowość smaku i dbałość o detal. Na talerzach spodziewajcie się tu nie tylko czarujących kompozycji, ale przede wszystkim wyrazistych smaków, mistrzowskich konsystencji i przemyślanych zestawień. Tę kuchnię trzeba poznać, a zajrzeć tu warto nawet po drodze, choćby i na lunch, codziennie inny, za każdym razem zaskakująco świetny, do tego za śmieszne pieniądze.
Trzydaniowy lunch kosztuje 49 zł, a na trzydaniową kolację wystarczy 100 zł. Za kieliszek wina zapłacimy w granicach 20 zł, ale uwaga na niektóre butelki, bo są tu też takie po pięć tysięcy sztuka!
3. Cucina by Ernest Jagodziński, City Park Hotel, Poznań [menu]
Choć to deklaracja śmiała, jak na razie w Cucinie zjadłem najlepsze w Polsce śniadanie hotelowe. Wybór zadowoli tu każdego – poza gorącymi kiełbaskami, jajecznicą, wędlinami, serami i chrupiącym pieczywem zawsze jest tu też kilka rodzajów ryb, grillowane warzywa i zimne sosy. Imponująco prezentuje się też sekcja słodka i owocowa – bardzo dobre konfitury, niezłe domowe ciasta, słodkie bułeczki i rogaliki. Można też zamówić sobie omlet na życzenie z dodatkami wedle wyboru, które na oczach gości wysmaża specjalnie oddelegowany do tej roli kucharz.
Ernest Jagodziński gotuje w Cucinie lekko, warzywnie i sezonowo. Bywa tu śródziemnomorsko, ale i orientalnie, czasami swojsko. Przede wszystkim jest tu jednak elegancko. W karcie pomieszczono i homary, i wołowinę wagyū, ale trafić też tu można na tradycyjny chłodnik, kaszę jaglaną i kurki w śmietanie. Raz na jakiś czas odbywają się tu prestiżowe wydarzenia gastronomiczne, jak choćby kolacje na cztery ręce z gościnnym udziałem zaprzyjaźnionych mistrzów kuchni z różnych części kraju.
4. Great American Grill by Miłosz Kowalski, Hilton Garden Inn Krakow Airport, Kraków [menu]
Czy warto wybrać się na podkrakowskie lotnisko, aby zjeść kolację w lotniskowym hotelu, skoro wokół Sukiennic kusi aż nadto dobrych adresów? W ramach małego osobistego szaleństwa pewnie tak, za to w ramach lotniskowego oczekiwania na samolot – z bezdyskusyjną pewnością.
Kuchnią restauracji w przylotniskowym Hiltonie zawiaduje Miłosz Kowalski, mistrz z bagażem doświadczeń z Wielkiej Brytanii. Praktykował w gwiazdkowych restauracjach, brał udział w brytyjskiej edycji Iron Chef, a swoje wrażenia z emigracji spisał w książce. Teraz odrobinę współczesnej brytyjskiej stylistyki kulinarnej przekłada na nasz grunt. Mimo ograniczeń, jakie narzuca sieciowy charakter hotelowej restauracji, do karty menu wprowadza swoje autorskie pozycje, poszukuje lokalnych dostawców i chętnie korzysta z miejscowych składników. Można tu trafić na pstrąga ojcowskiego albo na swojską kiełbasę śliwkową. Jadłem tu też doskonałe wołowe policzki na fenomenalnym demi-glace z pieczonymi warzywami – jedne z lepszych w mojej dwudziestoletniej karierze degustacyjnej.
Biorąc pod uwagę, że na lotnisku w Balicach nie ma nic poza lurowatą kawą i kiepskimi kanapkami, hiltonowska restauracja z ututyłowanym szefem kuchni tuż obok jawi się fatamorganą, której nie sposób dowierzać. Jest tam jednak rzeczywiście, a jeśli dodam, że lunch można zjeść w niej za ledwo 25 złotych, to tłoczących się w lotniskowej poczekalni pasażerów na pewno nie będę musiał przekonywać. A pozostałych? Może pozwolą sobie na odrobinę szaleństwa i sprawdzą sami?
Za lunch w lotniskowym Hiltonie zapłacimy 25 zł. Trzydaniowa kolacja a la carte będzie kosztować w granicach 100 zł, do tego lampka wina za ok. 20 zł.
5. Zafishowani by Daniel Chrzanowski, Hotel Hanza, Gdańsk [menu]
Jeśli w Gdańsku, to koniecznie na rybę i już wcale nie z konserwy, bo temat rybny realizowany jest w Trójmieście coraz poważniej. Ostatnio podjął go także Daniel Chrzanowski, szef kuchni nowo powstałej restauracji Zafishowani w hotelu Hanza, tuż nad Motławą. Trudno o lepszą lokalizację, żeby zjeść śledzia a przy tym napawać się widokiem Filharmonii na Ołowiance, Muzeum Morskiego i Sołdka. Do wyboru jest letni taras albo przeszklona klimatyzowana sala.
Daniel Chrzanowski to młody, ale bardzo zdolny mistrz kuchni. Jego talerze to małe dzieła sztuki, a autorskie pomysły na węgorze, łososie i halibuty, które realizuje w samym sercu turystycznego młyna, zaskakują i imponują, bo w takiej lokalizacji wcale nie musiałby się aż tak starać. Wchodźcie śmiało, a jeśli będzie za gorąco na obiad, spróbujcie chociaż zupy rakowej albo sernika z kozim serem i musem orzechowym. Koniecznie!
Osobiście wybranych przeze mnie pięć najlepszych restauracji hotelowych w Polsce szczegółowo omówię w mojej pierwszej letniej audycji w JemRadio. Od samego początku towarzyszyć mi będzie Pan Makary, z którym najlepsze adresy na gastro-hotelarskiej mapie będziemy Państwu polecać w lekkim, krotochwilnym wakacyjnym stylu. Na premierę zapraszam w środę od 20.00 do 22.00, a na powtórki w kolejne dni tygodnia według ramówki JemRadia dostępnej na radiowym Fanpage. Jak odbierać JemRadio, dowiesz się na www.jemradio.pl
A gdzie Hotel Victoria ?! Bo poziom jedzenia wybiega przed hilton czy kuchnie lidla
Ten w Warszawie – przy Królewskiej 🙂
Tak
Super sprawa, ze takie cos powstalo!:) Ja uwielbiam jesc w Domie Kresowym niedaleko Piaseczna! 😛 Generalnie uwielbiam kuchnie kresową, także polecam 😀
Też bardzo lubie u nich jadać:) Mają super smaczne jedzonko,przemiła obsługę i fajny klimacik 😉 Jak jestem tylko w okolicy Warszawy to zawsze odwiedzam Dom Kresowy!